"Dopłat nie mieliśmy i też żyliśmy". Rolnicy zablokowali Wrocław. Mieszkańcy niezadowoleni
- Zwracam się z prośbą, abyście unikali poruszania się po mieście samochodem - mówił prezydent Jacek Sutryk, przygotowując mieszkańców Wrocławia na zapowiadany w czwartek protest rolników. Ciągniki na wiele godzin zablokowały centrum, co wywołało wściekłość wśród wielu wrocławian. Do części z nich nie trafiają postulaty protestujących.
Wrocławianie już w środku nocy informowali na grupach facebookowych o sznurach ciągników, które były widziane w drodze do Wrocławia. Rolnicy zapowiadali, że już o godz. 5 nad ranem będą blokować ul. Widok, gdzie mieści się przedstawicielstwo Komisji Europejskiej. Słowa dotrzymali. Rano setki maszyn stanęły przed urzędem wojewódzkim i marszałkowskim. Miało ich być ok. 500, było zdecydowanie więcej. Szacuje się, że nawet tysiąc.
- W czwartkowym zgromadzeniu wzięło udział ok. 2 tys. osób - informuje Monika Dubec z Urzędu Miejskiego Wrocławia. Pojawili się także studenci z pobliskiego Uniwersytetu Przyrodniczego z banerem poparcia dla rolników.
Wrocław zablokowany przez ciągniki
Patrząc po rejestracjach - ciągniki dotarły głównie z powiatu wrocławskiego, trzebnickiego i świdnickiego. Policja była zmuszona zablokować ruch wokół Placu Społecznego, jednego z kluczowych skrzyżowań we Wrocławiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Po co oni uprzykrzają życie wrocławianom? Powinni protestować w Warszawie, a najlepiej w Brukseli. Kto ich ma tutaj wysłuchać? Tak nie zdobędą poparcia dla swoich postulatów w społeczeństwie - mówił WP Sebastian, który wściekał się w porannym korku. - Jaki sens ma ten protest teraz? Nagle się obudzili po zmianie rządu? Czemu nie protestowali w czasach PiS? - pytał inny mężczyzna.
Rolnicy wszelkie słowa krytyki przyjmowali nie najlepiej i wdawali się w pyskówki. Padały hasła "sprzedawczyków" i "won do Brukseli". Postanowili jednak nie blokować torowisk, dzięki czemu część wrocławian mogła sprawnie przemieszczać się po centrum.
O poranku zorganizowano nawet mszę świętą przed budynkiem urzędu marszałkowskiego. - Jesteście powołani. Nie możecie zakopywać swojego powoływania. Jesteście rolnikami, uprawiacie ziemię. Nie ma ludzkości bez rolnictwa, tak jak nie ma dobrego życia bez jedzenia. Rolnictwo zasługuje, aby być odpowiednio dowartościowane. Trzeba usunąć wszelkie przeszkody, które krzywdząco obciążają rolniczą działalność - mówił ksiądz do zgromadzonych podczas homilii.
Gorąco pod urzędem wojewódzkim
Przed godz. 10 rolnicy zaczęli się pojawiać przed biurem Komisji Europejskiej. Znieśli tam belę siana. Była też gnojówka. Budynek obrzucono jajkami, niektórzy odpalili petardy. Po kilku minutach zgromadzenie zostało rozwiązane, a policja zaczęła apelować o rozejście się. Rolnicy nie zamierzali jednak słuchać - ruszyli w stronę urzędu wojewódzkiego.
Policja eskortowała przemarsz rolników, blokując przy tym ruch i zabezpieczając skrzyżowania. Nie podejmowała też interwencji, gdy przed budynkiem wojewody obrzucono jajkami i farbą plakat "Solidarni z Ukrainą". - Ściągnijcie to g***o - dało się słyszeć z tłumu. Tam również podpalono słomę i opony. Wylano gnojówkę. - Niech poczują, jak pachnie wieś - mówi jeden z rolników.
- Policja się ładnie zachowała. Niektórzy oberwali jajkami, ale nie było nerwowych reakcji. Rozmawiają z nami z szacunkiem, nawet pojawiają się żarty - komentuje pikietujący przed budynkiem wojewody. Gdy rolnicy próbowali sforsować wejście do urzędu ciągnikami, funkcjonariusze zabezpieczyli też drugie wejście od strony Odry. Tam było jednak spokojnie.
W tłumie pojawiają się gapie, nawet rodzice z dziećmi - chcący pokazać im efektowne ciągniki. - Drogie maszyny, warte miliony, a oni protestują. Jakoś nie ma tu starych Ursusów czy Zetorów - mówi jeden z mężczyzn, wpisując się w częstą narrację na temat majętności rolników.
- W złym kierunku to wszystko idzie. Będziecie mieć głód i drożyznę w sklepie, jak nas nie poprzecie. Zboże będzie przyjeżdżać do nas z Ukrainy i Rosji, nie będzie polskiego - ripostował jeden z protestujących.
Nie wszystkich wrocławian to przekonuje. - W ostatnich dniach blokowaliśmy ul. Krzywoustego we Wrocławiu. Zatrzymuje się jakiś typowy Seba w wypasionym samochodzie i mówi nam, żebyśmy pozdychali. On dopiero zobaczy, jak nas nie będzie, jak będzie jadł robaki - opowiadał kolejny rolnik przed urzędem wojewódzkim.
Krytyka pod adresem UE
Rolnicy zapowiadali, że będą pikietować przed biurem wojewody co najmniej do godz. 15, a potem rozjadą się po różnych częściach Wrocławia, by zablokować miasto w godzinach szczytu. Słowa dotrzymali. - Po co my tu jeszcze stoimy? Trochę brakuje organizacji - mówił jeden z protestujących po godz. 14.
- Ściągną ten baner z pomocą dla Ukrainy, czy nie ściągną? - pytał kolejny. Wtedy doszło też do kolejnego obrzucenia plakatu jajkami i innymi przedmiotami. Niektóre z nich uszkodziły plandekę. - Teraz go będą musieli ściągnąć - mówił z satysfakcją manifestujący.
Wśród protestujących pojawili się też zwolennicy Konfederacji, którzy zaczęli rozmawiać między sobą o konieczności wyjścia z Unii Europejskiej. - Nie pozwolę pomagać Ukraińcom. Trzeba walczyć z rudym Tuskiem. Z Kaczyńskim też - mówi młody mężczyzna, który na protest przyszedł z opaską Polski Walczącej.
Część rolników była rozczarowana skutkami protestu. Wojewoda Maciej Awiżeń wprawdzie wyszedł do nich i poprosił o przekazanie postulatów, ale na tym się skończyło. Nikt nie ściągnął baneru "Solidarni z Ukrainą". - Trzeba jechać na granicę. Zrywać tory, palić ukraińskie zboże. Tutaj nic nie zwojujemy - mówił z żalem jeden z rolników.
Gdy w tłumie niektórzy próbowali podejmować dyskusję o UE i korzyściach płynących dla rolników, były one ucinane w zarodku. - Dopłat nie mieliśmy i też żyliśmy. Nas się ogranicza, wprowadza limity, a Ukraińcom wolno wszystko - powtarzał starszy mężczyzna. - Trzeba wyjść z Unii, bo z tego zrobił się eurokołchoz - mówił inny.
Po godz. 16 rozpoczął się natomiast drogowy armagedon. Rolnicy zaczęli się bowiem rozjeżdżać w różnych kierunkach, blokując najważniejsze drogi w mieście. O ile w środku nocy ciągniki nie stanowiły dla mieszkańców aż takiego problemu, o tyle w godzinach popołudniowego szczytu - już tak.
Łukasz Kuczera, dziennikarz Wirtualnej Polski