Donos na Wojciecha Maksymowicza. Ministerstwo sprawdza informacje
Nowe informacje w sprawie kontrowersyjnej skargi na działalność prof. Wojciecha Maksymowicza, posła Porozumienia Jarosława Gowina. Jak ujawnia resort zdrowia, w ramach prowadzonego postępowania kontrolnego pojawiły się kolejne istotne wiadomości. Resort przekazał je prokuraturze.
- W związku z przekazanymi do ministerstwa zdrowia informacjami o możliwym prowadzeniu nieetycznych i pozaprawnych eksperymentów medycznych przy wykorzystaniu ludzkich płodów przez kadrę naukową związaną z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim, ministerstwo wszczęło postępowanie kontrolne, które ma na celu wyjaśnienie wskazanych informacji - informuje Wirtualną Polskę Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ministerstwa zdrowia.
I jak dodaje, w ramach prowadzonego postępowania pojawiły się kolejne "istotne wiadomości i wskazania związane z przesłanymi wcześniej do resortu informacjami". Szczegółów jednak nie ujawnia.
- Ministerstwo przekazało dotychczas zgromadzone informacje do prokuratury, która prowadzi postępowanie w tym zakresie. Równocześnie informujemy, że przekazanie materiałów prokuraturze nie kończy postępowania kontrolnego prowadzonego przez ministerstwo zdrowia - dodaje Andrusiewicz.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Łodzi. - Prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych w związku z zabiegami medycznymi, kwalifikowane z art. 231 § 1 kodeksu karnego z zawiadomienia, które wpłynęło 30 czerwca 2020 roku. Dotychczas nie przedstawiono nikomu zarzutów. Na obecnym etapie postępowania prokurator zbiera materiał dowodowy, gromadzona jest dokumentacja dotycząca przedmiotu postępowania oraz przesłuchiwani są świadkowie - potwierdza biuro prasowe Prokuratury Krajowej.
Kontrola Ministerstwa Zdrowia ws. prof. Wojciecha Maksymowicza doprowadziła do jego odejścia z klubu PiS. Donos w tej sprawie miał trafić do resortu na początku kwietnia. Miał dotyczyć rzekomych eksperymentów na płodach, przeprowadzanych pod nadzorem prof. Maksymowicza. Z kolei prokuraturę powiadomiła Fundacja Pro Prawo Do Życia.
- Składaliśmy zawiadomienie. Nie możemy podawać szczegółów, aby nie utrudniać śledztwa - potwierdzał Wirtualnej Polsce Mariusz Dzierżawski, prezes Fundacji i autor zawiadomienia. To kontrowersyjny działacz pro-life, były wiceprezes Unii Polityki Realnej. Jest znany ze swoich poglądów dotyczących całkowitego zakazu aborcji, nawet w przypadku zagrożenia życia matki, czy poczęcia w wyniku gwałtu.
Co ciekawe, Jak poinformowały "Rzeczpospolita" i Onet, za donosem o eksperymentach na płodach miała stać osoba z resortu Przemysława Czarnka.
Śledztwo dziennikarzy doprowadziło ich do Pawła Skrzydleckiego, doradcy ministra edukacji i nauki. Miał on o sprawie prof. Maksymowicza poinformować Macieja Miłkowskiego z Ministerstwa Zdrowia.
- Coś na ten temat wiem, ale nie jestem uprawniony, by na ten temat się wypowiadać - powiedział w rozmowie z onet.pl Skrzydlecki, zaprzeczając na początku, że miał związek ze sprawą.
Do sprawy odniósł się również prof. Wojciech Maksymowicz. Podkreślił, że nie spodziewał się uderzenia ze strony osoby zatrudnionej w resorcie Czarnka. - Mam nadzieję, że minister nie wiedział o sprawie. Powtórzę, nie spodziewałem się, że to nadejdzie z tej właśnie strony - zaznaczył polityk Porozumienia.
A wcześniej stanowczo oświadczył, że ani on, ani jego zespół nie prowadzili eksperymentów na płodach.
- Ani nie prowadziłem badań na żywych płodach ludzkich, ani na płodach pochodzących z aborcji. Dla mnie życie ludzkie jest najwyższą wartością i nie muszę tego udowadniać - powiedział w połowie kwietnia na konferencji w Sejmie.
- Nie wierzę w to, żeby pan prof. Maksymowicz dokonywał takich, a nie innych eksperymentów medycznych. Nie w tym sprawa. Nie wiem, skąd takie żale się wzięły - komentował w programie "Tłit Wirtualej Polski".
- Cenię pana prof. Maksymowicza. Wydaje mi się niemożliwe, żeby to, co mówi się o tych eksperymentach medycznych, zwłaszcza z wykorzystaniem płodów ludzkich, tak drastycznie opisanych w niektórych pismach, miało miejsce - podkreślił Piecha.