Doniesienia Marcina W. o łapówce dla syna Tuska. Falenta zabiera głos
Marek Falenta wreszcie zabrał głos ws. najnowszych doniesień dotyczących afery podsłuchowej. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" deklaruje, że nigdy nie spotkał nikogo z rosyjskich służb. Stwierdza też, że nigdy nikomu nie sprzedał żadnych nagrań. Odnosi się się także do kwestii łapówki dla syna Donalda Tuska.
Marek Falenta w związku z aferą taśmową został skazany na 2,5 roku więzienia. W połowie października "Newsweek" ujawnił, że według zeznań Marcina W., który był wspólnikiem Falenty, biznesmen sprzedał rosyjskim służbom nagrania polskich polityków. Miało to mieć miejsce na miesiąc przed wybuchem tzw. afery taśmowej.
Marek Falenta przerywa milczenie
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Falenta deklaruje, że nie poznał nigdy nikogo reprezentującego rosyjskie służby, nie znał nikogo z tych osób, które Marcin W. przedstawił mu Kemerowie i nigdy nikomu nie sprzedał żadnych nagrań. - Jeżeli ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że sprzedaje nagrania Rosjanom, których widziałem pierwszy raz w życiu, to musi mieć ogromną wyobraźnię - komentuje. Jak przekonuje, to Marcin W. namówił go do podróży do Rosji.
Spotkanie w Kemerowie miało być prowadzone przez Marcina W. i prezesa KTK Polska Piotra Matuszaka. Jak opisuje Falenta, całość odbywała się w języku rosyjskim, on sam został poproszony przez swojego wspólnika, by nie zabierał głosu. - Nikomu nie obiecywałem żadnych nagrań, ani nikt ich ode mnie nie chciał. Nie rozmawiałem o tym nigdy z Marcinem W. - twierdzi Falenta w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Zdaniem Falenty zeznania, które złożył Marcin W. w prokuraturze są wynikiem tego, że obawia się on kary za liczne przestępstwa, które popełnił. Jak zauważa, wszystkie osoby, które brały udział w spotkaniu były przesłuchiwane w prokuraturze i żadna z nich nie potwierdziła jego wersji. - To dowodzi, że Marcin W. to kłamczuch i manipulator. Myślę, że wiele oszukanych przez niego osób może to potwierdzić - przekonuje Falenta.
Marek Falenta jest pytany także o kwestię łapówki dla Michała Tuska. - Odpowiedź na to pytanie pozostawię sobie na komisję śledczą bądź weryfikacyjną - odpowiada.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"TVP swój cel osiągnęła". Ekspertka o debacie Tusk - Morawiecki
Rewelacje Marcina W. ws. afery podsłuchowej
"Newsweek" opublikował wyniki dziennikarskiego śledztwa. Jak twierdzą dziennikarze tygodnika, nagrania z afery podsłuchowej w restauracji "Sowa i Przyjaciele", zanim wstrząsnęły polską opinią publiczną, trafiły do Rosji. Tygodnik przytacza zeznania Marcina W. Mężczyzna był wspólnikiem Marka Falenty w jego węglowych interesach.
Jak zeznał Marcin W., Falenta prosił, by zorganizował mu spotkanie z Rosjanami. Miał spytać, "czy są zainteresowani nagraniami różnych ważnych osób". Do spotkania w Kemerowie miało dojść w maju 2014 roku. "Była zorganizowana kolacja i później impreza przeniosła się do sauny i trwała z udziałem prostytutek. W pewnym momencie Prokudin poprosił Marka Falentę, aby wyszli z przedstawicielem ich służb. Nie było ich około godziny, gdzie poszli, nie wiem. Marek Falenta w hotelu powiedział mi, że dogadał się z Ruskimi. Jak go spytałem, za ile i co im sprzedał, powiedział, że sprzedał im wszystko, a za ile, to mi nie powie" - miał zeznać Marcin W.
Po tych doniesieniach klub Koalicji Obywatelskiej złożył wniosek o powołanie komisji śledczej ds. działań organów państwa w sprawie afery podsłuchowej, obejmujący okres od 1 lipca 2013 r. do 20 października 2022 r. Donald Tusk stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u. Uznał też Marcina W. za wiarygodnego świadka.
W reakcji na słowa szefa PO minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył rzekomo łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera".
Michał Tusk oświadczył w rozmowie z Wirtualną Polską, że to "totalne bzdury", że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma "od lat".
Źródło: "Rzeczpospolita", WP Wiadomości
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski