Donald Tusk: szkoda, że nie będzie Polski na szczycie, ale to nie tragedia
Szkoda, że w czasie szczytu UE dot. uchodźców nie będzie Polski "przy stole", ale to nie tragedia - ocenił wieczorem szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Dodał, że "postara się dopilnować", by nasz kraj nie "poniósł na Malcie strat".
10.11.2015 | aktual.: 12.04.2016 17:52
Ustępujący wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski poinformował, że to premier Czech Bohuslav Sobotka będzie prezentował polskie stanowisko podczas nieformalnego szczytu Unii na Malcie. Zaznaczył, że zdecydowano się na poproszenie Czechów m.in. dlatego, że w tej chwili kraj ten przewodniczy grupie Wyszehradzkiej. - Strona czeska zna doskonale polskie stanowisko w sprawie uchodźców, jest ono bardzo zbliżone do tego, które prezentują Czesi. Ale oczywiście przesłaliśmy szczegółowe wytyczne - dodał Trzaskowski. Informację tę potwierdziła również Ewa Kopacz.
O sprawę był pytany we wtorek wieczorem Donald Tusk na Malcie, gdzie przywódcy państw UE i Afryki spotkają się w środę i czwartek, by znaleźć wspólne rozwiązania, które pozwolą złagodzić obecny kryzys migracyjny.
- Szkoda, bo z całą pewnością lepiej decyduje się o tak wrażliwych kwestiach jak polityka wobec uchodźców, że nie będzie Polski przy stole. Ale oczywiście nie jest to żadna tragedia - nie przesadzajmy. Rozumiem, że zmiana rządu, pierwsze posiedzenie Sejmu, pierwsze miesiące urzędowania prezydenta - że to wszystko powoduje, że może zabrakło refleksu lub pełnej orientacji, ale postaram się dopilnować, by nic takiego się nie wydarzyło, co by mogło spowodować jakiekolwiek straty dla Polski - powiedział Tusk TVN24.
- Mówiąc zupełnie serio: szkoda, ale dramatu nie będzie - ocenił szef Rady Europejskiej. - Wydaje mi się, że to zupełnie niepotrzebne zamieszanie, ale tym razem to nie jest wina Tuska - zażartował.
Decyzją prezydenta Andrzeja Dudy inauguracyjne posiedzenie Sejmu VIII kadencji ma rozpocząć się w czwartek o godz. 13. W tym samym dniu o godz. 14.30 na Malcie ma rozpocząć się nieformalny szczyt UE ws. kryzysu migracyjnego. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu nowej kadencji, premier dotychczasowego rządu składa dymisję.
W związku z tym w ubiegły piątek premier Kopacz zwróciła się do prezydenta Dudy, by to on reprezentował Polskę na szczycie UE 12 listopada. Minister w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski oświadczył wówczas, że premier może złożyć dymisję wcześniej albo zrobić to w piśmie skierowanym do marszałka seniora Sejmu. W obu tych przypadkach - zapewnił Szczerski - prezydent przyjmie dymisję i - zgodnie z konstytucją - powierzy premier i rządowi dalsze pełnienie obowiązków, co umożliwi Kopacz udział w szczycie UE.
Szczerski podkreślał również, że pierwsze posiedzenie Sejmu może trwać dłużej niż jeden dzień. PiS zapowiedziało wówczas, że złoży wniosek o przerwę w pierwszym posiedzeniu Sejmu, tak by trwało ono dłużej i Kopacz miała możliwość zarówno udziału w szczycie unijnym, jak i była obecna w Sejmie.
We wtorek rzecznik rządu Ewy Kopacz poinformował, że premier zwróciła się do prezydenta o przesunięcie terminu pierwszego posiedzenia Sejmu z 12 listopada na piątek 13 listopada "lub na inny dogodny dla prezydenta termin"; ma to na celu - jak mówił - umożliwienie premier udziału w szczycie UE.
Szczerski powiedział we wtorek w TVN24, że premier ma złożyć dymisję "na pierwszym posiedzeniu Sejmu, a nie w pierwszym dniu pierwszego posiedzenia Sejmu".
"Pierwszego dnia - 12 listopada - jak rozumiem, Sejm się ukonstytuuje, wybierze marszałka, podejmie inne decyzje. 13 listopada pani premier Kopacz, po powrocie (ze szczytu UE), będzie mogła spokojnie, w drugim dniu posiedzenia Sejmu, złożyć dymisję. Chyba, że chce to zrobić wcześniej pisemnie, to nie ma takiego problemu" - powiedział Szczerski.
Jak dodał, "wszystko uczyniono, każdą rzecz, którą można było uczynić ku temu, żeby pani premier Kopacz mogła spokojnie 13 listopada złożyć dymisję". - Tak jak sobie tego w ostatnim komunikacie, bo te komunikaty się zmieniały nieustannie, zażyczyła - dodał prezydencki minister.