Donald Tusk: sukces Polski ws. budżetu UE - zasługa strategii negocjacyjnej
Premier Donald Tusk ocenił, że sukces Polski na szczycie UE ws. budżetu na lata 2014-2020 to zasługa strategii negocjacyjnej, która połączyła interesy polskie i europejskie oraz decyzji kadrowych. Szef rządu skrytykował próby "dezawuowania polskiego sukcesu".
14.02.2013 | aktual.: 14.02.2013 15:07
- Polska w ramach budżetu UE na lata 2014-20 wynegocjowała więcej, choć Europa postanowiła wydawać mniej - podkreślił szef rządu na konferencji prasowej.
Jak mówił, spotyka się z "nie najmądrzejszymi opiniami, że Polsce należały się jakieś pieniądze". - W Europie nie ma zasady, że komuś się definitywnie coś należy, kiedy się rozmawia o pieniądzach. Niektórzy dostali mniej niż się spodziewali, niektórzy więcej niż można się było spodziewać - zaznaczył. Podkreślił, że Polska ma prawo do satysfakcji z wyniku negocjacji unijnych. - Przekonują o tym liczby - zaznaczył.
Tusk powiedział, że w trakcie "taktycznej rozgrywki ostatniej nocy" negocjacji budżetowych, najważniejsze dla Polski były trzy kwestie: poziom unijnego dofinansowania inwestycji; tzw. kwalifikowalność VAT oraz możliwość przesuwania środków między poszczególnymi filarami.
Po pierwsze - poinformował - chodziło o utrzymanie poziomu dofinansowania projektów inwestycji na dotychczasowym poziomie. Jak mówił, do ostatniej chwili na stole negocjacyjnym była propozycja obniżenia poziomu finansowania przez UE inwestycji o 10 proc. - z 85 proc. do 75 proc. - Były pomysły, żeby jeszcze niżej ten pułap obniżyć. Udało się utrzymać dofinansowania na poziomie 85 proc. - wskazał szef rządu.
Jak podkreślił, pułap dofinansowania jest tym ważniejszy dla danego kraju, im więcej bierze on pieniędzy z Unii, a Polska bierze ich najwięcej. - Mamy najwięcej projektów w Europie, najwięcej pieniędzy wydajemy ze środków europejskich, więc tym więcej musielibyśmy wydać z własnych środków, gdyby ten pułap dofinansowania był niższy - podkreślił Tusk.
Drugim dla Polski kluczowym zagadnieniem - mówił szef rządu - była tzw. kwalifikowalność VAT. Jak powiedział premier, propozycja była taka, by VAT nie był kosztem, który można rozliczać w ramach dotacji unijnych, ale musiałby być pokrywany ze środków krajowych. - Dla samorządów przede wszystkim, ale też dla NGO-sów, zagrożenia gigantyczne - zaznaczył. Jak powiedział, "dosłownie do ostatniej minuty" pilnował, by w ostatecznym projekcie znalazł się zapis korzystny dla Polski.
Trzecia ważna dla naszego kraju sprawa - wyliczał szef rządu - to kwestia możliwości przesuwania środków pomiędzy różnymi filarami. - Mieliśmy świadomość, że nie uzyskamy prolongaty możliwości dofinansowania dopłat bezpośrednich z budżetu narodowego, a nie chcieliśmy, aby polski rolnik był zagrożony wyraźnym ubytkiem, jeśli chodzi o wysokość dopłat bezpośrednich - powiedział szef rządu.
Z tego względu - podkreślił - kwestia elastyczności była tak ważna - bo umożliwia rządowi proponowanie w budżecie państwa przesunięć, które spowodują, że dopłaty bezpośrednie nie będą niższe, niż wtedy, gdy była formalna zgoda UE na dopłaty z budżetu państwa.
Jak zauważył, w niektórych środowiskach politycznych pojawiają się próby dezawuowania polskiego sukcesu. - Ja uważam, że niezależnie od tego, kto czuje się sprawcą danego sukcesu, jak Polakom się coś udaje, to lepiej solidarnie się z tego cieszyć - podkreślił.
Premier zaznaczył, że ci, który zarzucają jemu i jego ministrom, że podczas szczytu nie pracowali wystarczająco intensywnie, nie mają pojęcia, o czym mówią. Jak podkreślił, ostatnia noc negocjacji w Brukseli nie była biernym wyczekiwaniem na sukces, ale czasem bardzo intensywnych spotkań bilateralnych i multilateralnych.
Wśród czynników polskiego sukcesu na szczycie, premier wymienił m.in. budowę koalicji państw przyjaciół polityki spójności. - Byłem gospodarzem spotkania kilkunastu premierów i ministrów spraw zagranicznych państw przyjaciół polityki spójności, dwukrotnie spotkałem się z przewodniczącym Rady Europejskiej Van Rompuyem, miałem obiad roboczy z Jose Manuelem Barroso, miałem bilateralne spotkania z prezydentem Francji, z kanclerz Niemiec, z premierem Słowacji, premierem Łotwy - wymieniał szef rządu.
- Gdyby PiS rządził i prowadził negocjacje w sprawie unijnego budżetu, to ręka w rękę z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem ciąłby budżet do samej kości - powiedział Tusk. Jego zdaniem politycy PiS usiłowali samym sobie oraz Polakom "bezskutecznie, bo sami w to nie wierzyli", wmówić, że nie ma nic lepszego niż współpraca z premierem Wielkiej Brytanii na rzecz oszczędności budżetowych.
- Nie chcę być okrutny dla niektórych premierów, ale tabele pokazują, gdzie znalazły się te państwa, które uznały za stosowne wesprzeć Brytyjczyków w redukcji budżetu - dodał szef rządu.
Premier za kolejne źródło sukcesu Polski na szczycie uznał strategię negocjacyjną, która połączyła interesy polskie i europejskie oraz decyzje kadrowe. - Udało nam się zbudować strategię, która interes polski idealnie wplotła w ogólną proeuropejską melodię na rzecz wzrostu całego kontynentu - mówił Tusk.
- Nie byłoby tego sukcesu, sukcesu Europy i w tym sukcesu Polski, gdyby nie Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu - przekonywał. Jak przypomniał, bronił nominacji dla Lewandowskiego na unijnego komisarza ds. budżetu, choć "wielu uważało, że budżet jest tylko kłopotem, że posiadanie komisarza ds. budżetu, to kajdanki i to utrudni nam negocjacje".
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli propozycja Komisji Europejskiej będzie propozycją oszczędnego budżetu, bez silnej polityki spójności, to nie uchronimy polskiego interesu. Podstawą było więc - i to była kluczowa rola Lewandowskiego i ministra Piotra Serafina - przekonanie Europy, że duży budżet jest w interesie całej Europy i równocześnie Polski - podkreślił premier.
Jak przypomniał, pierwotna propozycja budżetu UE na lata 2014-2020 przygotowana przez Komisję Europejską była "imponująca", co oznacza, że - jak mówił premier - było z czego schodzić.
Tusk wyraził ponadto nadzieję, że dalsze negocjacje budżetowe prowadzone przez prezydencję irlandzką skutecznie doprowadzą do wiosennego zaakceptowania budżetu, w kształcie, który dla Polski jest może nie idealny, ale optymalny.
W ocenie szefa rządu konstrukcja budżetu UE daje europarlamentowi margines na negocjacje. - Intuicja mi podpowiada, że PE nie będzie zainteresowany tym, aby zablokować budżet, tylko żeby uzyskać w nim takie rozstrzygnięcia, które zwiększą rolę parlamentu w dyspozycji tym budżetem, być może z korzyścią dla wszystkich - ocenił premier.
Według niego PE w pierwszym głosowaniu wyrazi niezadowolenie, ale nie zablokuje budżetu.
Premier dodał, że teoretycznie można sobie wyobrazić, że PE zawetuje budżet. - Wtedy wracamy do budżetów rocznych, które co do kwot nie byłyby złe dla Polski, natomiast co do mechanizmów byłyby bardzo trudne do uchwalania - powiedział. Dodał jednak, że teoretycznie roczne budżety mogłyby być bardziej korzystne finansowo dla Polski.
Premier odniósł się także do zaplanowanej na 20 lutego wizyty szefa PE Martina Schulza w Warszawie. Tusk przewiduje, że będzie on prezentował póki co "twarde stanowisko" ws. budżetu. - Tym bardziej, że on wie, że to twarde stanowisko jest najbardziej propolskim stanowiskiem, jakie można sobie wyobrazić - dodał Tusk.
Nowy wieloletni budżet UE na lata 2014-2020 przewiduje wydatki na poziomie 960 mld euro w zobowiązaniach oraz 908,4 mld euro w płatnościach. Pod naciskiem płatników netto z Wielką Brytanią na czele, na nową siedmiolatkę jest mniej o blisko 40 mld euro, czyli ok. 3 proc. Ocalone przed cięciami zostały polityka spójności i Wspólna Polityka Rolna - obie nawet zyskały w ostatniej wersji projektu budżetu.