Donald Tusk odczytał w exposé manifest Piotra Szczęsnego. Rodzina komentuje
- Chciałbym wierzyć w to, że premier - przytaczając słowa mojego taty - na tym nie poprzestanie i na poważnie będzie je realizował - stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Szczęsny, syn Piotra Szczęsnego, który podpalił się w 2017 roku w Warszawie. Jego manifest przywołał w swoim exposé premier Donald Tusk.
Spory fragment swojego wystąpienia Donald Tusk poświęcił samobójczej śmierci Piotra Szczęsnego, który w 2017 roku w proteście przeciwko działaniom rządu PiS podpalił się przed Pałacem Kultury i Nauki. - Już 6 lat temu ktoś tak precyzyjnie nazwał lęki, niepokoje i złość, jakie rodziły się w polskich sercach - stwierdził premier i odczytał manifest "Szarego człowieka".
- Byłam totalnie zaskoczona, nie spodziewałam się tego w najśmielszych wyobrażeniach. Jednak już na początku exposé czułam, że Donald Tusk do tego zmierza. To dla mnie wzruszający moment. Bardzo wielu moich przyjaciół napisało mi, że płaczą i są poruszeni. To ważne, bo w tym wszystkim nie czuję się sama - mówi Ewa Negrusz-Szczęsna, wdowa po Piotrze Szczęsnym w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Jeśli chodzi o sens czynu mojego męża, to wiele razy powtarzałam, że gdybym mogła, chciałabym, żeby to się nie stało. Jednak, jeśli do tego doszło, to każde godne upamiętnienie mojego męża jest ważne - dodaje Ewa Negrusz-Szczęsna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kwaśniewski o nowym rządzie Tuska i erozji PiS
Spotkanie z Donaldem Tuskiem? "Nie byłoby to najlepsze rozwiązanie"
Krzysztof Szczęsny, syn Piotra Szczęsnego również pozytywnie odbiera wystąpienie Tuska i wykorzystanie manifestu jego ojca.
- Mój tato jest postacią publiczną i każdy może odnieść się do jego manifestu. Jeśli Donald Tusk po niego sięgnął, to stoi teraz przed ogromną odpowiedzialnością. To są sprawy bardzo poważne, to nie było przeczytanie jakiejś opinii, ale słów zawartych w określonym kontekście, tragedii. Chciałbym wierzyć w to, że premier - przytaczając słowa mojego taty - na tym nie poprzestanie i na poważnie będzie je realizował - uważa.
Ewa Negrusz-Szczęsna pytana przez WP, czy zgodziłaby się na spotkanie z Donaldem Tuskiem, gdyby je zaproponował, odpowiada: - Musielibyśmy to przemyśleć. Choć na ten moment to chyba nie byłoby najlepsze rozwiązanie. Dla mnie trudne i nieznane jest poruszanie się w świecie polityki.
Mariusz Błaszczak: Najpodlejsze co można zrobić
Już w trakcie wystąpienia Donalda Tuska z ław sejmowych zajmowanych przez posłów Prawa i Sprawiedliwości popłynęło w kierunku premiera pytanie, czy "zaraz się nie rozpłacze?". - Nie rozpłaczę się - odpowiedział Tusk, a na przytyk zareagował również marszałek Sejmu Szymon Hołownia. - Nie musicie się państwo zgadzać z poglądami tego człowieka, ale w obliczu śmierci proszę o szacunek. Ten człowiek oddał życie za swoje przekonania.
- Słyszeliśmy te okrzyki w Sejmie. Jest to smutne, ale w żadnym stopniu niezaskakujące - komentuje Krzysztof Szczęsny.
Rodzina nie chciała jednak odnieść się do słów Mariusza Błaszczaka, który w Sejmie stwierdził, że wykorzystanie listu samobójcy to "najpodlejsze, co można zrobić". Po czym zacytował list człowieka, który podpalił się przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów w 2011 roku, gdy szefem rządu był Donald Tusk.
Krytyka exposé Donalda Tuska
Fragment exposé Donalda Tuska wywołał falę komentarzy. "Donald Tusk cytuje manifest 'zwykłego, szarego człowieka', czyli Piotra Szczęsnego, który dokonał samospalenia przy Pałacu Kultury i Nauki. List samobójcy, jako element exposé, mocne" - skomentowała Karolina Opolska z Katedry Dziennikarstwa i Nowych Mediów Collegium Civitas.
"Premier Donald Tusk z mównicy sejmowej cytuje list pożegnalny Piotra Szczęsnego. Szef rządu kompletnie nie zdaje sobie sprawy, jak szkodliwy jest ten ruch. Ciągle nie rozumiemy, jak niebezpieczny jest efekt Wertera" - dodał Marek Mikołajczyk z "Dziennika Gazety Prawnej".
- Nikt dotąd nie poszedł w jego ślady i mamy nadzieję, że tak pozostanie. Zawsze podkreślamy, jakie to było dla nas traumatyczne, i że oddalibyśmy wszystko, żeby to się w ogóle nie wydarzyło - stwierdza Ewa Negrusz-Szczęsna.
Manifest Piotra Szczęsnego
Piotr Szczęsny zmarł 29 października 2017 roku w warszawskim szpitalu przy ul. Szaserów. Dziesięć dni wcześniej na placu Defilad postawił megafon i puścił utwór "Kocham wolność" Chłopców z Placu Broni. Rozsypał wokół ulotki, oblał się łatwopalnym płynem i podpalił, krzycząc: "Protestuję!".
Szczęsny zostawił list, w którym napisał m.in.:
"Ja, zwykły, szary człowiek wzywam was wszystkich - nie czekajcie dłużej! Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj, zanim całkowicie pozbawi nas wolności. A ja wolność kocham ponad wszystko, dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi, i że nie będziemy czekać aż wszystko zrobią za was politycy, bo nie zrobią. Obudźcie się, jeszcze nie jest za późno!".
Paweł Figurski, dziennikarz Wirtualnej Polski