Chwila ciszy podczas spotkania. Tuskowi załamał się głos

- Oni zamiast dać godne warunki nauczycielom, zaproponowali ten słynny podręcznik "Historia i Teraźniejszość". Tam jest wiele różnych bardzo dziwnych, czasami strasznych tez - mówił Donald Tusk. W wymienionym podręczniku in vitro autor nazywa "hodowlą ludzi". Były premier, komentując tę kwestię, nie krył emocji.

Donald Tusk w Jaktorowie
Donald Tusk w Jaktorowie
Źródło zdjęć: © East News | Pawel Wodzynski
Sara Bounaoui

11.08.2022 | aktual.: 11.08.2022 20:17

Podręcznik do nowego przedmiotu Historia i Teraźniejszość jeszcze przed pierwszym dzwonkiem wzbudza ogromne emocje. Tym razem zawrzało w związku z fragmentem na temat in vitro.

"Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny. Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowla. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?" - napisano w podręczniku.

"Nie ma dla nich granic łajdactwa"

Do tego właśnie fragmentu odniósł się także Donald Tusk. - Dzisiaj odkryłem maluteńki rozdział o in vitro. W tym podręczniku Czarnek i jego współpracownicy zamieścili takie słowa: dzieci z in vitro, to jest hodowla ludzi, kto będzie kochał takie dzieci - tłumaczył Tusk.

- Jest około 100 tys. dzieci i dorosłych, Polaków tu żyjących i chodzących do szkół. Być może w każdej polskiej szkole jest dziecko z in vitro. Kochane przez rodziców i dziadków - oburzył się były premier. Mówiąc to, nie krył emocji. - To dziecko dostanie taki podręcznik i przeczyta, że jest dzieckiem z hodowli, którego nikt nie kocha - kończył, łamiącym się głosem.

- Jeśli coś takiego proponuje się polskiej szkole, to znaczy, że nie ma dla nich granic łajdactwa - dodał Tusk.

"Hodowla dzieci to niebezpieczne określenie"

W sprawie określenia "hodowla dzieci" negatywnie wypowiedzieli się także eksperci. Dorota Gawlikowska stwierdziła, że używanie takiego określenia jest niebezpieczne.

"Mówi ono dzieciom, które przyszły na świat dzięki pomocy medycyny, że nie są naprawdę kochane. Nie da się ich kochać, bo są owocem procesu technologicznego, nie przyszły na świat z miłości, ale w wyniku zawarcia transakcji handlowej pomiędzy ich rodzicami a kliniką, w której się poczęły. Aż trudno sobie wyobrazić, co może czuć młody człowiek, który czyta takie zdanie" - pisze psycholog.

Stowarzyszenie "Nasz Bocian" zaznacza, że statystycznie w każdej klasie jest jeden uczeń, który przyszedł na świat dzięki in vitro. - Będziemy protestować przeciwko temu podręcznikowi w szkołach, w których są nasze dzieci. Nauczyciel nie ma obowiązku korzystać z tego podręcznika i wszędzie gdzie się da ten podręcznik oprotestować, zrobimy to. Ja na pewno w szkole mojego dziecka to zrobię. Zastanawiamy się też, czy nie zgłosić tego do prokuratury jako mowy nienawiści - mówiła dla WP Barbara Szczerba ze stowarzyszenia.

Zobacz także
Komentarze (1580)