PolskaDonald Tusk: J. Kaczyński na wszystkich pohukuje

Donald Tusk: J. Kaczyński na wszystkich pohukuje

(RadioZet)

Donald Tusk: J. Kaczyński na wszystkich pohukuje
Źródło zdjęć: © RadioZet

Obraz

Gościem Radia ZET jest Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Moje uszanowanie. No właśnie, lider? Czy przeciwko panu szykuje się spisek, czy są już panowie, którzy są w blokach startowych i chcą zająć pana miejsce? Niewykluczone, ale żeby to był spisek, to coś za głośno. Jest rzeczą zrozumiałą, bo Platforma jest dziś czymś bardzo wartościowym i taka wewnętrzna konkurencja znaczyłaby tylko tyle, że warto być szefem Platformy. Nie widzę w tym nic zdrożnego. Jak byłby Platforma Obywatelska z Bronisławem Komorowskim na czele? Nie sądzę, żeby się wiele różniła od PO Donald Tuska, jeśli mówimy o koncepcjach prowadzenia Platformy, o takiej politycznej strategii. W tych zasadniczych momentach dla Platformy jakiś istotnych różnic między myśleniem Bronisława Komorowskiego, a moim, nie zauważyłem. Tutaj nie ma problemu jakiegoś znaczącego przełomu. W tak dużej partii natomiast, jak Platforma, ludzi z aspiracjami i z uzasadnionymi ambicjami - a Bronisław Komorowski jest poważnym
politykiem - nie brakuje nigdy. Uważam to za rzecz zupełnie normalną, chociaż nie wiem, czy pewną, bo nie ma żadnych potwierdzeń, nie ma żadnych zgłoszonych kandydatów. Ale gdyby się tak stało, nie widzę w tym nic zdrożnego. W drugim bloku startowym prawdopodobnie stanie Jan Rokita. Mało prawdopodobne, ale gdyby stanął to nabrałoby to już rumieńców. Wtedy potwierdziłoby się to, o czym mówię z wielką satysfakcją od lat, że Platforma to jest partia, gdzie ludzie ze sobą dyskutują i konkurują. Z Platformy nikt, nawet ja – powiem nieskromnie – nie zrobi partii wodzowskiej, gdzie bez cienia wątpliwości akceptuje się wszystko, co przewodniczący partii każe. Gdyby było tak, że będzie nas dwóch, trzech, czterech aspirowało do roli przewodniczącego, przeżyjemy. Czyli na kongresie, spotkaniu Platformy Obywatelskiej uderzy się pan w pierś, powie, że podaje się do dymisji, w związku z tym, że przegrałem wybory prezydenckie, przegrałem wybory parlamentarne, nie doszło do koalicji z PiS-em i teraz panowie i panie wszystko
w waszych rękach. Chciałaby pani, ale nie. Nie, nie podaję się do dymisji. Kończy się kadencja władz Platformy na wszystkich szczeblach, minęły trzy lata od kolejnych wyborów, a u nas co trzy lata następują kolejne wybory. Będę oczekiwał od wszystkich, na tyle, na ile mogę, współodpowiedzialności za losy Platformy. Ja mam poczucie – umiarkowanego, bo nigdy do końca jej nie będę miał – ale raczej mam poczucie satysfakcji, takiego postępu Platformy i sukcesu Platformy. A na czym polega sukces Platformy, kiedy w Sejmie przemawia Jarosław Kaczyński, a Donald Tusk milczy? Kiedy Jarosław Kaczyński mówi o straconych 17 latach i o tym, że był tylko jeden dobry rząd, rząd Jan Olszewskiego, Donald Tusk milczy. Nic nowego Jarosław Kaczyński nie powiedział, w porównaniu do tego, co mówił 100 dni temu. Jeśli tak podejść normalnie i rzetelnie do tej debaty o 100 dniach Kazimierza Marcinkiewicza, ocenialiśmy wystąpienie i dorobek 100 dni rządu Kazimierza Marcinkieiwcza. Głos zabrał Zbigniew Chlebowski, który jest
wiceszefem klubu. Ale jak pan zauważył zapewne, jest pan politykiem od wielu lat, głos Kazimierza Marcinkiewicza zniknął, najważniejszy tego dnia był głos Jarosława Kaczyńskiego. Tylko dlatego, że mówił głośno, nawet czasami pokrzykiwał i pohukiwał. Albo na salę sejmowa, albo na opozycję, albo na prawników, albo na dziennikarzy. Albo na Platformę Obywatelską. Chociaż tu nie odważył się wymienić ją z nazwy ani razu. Generalnie pohukiwał, jak mu się to zdarza od kilkudziesięciu dni, na wszystkich. Ja nie widzę powodu, aby każde, a szczególnie agresywne wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, wymagało natychmiastowej mojej rekcji. Tym bardziej, że dobrze, żebyśmy nie pozwolili narzucić jednemu z polityków, takiemu najbardziej zaciętemu, takiego stylu debaty publicznej. Takiego, że każda zaczepka, każdy atak, każda agresja musi spowodować, że na sali sejmowej każdy na każdego wrzeszczy. Jeśli przyjrzelibyście się państwo nie wysokości tonu, nie gestykulacji, tylko zawartości wystąpienia, to jedynym politykiem, który
rzetelnie i - moim zdaniem - bardzo trafnie ocenił 100 dni rządu Marcinkiewicza był poseł Zbigniew Chlebowski. A to, że nie wykrzykiwał i nie wymachiwał pięścią pod niczyimi adresem, to może dzisiaj takie spokojne mówienie nie jest w modzie, ale ja Chlebowskiemu pogratulowałem. Nie dziwię się, że mu pan pogratulował, jest z pana partii, więc trudno, żeby pan go zbeształ. Ale nie każdemu gratuluje wystąpień. W każdym razie, nie przeszedł pana dreszcz po plecach, kiedy pan słuchał wystąpienia pana prezesa? Ale dreszcze podziwu, emocji? Nie wiem jaki, dreszcz. Nie, żaden. Nie był pan zaskoczony? Nie chcę wyzłośliwiać się nt. Jarosława Kaczyńskiego, ale powtórzę coś, co mnie się wydaje oczywiste i raczej dziwię się, że kilku komentatorom i politykom dreszcz przeszedł, ponieważ nihil novi w tym wystąpieniu. To, że Jarosław Kaczyński, podobnie jak 15 lat temu, tak jak i dzisiaj, od czasu do czasu uznaje za stosowne ogłosić, że cały świat jest przeciwko niemu, ale on z tym światem zrobi porządek, to ja się zdążyłem
do tego przyzwyczaić. Ale teraz wiemy, kto naprawdę rządzi. Prezes Kaczyński. Jeśli pani miała, co do tego wątpliwości... No miałam, jeszcze troszkę miałam. Słyszałem z pani ust wiele razy, z Radia ZET, i była pani jedną z pierwszych osób w Polsce, która odkryła, jaki naprawdę układ rządzi Polską. Prezydent przejął inicjatywę w sprawie projektu ustaw o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Jak pamiętamy, był spór między Zbigniewem Wassermannem, a Radosławem Sikorskim, ministrem obrony narodowej, nt. WSI. I ten spór był, zdaje się, nie do rozwiązania metodami konwencjonalnymi. Głośno było, że Radosław Sikorski, minister obrony narodowej, chcę przynajmniej w części zachować WSI, a pan Wassermann chciał się radykalnie z tymi służbami rozprawić. Blokowali się nawzajem, w związku z tym, prezydent Lech Kaczyński pokazał, że nie tylko Jarosław Kaczyński rządzi, ale i że on ma pewne prerogatywy jako prezydent. Ale co to oznacza dla WSI, to jest lepiej gorzej? Zobaczymy. Nikt z nas nie zna szczegółów oby
projektów. Ten spór na razie jest taki sporem tajemniczym, wiadomo tylko mniej więcej, w jakim kierunku ministrowie szli, ale ja nie znam szczegółów żadnego z tych projektów. Jak pan ocenia wczorajsze spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z doradcą Władymira Putina? Parę zdań zamieniliśmy przed audycją z panią redaktor i doszliśmy do zgody, że dobrze jest gdy ktoś skutecznie działa na rzecz ocieplenia stosunków polsko-rosyjskich, bo przecież wiele osób w Polsce obawiało się, że prezydentura Lech Kaczyńskiego może oznaczać jeszcze pogorszenie relacji polsko-rosyjskich. Ale z drugiej strony robić atmosferę sukcesu z faktu, że prezydent przyjął doradcę, to jakiejś szczególnej sytuacji dyplomatycznej chyba nie mamy. Tym bardziej, że w relacjach odwrotnych prezydent Rosji kazał nieraz bardzo długo czekać prezydentowi Polski. A tutaj doradca Rosji, bez pukania i proszenia, znajduje natychmiast taką możliwość aby być przyjętym przez prezydenta Polski. Ale jeśli to ma sprzyjać poprawie stosunków polsko-rosyjskich
to może takie poświęcenie ze strony Lecha Kaczyńskiego było potrzebne. Pamięta pan, jak był pan u prezydenta Kaczyńskiego, to potem przeczytałam, że Jarosław Kaczyński powiedział, że nie mają do pana zaufania, w związku z tym, prezydent Kaczyński nagrał panów rozmowę. Stał dyktafon wtedy? Tak. Prezydent Lech Kaczyński uprzedził, że będzie spotkanie moje i Rokity nagrywane. Już w czasie moich spotkań prezydent Kaczyński uznał, że jednak odzyskał zaufanie. I nie nagrywał pana? Przynajmniej nie w widoczny sposób. Jeszcze przed programem bardzo pan się zdenerwował, jak pan zobaczył, że mam przed sobą „Gazetę Stołeczną”, a tu, w tej gazecie jest mowa o pana kolegach z Platformy, którzy wykorzystali TBS – Towarzystwo Budownictwa Społecznego dla swoich własnych korzyści, załatwiając mieszkania sobie, swoim żonom. Straszny wstyd. Czytałem tą pierwszą publikację, dotyczy dwóch osób, na szczęście nie są to postacie kluczowe dla stołecznej Platformy, ale to wystarczająco ważna sprawa i obie te osoby albo wyjaśnią w
każdym szczególe, także na drodze sądowej, bo będę to musiały wyjaśnić na drodze sądowej, jeśli gazeta przekłamała. A jeśli nie, to na pewno w trybie bardzo szybkim pożegnają się z działalnością publiczną, przynajmniej w Platformie. Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)