Dominik Tarczyński znów zaszalał. Świadkowie lotu do Meksyku zdradzają, jak się zachowywał
Dominik Tarczyński to bardzo aktywny i zapracowany poseł. Dlatego, kiedy tylko może, ucieka na krótki urlop. Swego czasu słynna była jego podróż do USA, a dokładnie do Miami. Ale dociekliwi internauci sprawdzili numer rezerwacji i okazało się, że celem podróży jest Baku w Azerbejdżanie.
Ale tym razem Tarczyński z partnerka poleciał do Meksyku. Wypad do Ameryki Środkowej zorganizował w Nowy Rok. Z tego faktu niezbyt zadowoleni byli jednak inni podróżujący.
"Lecieliśmy z Tarczyńskim i jego partnerką, zwaną przez posła 'Agą72', do Cancun" - wyjaśnia "Faktowi" świadek. "Poseł miał wykupione bilety w klasie ekonomicznej, ale robił wszystko, żeby odprawiono go jak VIP-a, bez kolejki. Naprzykrzał się nawet służbom chroniącym lotnisko" - opowiedział.
Poseł komentuje sytuację na lotnisku. "To bzdura"
Dominik Tarczyński sprawę zapamiętał jednak zgoła inaczej. "To bzdura! Byłem obrażany przez ludzi czekających obok. Część była pod wpływem alkoholu i nie podobała im się moja przynależność partyjna" - wyjaśnił.
Według jego relacji, opuścił kolejkę, żeby prosić o pomoc policję i straż lotniska.
Młody-gniewny z PiS. Słynie z ciętego języka - zobacz nagranie
I na koniec, jeszcze jedna historia ze słynnego lotu do Meksyku. Na pokładzie poseł spotkał znajomą, której tłumaczył, że musi lecieć klasą ekonomiczną. Podobno jak kupował bilety, to nie było już w klasie biznes. Kobieta była zaskoczona. Przyznała, że jest mnóstwo wolnych miejsc.