Dolny Śląsk. Zwierzę miało nowotwór wielkości noworodka. Właściciele twierdzili, że stracił apetyt
Marat żył w małym, brudnym kojcu, którego nigdy nie opuszczał. Był skrajnie wychudzony, konał na oczach swoich właścicieli. Ci nie przejmowali się jego losem.
11.11.2019 06:35
Inspektorzy z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w miejscowości Strzelce k. Świdnicy (woj. dolnośląskie) znaleźli skrajnie wychudzonego psa. Zwierzak żył w brudnym, małym kojcu. Marat konał na oczach właścicieli, którzy kompletnie nie przejmowali się jego losem - informuje tvp.info.
Właściciele nie widzieli żadnego problemu w stanie zdrowia psa - twierdzili, że Marat od kilku dni nie jadł, ale w przeciągu ostatniego dnia wrócił mu apetyt... Bezrefleksyjnie zareagowali na informację o odbiorze psa, a najbardziej zmartwili się informacją o konsekwencjach prawnych za zaniedbanie psa, bowiem za to przestępstwo grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności” - informuje DIOZ na swoim profilu na Facebooku.
Skrajnie wychudzony pies z niepokojąco wielkim wodobrzuszem trafił do przychodni weterynaryjnej. Podczas badania USG okazało się, że zwierzak ma ogromny guz na śledzionie. Lekarze zdecydowali o natychmiastowej operacji.
Operacja Marata trwała pięć godzin. Udało się usunąć ogromnego guza - wielkości noworodka. Pies stracił jednak dużo krwi, konieczne było jej przetaczanie.
Zwierzak czuje się już lepiej, choć rokowania dotyczące jego stanu zdrowia nadal są ostrożne.
Leczenie Marata można wesprzeć za pomocą zbiórki internetowej, która ruszyła na stronie Ratujemy zwierzaki.
Źródło: tvp.info, Facebook