Dolny Śląsk. Zwierzę miało nowotwór wielkości noworodka. Właściciele twierdzili, że stracił apetyt
Marat żył w małym, brudnym kojcu, którego nigdy nie opuszczał. Był skrajnie wychudzony, konał na oczach swoich właścicieli. Ci nie przejmowali się jego losem.
Inspektorzy z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w miejscowości Strzelce k. Świdnicy (woj. dolnośląskie) znaleźli skrajnie wychudzonego psa. Zwierzak żył w brudnym, małym kojcu. Marat konał na oczach właścicieli, którzy kompletnie nie przejmowali się jego losem - informuje tvp.info.
Właściciele nie widzieli żadnego problemu w stanie zdrowia psa - twierdzili, że Marat od kilku dni nie jadł, ale w przeciągu ostatniego dnia wrócił mu apetyt... Bezrefleksyjnie zareagowali na informację o odbiorze psa, a najbardziej zmartwili się informacją o konsekwencjach prawnych za zaniedbanie psa, bowiem za to przestępstwo grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności” - informuje DIOZ na swoim profilu na Facebooku.
Skrajnie wychudzony pies z niepokojąco wielkim wodobrzuszem trafił do przychodni weterynaryjnej. Podczas badania USG okazało się, że zwierzak ma ogromny guz na śledzionie. Lekarze zdecydowali o natychmiastowej operacji.
Operacja Marata trwała pięć godzin. Udało się usunąć ogromnego guza - wielkości noworodka. Pies stracił jednak dużo krwi, konieczne było jej przetaczanie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Zwierzak czuje się już lepiej, choć rokowania dotyczące jego stanu zdrowia nadal są ostrożne.
Leczenie Marata można wesprzeć za pomocą zbiórki internetowej, która ruszyła na stronie Ratujemy zwierzaki.
Źródło: tvp.info, Facebook