Dokumenty z teczki "Bolka" podrobione na szkodę Wałęsy? Śledztwo zakończone
- Czynu nie popełniono - stwierdziła prokuratura. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa nie podrobili na szkodę Lecha Wałęsy dokumentów w teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek”. Śledztwo umorzono.
Według prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa od 21 grudnia 1970 roku do 29 czerwca 1974 roku w Gdańsku nie podrobili dokumentów umieszczonych w teczkach tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek”. Poinformował o tym Instytut Pamięci Narodowej na swojej stronie internetowej.
Jak ustaliła prokuratura, 53 dokumenty, w tym zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, pokwitowania odbioru pieniędzy i doniesienia agenturalne, znajdujące się w teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek", są autentyczne.
Przypomnijmy, że śledztwo zostało wszczęte w lutym 2016 r. po tym, jak Wałęsa zaczął mówić o sfałszowaniu dokumentów z teczki. IPN zlecił później ekspertyzy z dziedziny pisma porównawczego.
- Z opinii biegłych wynika, że zobowiązanie do współpracy z SB i pokwitowania odbioru pieniędzy podpisał Lech Wałęsa - powiedział w styczniu szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski. Śledztwo było jednak kontynuowane. Czy teraz znalazło swój koniec? Pozostaje czekać, bo postanowienie wydane 28 czerwca 2017 r. o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocne.
Umorzenie, bo termin karalności minął
Prokuratura stwierdziła też, że sześć innych dokumentów załączonych do teczki pracy tajnego współpracownika zostało przerobionych przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Opatrzyli je pseudonimem "Bolek", ale doniesienia zostały sporządzone własnoręcznie przez współpracownika. W tym zakresie śledztwo zostało umorzone ze względu na upływ terminu karalności czynów.
Co więcej, jeszcze jeden dokument został przerobiony przez funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa. Sporządził on odpis doniesienia napisanego własnoręcznie przez tajnego współpracownika i opatrzył dokument pseudonimem "Bolek".
Kolejny dokument sporządził funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa na podstawie rozmowy przeprowadzonej z tajnym współpracownikiem i opatrzył go pseudonimem "Bolek". W tym zakresie również śledztwo zostało umorzone z powodu upływu terminu karalności czynów.
Początki sprawy
Jak się to wszystko zaczęło? W 2000 roku sąd lustracyjny uznał, że Lech Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, w którym zapewniał o braku współpracy z SB.
Jednak na początku 2016 roku Instytut Pamięci Narodowej zabezpieczył w domu gen. Kiszczaka dokumenty służb PRL z lat 1970-1976, m.in. teczkę personalną i teczkę pracy TW Bolka. Jeden z zabezpieczonych pakietów dokumentów zawierał teczkę personalną (liczącą 90 kart) i teczkę pracy (liczącą 279 kart) oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek".
Tezę o współpracy Lecha Wałęsy z SB przedstawiał w swoich książkach i publikacjach Sławomir Cenckiewicz. W mediach społecznościowych szybko odniósł się do informacji o umorzeniu śledztwa. - Pozamiatane! Pozdrawiam fałszerzy prawdy o Bolku: historyków, publicystów, prokuratorów, sędziów i polityków... - napisał.
Źródło: ipn.gov.pl/WP