Dokumenty podpisywane przez Samoobronę pod lupą
Gdy miesiąc temu premier usunął koalicję z rządu, nowa szefowa Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wzięła pod lupę dokumenty podpisywane przez ludzi Samoobrony. Szczególnie zdziwiły ją decyzje byłego wiceministra Bogdana Sochy - informuje "Gazeta Wyborcza".
Sprawa dotyczy Funduszu Inicjatyw Obywatelskich 2007. O pieniądze z tej puli mogą się starać organizacje pozarządowe, które przygotowują m.in. szkolenia, zajęcia sportowe, wyjazdy dla dzieci z najuboższych rodzin, wspierają lokalne inicjatywy.
W tym roku do przekazania było 12 mln zł. Ostatecznie na liście projektów przeznaczonych do finansowania znalazły się 293 pozycje zgłoszone przez organizacje z całej Polski. O tym, kto dostanie pieniądze, miały zdecydować punkty przyznane przez komisję ekspertów.
Stało się inaczej. Decyzję jednoosobowo podjął wiceminister Bogdan Socha. W czterech przypadkach zdecydował o przyznaniu pieniędzy, choć komisja zaopiniowała wnioski negatywnie. 89 organizacji dostało pieniądze, mimo że dostały mniej punktów niż wymagane minimum.
Kiedy mówiliśmy, że przydzielanie pieniędzy z pominięciem listy rankingowej i opinii ekspertów jest niezgodne z ustalonymi zasadami, minister odpowiadał, że w razie czego weźmie to na siebie - mówi pracownik Ministerstwa Pracy.
Sam Socha twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Mógłbym tej listy w ogóle nie brać pod uwagę - twierdzi były wiceminister. I dodaje, że wnioskował o dofinansowanie organizacji negatywnie ocenionych przez ekspertów z przyczyn społecznych.
Jednak organizacje, które dostały jego wsparcie z pominięciem procedur, nie mieszczą się w biednych wsiach, ale m.in. w Gdańsku, Bydgoszczy i Słubicach. W ostatnim z miast dotację - jedną z najwyższych, bo 250 tys. zł - otrzymał hufiec ZHP.