Dodatek od rządu w dobie kryzysu węglowego? "To wygląda śmiesznie"
Polska stoi u progu kryzysu węglowego. Premier Morawiecki i jego rząd zdecydowali się przeznaczyć jednorazowy dodatek w wysokości trzech tysięcy dla gospodarstw domowych, które ogrzewają węglem. – Od wprowadzenia dodatku na węgiel, węgiel się cudownie nie rozmnoży. To wygląda dosyć śmiesznie, bo tak jakby ktoś proponował dopłatę na towar, którego nie ma – ocenia w programie "Tłit" WP Były premier i europoseł Leszek Miller. – Problem jest tego typu, że premier i rząd od wielu miesięcy znali sytuację, zwłaszcza po wybuchu wojny w Ukrainie. Mieli wystarczającą ilość czasu, żeby przygotować Polskę na kłopoty z węglem – dodaje. Kto jest odpowiedzialny w państwie za tzw. lukę węglową? Czy kryzys może doprowadzić do dymisji Morawieckiego? – Problem polega na tym, że premier nie jest premierem. Premier nie kontroluje własnego rządu, pozwala na to, żeby poszczególni ministrowie – a zwłaszcza jeden, minister Ziobro – dyktowali mu warunki i premier cały czas zdaje sobie sprawę, że jego dalsza kariera i szefowanie rządem nie zależy od wyników jego pracy, tylko od kaprysu pana Kaczyńskiego. Inni członkowie Rady Ministrów wiedzą dokładnie to samo. To wpływa oczywiście bardzo na efektywność pracy rządu i tak jak premier nie jest premierem, to Rada ministrów nie jest Radą Ministrów – stwierdza Miller. – To ma bardzo negatywny wpływ na jakość rządzenia i stan spraw publicznych w Polsce – ocenia gość WP.