PublicystykaDochód podstawowy dla wszystkich? Yanis Varoufakis: Mamy prawo do lenistwa

Dochód podstawowy dla wszystkich? Yanis Varoufakis: Mamy prawo do lenistwa

Koncepcja systemu, w którym ty ciężko pracujesz i płacisz podatek dochodowy, podczas gdy ja żyję z efektów twojej wymuszonej dobroczynności, będąc bezrobotnym z wyboru, jest nie do utrzymania. Jeśli powszechny dochód podstawowy ma mieć legitymację społeczną, nie może być finansowany poprzez obłożenie podatkiem Małgosi, by zapłacić Jasiowi. Dlatego program ten nie powinien być finansowany z podatków, lecz z zysków z kapitału – pisze Yanis Varoufakis, były minister finansów Grecji. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach w ramach współpracy z Project Syndicate.

Dochód podstawowy dla wszystkich? Yanis Varoufakis: Mamy prawo do lenistwa
Źródło zdjęć: © East News | AP Photo/Petros Karadijas
Yanis Varoufakis

03.11.2016 | aktual.: 12.11.2016 18:05

Prawo do lenistwa tradycyjnie należało dotąd do posiadających majątki bogaczy, podczas gdy ubodzy musieli walczyć o godne pensje i warunki pracy, ubezpieczenia społeczne, powszechną służbę zdrowia i inne dobra zapewniające godne życie. Idea przyznawania ubogim bezwarunkowego dochodu pozwalającego na życie była wykluczana nie tylko przez potężnych i bogatych, ale też przez ruch pracowniczy, który wyznaje etykę opartą na wzajemności, solidarności i przyczyniania się do rozwoju społeczeństwa.

Kiedy kilka dekad temu przedstawiano pierwsze projekty wprowadzenia gwarantowanego dochodu podstawowego, za każdym razem wywoływały oburzenie ze strony związków pracodawców, związków zawodowych, ekonomistów i polityków. Ostatnio jednak idea ta znów zaczęła się pojawiać, tym razem z pokaźnym poparciem ze strony radykalnej lewicy, ruchu zielonych, a nawet libertariańskiej prawicy. Powodem jest wzrost znaczenia maszyn, które teraz, po raz pierwszy od początku ery industrializacji, mogą zlikwidować więcej miejsc pracy niż technologiczne innowacje są w stanie stworzyć - podważając zarazem pozycję "białych kołnierzyków".

Ale wraz z powrotem pomysłu powszechnego dochodu podstawowego powrócił też opór ze strony zarówno prawicy jak i lewicy. Prawicowcy wytykają, że wykreowanie wystarczająco wysokich dochodów budżetowych, aby sfinansować taki program, jest niemożliwe bez stłamszenia sektora prywatnego, a także dużego spadku podaży pracy i produktywności, ze względu na usunięcie zachęt do pracy. Lewicowcy martwią się, że powszechny dochód utrudniłby walkę o poprawę warunków pracy, usprawiedliwił bogatą klasę próżniaczą, naraził ciężko zdobyte prawa związków zawodowych (poprzez wzmocnienie pozycji firm takich jak Uber czy Deliveroo), podważył fundamenty państwa opiekuńczego, zachęcał do pasywności w życiu publicznym i promował konsumpcjonizm.

Promotorzy tej idei - zarówno na prawicy, jak i na lewicy – przekonują, że powszechny dochód podstawowy byłby wsparciem dla tych, którzy stanowią bezcenną wartość dla społeczeństwa, szczególnie kobiet w sektorze opiekuńczym czy artystów wykonujących niemal za darmo wielkie publiczne projekty. Ubodzy zostaliby wyzwoleni z podłego obowiązku ciągłego wykazywania, że kwalifikują się do otrzymywania pomocy, zaś sieć zabezpieczeń socjalnych, która potrafi zaplątać ludzi w sieci permanentnego ubóstwa, zostałaby zastąpiona platformą, na której można stanąć, aby sięgnąć czegoś wyżej. Młodzi otrzymaliby swobodę do eksperymentowania z różnymi ścieżkami kariery czy studiowania kierunków, które nie są uważane za lukratywne. Co więcej, w dzisiejszej gospodarce coraz bardziej skoncentrowanej na krótkoterminowych pracach i umowach, ze zmniejszającymi się i słabnącymi związkami zawodowymi, podstawowy dochód przywróciłby gospodarczą stabilność.

Kluczem do zrobienia kroku naprzód jest spojrzenie z nowej perspektywy na związek między źródłem finansowania powszechnego dochodu podstawowego, wpływem robotów oraz naszym rozumieniem tego, co oznacza bycie wolnym. To oznacza połączenie trzech propozycji: podatki nie mogą być właściwym źródłem finansowania dla takich programów; wzrost znaczenia maszyn musi zostać zaakceptowany; a powszechny dochód podstawowy jest głównym warunkiem wolności.

Koncepcja systemu, w którym ty ciężko pracujesz i płacisz podatek dochodowy, podczas gdy ja żyję z efektów twojej wymuszonej dobroczynności, będąc bezrobotnym z wyboru, jest nie do utrzymania. Jeśli powszechny dochód podstawowy ma mieć legitymację społeczną, nie może być finansowany poprzez obłożenie podatkiem Małgosi, by zapłacić Jasiowi. Dlatego program ten nie powinien być finansowany z podatków, lecz z zysków z kapitału.

Powszechny mit, promowany przez bogatych, mówi o tym, że majątek jest produkowany indywidualnie zanim zostaje skolektywizowany przez państwo poprzez podatki. W rzeczywistości, bogactwo zawsze było tworzone kolektywnie i było prywatyzowane przez tych, którzy mają władzę, aby to zrobić: klasę posiadaczy. Ziemia uprawna oraz nasiona, przednowoczesne formy kapitału, były kolektywnie rozwijane przez pokolenia wysiłków chłopstwa, które zostały po cichu przywłaszczone przez posiadaczy ziemskich. Dziś każdy smartfon zawiera w sobie komponenty rozwinięte za pomocą jakiegoś państwowego grantu lub dzięki kolektywnym i zebranym wspólnie pomysłom, za które nigdy nie zapłacono społeczeństwu żadnych dywidend.

Jak więc społeczeństwo powinno zostać wynagrodzone? Podatki to zła odpowiedź. Korporacje płacą podatki w zamian za usługi, które państwo im świadczy, nie za zastrzyki kapitału, które muszą przynieść dywidendy. Istnieją zatem mocne argumenty za tym, że to społeczeństwo jako całość ma prawo do części kapitału i związanym z niego dywidend, odzwierciedlających inwestycje w kapitał korporacji. A ponieważ obliczenie wielkości państwowego i społecznego kapitału skrystalizowanego w jakiejkolwiek firmie jest niemożliwe, decyzja dotycząca tego, jak duża część akcji powinna być własnością publiczną może zostać podjęta tylko za pomocą mechanizmu politycznego.

Prostym rozwiązaniem byłoby przyjęcie ustawy ustalającej, że pewien procent kapitału akcyjnego (akcji) z każdej pierwszej oferty publicznej (IPO) musi zostać przeznaczony do Wspólnego Depozytorium Kapitału, zaś dywidendy z nich stanowiłyby źródło finansowania dla powszechnej dywidendy podstawowej (universal basic dividend, UBD). UBD powinno być - i może być - całkowicie niezależny od wszystkich innych świadczeń socjalnych, zabezpieczeń społecznych itd., w ten sposób oddalając obawy o to, że zastąpi ona instytucje państwa opiekuńczego, które stanowi ucieleśnienie koncepcji wzajemności między zarabiającymi pracownikami a bezrobotnymi.

Strach przed maszynami, które mogą nas wyzwolić od żmudnych prac, jest symptomem bojaźliwego i podzielonego społeczeństwa. Luddyści [przeciwnicy mechanizacji przemysłu podczas początków rewolucji industrialnej - przyp. WP] są jedną z najbardziej niezrozumianych grup w historii. Ich niszczenie nie było protestem przeciw automatyzacji, lecz przeciwko warunkom społecznym, które pozbawiały ich życiowych perspektyw w obliczu innowacji technologicznej.

Nasze społeczeństwa muszą zaakceptować rosnącą rolę maszyn, ale muszą też zapewnić, by dokładały się one do wspólnego dobrobytu poprzez udzielenie każdemu obywatelowi prawa własności do nich, otrzymując w ten sposób UBD.
Powszechny dochód podstawowy pozwala na nowe zrozumienie wolności i równości, które zasypuje niemożliwe dotąd do zasypania podziały między blokami politycznymi, równocześnie stabilizując społeczeństwo i dając nowe życie koncepcji wspólnego bogactwa w obliczu destabilizujących innowacji technologicznych. Spory, rzecz jasna, będą trwać dalej; ale będą one dotyczyć spraw typu jak duży powinien być procent akcji przeznaczanych do Depozytorium, jak wiele świadczeń socjalnych i zabezpieczeń powinno być przeznaczanych poza UBD czy jak powinny wyglądać umowy pracy.

Każdy, kto wciąż nie jest przekonany do idei "czegoś za nic", powinien zadać sobie kilka prostych pytań. Czy nie chciałbym, by moje dzieci miały niewielki fundusz, który chroni je od strachu przed nędzą i pozwala im swobodnie inwestować w swoje prawdziwe talenty? Czy ich poczucie bezpieczeństwa sprawiłoby, że stałyby się leniwymi nierobami? Jeśli nie, jak można moralnie uzasadnić odmówienie wszystkim dzieciom tych samych korzyści?

Yanis Varoufakis

Yanis Varoufakis - były minister finansów Grecji, profesor ekonomii na Uniwersytecie w Atenach.

Copyright: Project Syndicate, 2016

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)