Dobrosz: niemieccy politycy stale odwracają prawdę historyczną
Wicemarszałek Sejmu Janusz Dobrosz (LPR) uważa, że zmiana akcentów w polityce Niemiec wobec Polski będzie się nasilać. Według niego, słowa polityka CDU Jochena-Konrada Fromme, nie są przypadkowe i odzwierciedlają stałe odwracanie prawdy historycznej przez część niemieckich polityków.
W wywiadzie opublikowanym we wtorkowej "Rzeczpospolitej" Fromme powiedział m.in., że oczekuje od Polski, aby "krytycznie spojrzała na własną historię". W opinii niemieckiego deputowanego, tak jak Niemcy przyznają, że czasy Trzeciej Rzeszy były czarną plamą w ich dziejach, tak Polacy powinni się przyznać do zbrodni wypędzenia. "Sprawców (wypędzeń) było dwóch i muszą zostać jasno zdefiniowani i przedstawieni. Po pierwsze Hitler, po drugie Polska, a ściślej komunistyczny reżim ówczesnej Polski" - oświadczył Fromme.
Ze strony niemieckich polityków - i to nie tylko, jak się niektórym w Polsce wydawało, marginalnych - mamy stałe odwracanie prawdy historycznej i tworzenie mechanizmu, w którym Polska - naród i państwo najbardziej poszkodowane w II wojnie światowej - ma płacić rachunki nie tylko moralne, ale też finansowe - powiedział Dobrosz.
To jest stałe działanie części polityków niemieckich, którzy "grają na dwóch fortepianach", jak przyjeżdżają do Polski mają pełne usta frazesów o przyjaźni i współpracy, natomiast u siebie realizują politykę zupełnie inną - dodał.
Wyjaśnił, że chodzi m.in. o polityków CDU z "dość wysokiej półki", jak np. szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach, która jest członkiem zarządu CDU.
Naciski ze strony niemieckiej będą się coraz bardziej nasilać - zmiana akcentów będzie następować, im bardziej będzie się zaciskał sojusz rosyjsko-niemiecki - stwierdził Dobrosz.
Według Dobrosza, samo używanie słowa "wypędzeni" w stosunku do przesiedlonych po II wojnie światowej z przyłączonych do Polski ziem Niemców, jest kontrowersyjne, gdyż zawiera negatywne konotacje.
To nie były miłe procesy, ale to były legalne przesiedlenia w wyniku prawa poczdamskiego. Niemcy podpisując bezwarunkową kapitulację zrzekły się wszelkich suwerennych praw, dlatego nie były - jako kapitulant - przy stole, przy którym podpisano traktat poczdamski, nie były mocarstwem zwycięskim, to mocarstwa zwycięskie rozstrzygały o losie Niemiec - podkreślił.
Według Dobrosza, na takie sygnały, jak w wypowiedzi polityka CDU, trzeba było reagować dużo wcześniej. Niczego w ciągu 16 lat nie załatwiliśmy. Oświadczenia kanclerza Gerharda Schroedera i Angeli Merkel, że Niemcy nie mają roszczeń, mają charakter jedynie politycznego uspokajania części polskich niedoświadczonych, albo często nie mających elementarnej wiedzy, elit - powiedział Dobrosz.