"Dobra zmiana" w czeskich mediach. Ekspert: to jest niestety widoczne
Jeszcze kilka lat temu prawie cała prasa w Czechach należała do firm z Niemiec. Dziś już wszystkie znaczące tytuły gazet i czasopism znajdują się w czeskich rękach.
11.10.2017 | aktual.: 25.03.2022 13:10
Tuż po obaleniu komunizmu już na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia niemieccy wydawcy opanowali niemal cały czeski rynek prasowy. W rękach koncernów Verlagsgruppe Passau czy Ringier Axel Springer znalazły się wówczas główne dziennik i tabloidy. Niemieckich właścicieli mają "Mlada fronta DNES" i "Lidové noviny", ale też tygodnik "Respekt" czy gazeta "Sport".
Dobra zmiana po czesku...
To się zaczyna zmieniać w 2006 roku, kiedy Zdeňek Bakala - jeden z czeskich magnatów, siódmy na liście najbogatszych Czechów według Forbesa, właściciel kopalni węgla kamiennego, kupuje tygodnik "Respekt". Dwa lata później przejmuje od Niemców dwa najważniejsze tytuły ekonomiczne w kraju.
W 2013 roku tym samym tropem idzie Andrej Babisz, numer dwa z listy Forbesa, właściciel rolno-spożywczego koncernu Agrofert, który kupuje od niemieckich firm wydawnictwo Mafra. I choć się zarzeka na zdrowie dzieci i wnucząt, że nie będzie ingerować w pracę redaktorów, mało kto mu wierzy. I słusznie, jak się okaże po czterech latach, kiedy wycieka nagranie, jak instruował dziennikarza jednej z gazet, co ma pisać o jego przeciwnikach.
Zobacz też: Niemieckie media milczą o rocznicy Powstania Warszawskiego? To oczywiste, czy zaskakujące?
Czeski miliarder i polityk Andrej Babisz
Bo Babisz - w przeciwieństwie do Bakali - jest nie tylko biznesmenem, ale i politykiem - szefem założonego przez siebie ruchu politycznego ANO 2011 ("ano" znaczy po czesku "tak", ale w tym wypadku to akronim Sojuszu Niezadowolonych Obywateli). Jeszcze w 2013 roku zostaje wicepremierem i ministrem finansów Czech.
Kolejny rok, kolejna zmiana. Z medialnego pejzażu znika Ringier Axel Springer, a pojawia się Czech News Center. Właścicielami spółki już nie są Szwajcarzy i Niemcy, lecz Czesi. Wreszcie w 2015 roku do czeskich rąk wraca prasa lokalna. Kupuje ją spółka należąca do Marka Dospivy (czeski nr osiem u Forbesa).
…i już Niemców nie ma
Z liczących się tytułów prasowych jedynie "Rudé právo", dawny organ Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KPCz), bez przerw pozostał w czeskich rękach. Dokładniej w jednej parze czeskich rąk. W 1990 roku Zdeňek Porybný, były wiceszef redakcji i były członek komitetu centralnego KPCz, staje się naczelnym gazety. W 1995 roku uchodząca już za rzetelne, lewicowe pismo gazeta skraca tytuł na "Právo", ale Porybný jest do dziś jej naczelnym, prezesem spółki Borgis i dyrektorem wydawnictwa Florenc.
Od dwóch lat praktycznie cała czeska prasa należy do Czechów, a konkretnie: do czeskich oligarchów.
Babisz ma do tego jeszcze radio, bo Agrofert kupił także najchętniej słuchaną rozgłośnię Radio Impuls. Zagraniczny kapitał posiada pięć stacji radiowych, w tym trzecią pod względem popularności Frekvence 1 (wszystkie należą do Groupe Lagardère z Paryża) oraz dwie telewizje: TV Nova, należąca do Central European Media Enterprises (CME) amerykańskiego miliardera Ronalda Laudera z Bermudów, oraz Prima TV, w której połowę udziałów ma szwedzka Modern Times Group.
To widać, to słychać
I tak na czeskim rynku medialnym, przynajmniej na jego opiniotwórczym odcinku, nie ma już chyba żadnego znaczącego inwestora z Niemiec. Poza wydawnictwem Hubert Burda Media z Offenburga, którego "czeska córka" Burda Praha wydaje kilkanaście magazynów, jak "Chip" czy "Elle".
O czym to świadczy? - Czeskie media opanowane przez superbogatych przedsiębiorców okazują się czymś o wiele gorszym, niż gdy były w rękach zagranicznych - mówi dyrektor New York University w Pradze, politolog Jirzí Pehe.
- Czescy oligarchowie mają bowiem swoje polityczne i handlowe interesy, a to jest niestety widoczne w ich mediach - dodaje. Jego zdaniem różnorodność i jakość mediów w Czechach wyraźnie się obniżyły.
Aureliusz M. Pędziwol