Polska"Do Rzeczy": Kurski wyłączył nienawiść

"Do Rzeczy": Kurski wyłączył nienawiść

Każdy, kto śledzi polską politykę, wie dobrze, że (...) Jacek Kurski, to osoba, która raczej nikogo nie słucha, i na którą ostatecznie nikt nie ma wpływu. Realizuje swoją wizję, działa raz lepiej, raz gorzej, pewnie można to różnie oceniać, ale jest niekontrolowalny - ocenia w rozmowie z "Do Rzeczy" posłanka PiS, była dziennikarka Joanna Lichocka. Dodaje, że największą zasługą Kurskiego jako prezesa TVP, jest "wyłączenie nienawiści".

"Do Rzeczy": Kurski wyłączył nienawiść
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara

03.04.2016 16:15

Kamila Baranowska: Czy TVP Jacka Kurskiego to ubekistan? Tak stwierdził ostatnio Jerzy Targalski.

Joanna Lichocka: Doktor Jerzy Targalski jest bardzo przenikliwym człowiekiem i naukowcem, ale ma też temperament publicystyczny, żeby nie powiedzieć – polityczny, i w tych kategoriach traktuję tę jego ocenę. Ma prawo być zły, że telewizja publiczna jeszcze nie została zrównana z ziemią i stworzona na nowo, bo jego pomysł na media, jak przypuszczam, jest radykalny.

Jego zdaniem zmiany, które zaszły w TVP, są „płytkie i pozorowane”. A jak pani je ocenia?

- Przypomnę, że Jacek Kurski jest szefem telewizji od stycznia. Jak na ten czas zrobił bardzo wiele. Przede wszystkim wyłączył nienawiść i to jest jego ogromna zasługa.

Co to znaczy "wyłączył nienawiść"?

- Wystarczy dziś włączyć "Wiadomości" lub TVP Info, by zobaczyć, że nie ma już tej tępej, prostackiej propagandy, która była w ostatnich latach. Na Facebooku powstał profil, który w stylistyce „Polskiej Kroniki Filmowej” z lat stalinowskich pokazuje skrót „Faktów” TVN, odczytując je w tamten charakterystyczny sposób. Bezbłędnie obnaża propagandę „Faktów”. „Wiadomości” w ostatnich latach, pod rządami nominatów PO-PSL, niczym się od „Faktów” nie różniły. Co najwyżej ich propaganda była podawana w bardziej tępy i prymitywny sposób niż u konkurencji. Nienawiść była sączona, uruchamiana każdego dnia, z premedytacją grano na emocjach. Stosowano chwyty socjotechniki i manipulacji typowe dla każdej propagandy. Teraz tego nie ma. Gdy sobie porównamy materiały pani Karoliny Lewickiej czy pani Justyny Dobrosz-Oracz z materiałami dowolnie wybranego dziennikarza obecnych „Wiadomości”, to widać przepaść.

Nie wszyscy by się z panią zgodzili. Dzisiaj „Wiadomości” są ostro atakowane za propagandę, tyle że w drugą stronę.

- Wiem, że przeciwnicy zmian w Telewizji Polskiej stawiają takie zarzuty, ale zachęcam ich, by wrócili sobie do tamtych materiałów i uczciwie je porównali z tym, co jest teraz. Polecam też sympatykom Platformy ćwiczenie polegające na tym, by oglądając tamte materiały, zamienili szyldy – w miejsce nielubianego PiS wstawili Platformę. Wyobrazili sobie, że to nie o polityku PiS są zdania w materiale „informacyjnym”, tylko o polityku PO. Zadziała jak zimny prysznic. Tego, co się działo w „Wiadomościach” do stycznia, nie da się w żaden sposób obronić.

Nowe zarządy zwalniają dziennikarzy, którzy nie pasują do ich wizji. Miała być dobra zmiana, a jest jak zawsze.

- Podczas debaty sejmowej na temat mediów publicznych miałam minutę na zadanie pytania i zdążyłam wymienić tylko 20 nazwisk tych najbardziej znanych dziennikarzy wyrzucanych w czasach, gdy PO z PSL i SLD przejmowały media. Tych nazwisk jest dużo więcej. Warto przy tym powiedzieć, że Platforma tak szanowała wolność słowa i z taką troską podchodziła do dziennikarzy, że 411 pracowników telewizji wyrzuciła do zewnętrznej firmy Leasing Team. Dziennikarze w leasingu – to jest właśnie podejście Platformy do mediów. Żadna inna ekipa nie doprowadziła do takiej degradacji pozycji dziennikarza jak poprzednia władza. I oni dziś stają w obronie dziennikarzy, twórców i wolności słowa? Kpina. Wyrzucanie dziennikarzy za poglądy i wyleasingowanie pozostałych – to jest właśnie totalne myślenie o dziennikarzach i roli mediów. Mieli służyć władzy, mieli być ustawieni w takiej pozycji, by nie mogli nawet pisnąć, nie mieli szansy się zbuntować.

Outsourcing dziennikarzy to skandal. Czym jednak różnią się czystki w mediach robione przez ludzi PO od tych dzisiejszych?

- Nie ma czystek ze względu na poglądy. To fałszywa symetria. Dzisiaj Dominika Wielowieyska dostała ofertę programu i pozostania w telewizji, podobnie jak wiele innych osób, które odeszły na własne życzenie. Tymczasem nas wyrzucano za poglądy. Nie za błędy warsztatowe czy brak umiejętności. Ziemkiewicz, Wildstein, Gargas, Hejke, Karnowski, Pyza i wielu innych – ci ludzie zostali wyrzuceni, bo byli krytyczni wobec Platformy, to wszystko. Nie dlatego, że chcieli robić kilkugodzinną relację na żywo z manifestacji swojego ulubionego polityka.

Nawiązuje pani do niedawnej sytuacji, kiedy z TVP Info zwolniono dwie wydawczynie, które chciały na żywo relacjonować marsz KOD i nie zgadzały się z decyzjami kierownictwa w tej sprawie.

- Pamiętamy wszyscy postawę tych dziennikarek, kiedy dzielnie walczyły o to, by relacjonowane były np. marsze smoleńskie, gdy domagały się, by w każdą rocznicę był „live” z tych manifestacji, jak domagały się prawdy dotyczącej okoliczności katastrofy smoleńskiej, były też nieustępliwe i prezentowały niewzruszoną postawę, gdy prezydent Andrzej Duda był w Chinach czy spotykał się z holenderską parą królewską, jak walczyły o transmisję z tych wydarzeń… Kpię oczywiście. Nie pamiętam głosu tych osób, gdy telewizja publiczna zachowywała się skandalicznie i nierzetelnie. Przeciwnie – jeśli coś można było w tej sprawie usłyszeć, to pokorne milczenie. Nie chcę jednak oceniać samej decyzji Mariusza Pilisa o zwolnieniu tych pań, ponieważ każda wypowiedź polityka, z którejkolwiek strony sceny politycznej, komentująca, krytykująca, chwaląca może zostać potraktowana jako forma nacisku na telewizję. A telewizja ma być niezależna od polityków.

Niezależna z politykiem Jackiem Kurskim na czele?

- Każdy, kto śledzi polską politykę, wie dobrze, że ten od dawna już były polityk, Jacek Kurski, to osoba, która raczej nikogo nie słucha i na którą ostatecznie nikt nie ma wpływu.

Myślę, że Jarosław Kaczyński jednak ma.

- Ta teza nie została udowodniona. A to w sumie jest dowód, że nieźle dobrano go do tej funkcji. Jacek Kurski realizuje swoją wizję, działa raz lepiej, raz gorzej, pewnie można to różnie oceniać, ale jest niekontrolowalny. I bardzo dobrze.

Czemu miała służyć tzw. mała nowelizacja, polegająca wyłącznie na wymianie zarządów. Nie lepiej było trochę poczekać i zrobić od razu zapowiadaną dużą reformę?

- Chodziło o wyłączenie nienawiści, o której mówiłam na początku. Kierowana przez Platformę i PSL telewizja rękami swoich partyjnych działaczy tam osadzonych angażowała media publiczne do walki partyjnej i do szczucia Polaków na siebie. Moim zdaniem istniało realne zagrożenie, że ten hejt mógł doprowadzić do niepokojów społecznych. To trzeba było przeciąć. To był jedyny cel.

A nie chodziło o równowagę medialnego przekazu w myśl tego, że skoro inne media nie są przychylne partii rządzącej, to chociaż te publiczne będą?

- Nie chodzi o to, by były przychylne, ale by realizowały cele, do których zostały powołane. Uważam, że dobrze się stało dla pluralizmu całej polskiej debaty publicznej, że media publiczne być może jeszcze w sposób niedoskonały, ale realizują to, do czego zostały stworzone, czyli do podawania zobiektywizowanych informacji, pokazywania różnych punktów widzenia, nieomijania różnych wiadomości, tak jak zeznania Bronisława Komorowskiego przed sądem. Wyobraża sobie pani sytuację, w której to Andrzej Duda zeznawałby w jakiejkolwiek sprawie, a obecna TVP Info by tego nie pokazała? To nie do pomyślenia, a tak przecież było za poprzedniej władzy i zostało przyjęte – także przez ówczesnych pracowników TVP, którzy stroją się dziś w piórka niezależnych dziennikarzy – za coś naturalnego. Jest więc już potężna zmiana, ale nadal to sytuacja tymczasowa, bo ta kluczowa reforma wciąż przed nami.

Tymczasowe rozwiązania bywają trwałe. Skoro, z punktu widzenia PiS, media zostały naprawione, to po co robić wielką reformę, która nie wiadomo, czy się powiedzie?

- Duża ustawa medialna ma przeprowadzić dobrą zmianę w mediach, czyli stworzyć je, także ich strukturę, trochę od nowa. Odejście od spółki prawa handlowego pociągnie za sobą też zmianę sposobu myślenia już na poziomie planowania produkcji kolejnych programów. Mam nadzieję, że to będzie uzdrawiająca zmiana. Dlaczego nie możemy o to zawalczyć? Pomarzmy o polskim BBC i zróbmy to. Jesteśmy już na tyle osadzeni w naszej demokracji, że możemy wyobrazić sobie telewizję, która nie jest narzędziem sprawowania władzy, lecz służy dobru wspólnemu obywateli.

Trudno przewidzieć wszystkie konsekwencje tzw. opcji zerowej w mediach. O tym, że nie jest to proste, świadczy choćby fakt, że przeciągają się prace nad ustawami o mediach narodowych i ich finansowaniu.

- Opcja zerowa to nie jest dobre sformułowanie, nie straszmy. Jacek Kurski zrobił dużo w tych ramach, które ma, ale w szerszej perspektywie to są zmiany kosmetyczne, nie naruszają patologii wpisanej w strukturę instytucji. Zatrzymać się na tym to tak, jakby powiedzieć w 1920 r. na plaży w wiosce rybackiej o nazwie Gdynia, że to za ryzykowne, że się nie uda wybudować portu, stworzyć miasta, że na pewno nikt tu nie przyjedzie. Nie da się zrobić wielkich rzeczy, a moim zdaniem stworzenie dziś mediów narodowych to wielkie zadanie, bez odwagi i wiary w to, że się uda.

W PiS jest wola polityczna, by to zrobić? Bo słychać też pomysł, by przedłużyć działanie tzw. małej ustawy.

- Wydaje mi się, że większość mojego klubu jest za nową ustawą o mediach narodowych, która prawdopodobnie zostanie uchwalona na przełomie kwietnia i maja. Musi wejść w życie 1 lipca, bo tylko do 30 czerwca obowiązuje tzw. mała nowelizacja. Myślę, że tak się stanie.

Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Źródło artykułu:Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (407)