Dmuchane HIMARS-y zmorą Rosjan. O czeskich wabikach mówi cały świat
Czesi wpadli na genialny pomysł, który stał się zmorą Rosjan walczących na froncie. Firma Inflatech produkuje dmuchane atrapy broni. Do części regionów w Ukrainie, gdzie toczą się walki trafiły takie wabiki. Przedstawiały one m.in. amerykańskie HIMARS-y, baterie Patriot czy słynne czołgi Leopardy. O pomyśle zrobiło się głośno na całym świecie. Miejsce produkcji odwiedzili reporterzy amerykańskiej agencji Associated Press. Czeska firma z siedzibą w mieście Děčín produkuje obecnie do 50 wabików miesięcznie. Do ich produkcji wykorzystywany jest sztuczny jedwab po to, by całkowita waga produktu nie przekraczała 100 kg. Co ciekawe, jest to dochodowy biznes, ponieważ jedna taka wojskowa atrapa to koszt nawet 100 tys. dolarów. Vojtech Fresser, szef Inflatech, przekazał, że wolałby produkować zabawki dla dzieci, jednak obecna sytuacja sprawiła, że najpierw w jego ocenie należy "uczynić świat bezpieczniejszym", by w następnej kolejności produkcja firmy wróciła do normalności. Atrapy trafiają do wielu krajów. Każdy eksport musi być zatwierdzony przez czeski rząd. Jak podaje AP, nadmuchiwane wabiki to "ważna broń" dla Ukraińców. Produkty mają za zadanie zwodzić, odwracać uwagę, ukrywać i chronić. Rozstawienie takiej przynęty zajmuje do 10 minut. Czesi nie podają dokładnej liczby atrap przekazanych Ukraińcom. Rosjanie "chwalą się" zniszczeniem większej liczby amerykańskich HIMARS-ów, niż w rzeczywistości trafiło na Ukrainę. To potwierdza, że czeskie wabiki sprawdzają się na froncie. Dzięki nim Rosjanie tracą cenną dla nich amunicję.