Dlatego politycy nie powinni robić kampanii na wałach. Wpadki Morawieckiego, Tuska i Kaczyńskiego
Przed południem premier Mateusz Morawiecki mówił, że mieszkańcy krakowskiej dzielnicy Bieżanów mogą czuć się bezpiecznie. Oświadczył, że przed falą powodziową zabezpieczy ich zbiornik retencyjny. Nie minęło 5 godzin, a rzeka Serafa wystąpiła z brzegów, zalewając ulice.
Jak pech to pech. Premier, który chciał się wykazać troską o sprawy społeczności, zebrał cięgi. - Rząd mówił, że powodzi nie będzie, a jednak była. Tyle to jest warte - pieklił się do kamery TVN mieszkaniec Bieżanowa. W piątek rano woda ustąpiła z ulic dzielnicy.
- Mieszkańcy i służby walczyli dzielnie. Podtopień nie można było uniknąć. Czekamy na budowę zbiornika w Wieliczce. Natomiast w Bieżanowie? Gdyby choć trochę poszerzyć koryto... - skomentował Stanisław Kumon, główny specjalista Wodociągów Krakowskich.
Powodzi nie ma, ale... Kampania przeniosła się na wały
Politycy mówią, że tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego muszą odłożyć sprawy kampanii. Bo teraz jadą na zalewane tereny pomagać i organizować akcję przeciwpowodziową. Towarzyszą im media, pokazując, jak ściskają ręce strażaków, brodzą w kaloszach przez wodę, są z ludźmi i "walczą z powodzią". Premier i Joachim Brudziński, szef MSWiA, zamienili garnitury na bluzy.
- Rząd na czele z premierem działają w sztabie kryzysowym, ograniczają straty. To jest dzisiaj w Polsce najważniejsze - skomentował Jarosław Kaczyński.
Zobacz także: Zbigniew Ziobro jakiego nie znacie. Mówił o strachu przed dentystą
Beata Szydło jedzie na powódź. "Jakie straty?" Nie ma.
Wcześniej wicepremier Beata Szydło, "jedynka" PiS w Małopolsce, "przerwała kampanię", zrezygnowała ze spotkania w Skawinie (małopolskie) i wyruszyła na zalane tereny pod Krakowem. Całkiem niepotrzebnie. Wkrótce rzeka wylała właśnie w Skawinie, a premier tam nie było. W czwartek Szydło połączyła się na żywo z Wiadomościami TVP. Dokładała Grzegorzowi Schetynie za to, że zaangażowanie ministrów i premierów nazwał kabaretem.
Nazajutrz lider PO zbystrzał i też pojechał "na wały". Nagrał wideo, na którym na tle wezbranej rzeki przedstawiał Joannę Frydrych, kandydatkę Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego z Podkarpacia. Ona sama zawstydziła się jednak, takiej promocji i skasowała wideo, opublikowane wcześniej w mediach społecznościowych.
W piątek Wicepremier Beata Szydło odwiedziła wieś Jawiszowice koło swoich rodzinnych Brzeszczy. Z troską wymalowaną na twarzy pytała o straty po zalaniach. - Strat nie ma - odpowiedział jej mieszkaniec.
Niewiele wskórają
- To oczywiste, że obraz zaangażowanego polityka jest lepszym przekazem niż relacja patriotycznego pikniku. Marketing i emocje wokół niego zastępują racjonalne argumenty i idee - komentuje dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ekspert wątpi, czy politycy będą w stanie przełożyć udział w walce z powodzią na głosy wyborców. - Podział wyborców jest bardzo mocno utrwalony. Jak "nasz polityk" jedzie na wały, to powiedzą, że to dobrze. Jak jedzie ten z drugiej strony, "ich polityk", to będą komentować, że żeruje na ludzkiej krzywdzie - dodaje Chwedoruk.
Dlatego premier Mateusz Morawiecki i tak niewiele by wskórał, pokazując się w krakowskim Bieżanowie. W tej dzielnicy jest nadreprezentacja wyborców PO i partii liberalnych. - Ponadto wydarzenia na południu Polski nie są aż tak dramatyczne, aby zaważyły na wyniku wyborów - dodaje politolog.
Tusk i Kaczyński. Pojedynek na wałach, dokładnie 5 lat temu
Do najgorętszego pojedynku "na wałach" przeciwpowodziowych doszło w maju 2014 roku, podczas poprzednich wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jarosław Kaczyński "gwałtownie przerwał kampanię" i uprzedził Donalda Tuska, stając na wale przy ujściu Sanu do Wisły.
Oświadczył, że PO nie wdrożyła programu ochrony przed powodzią, przygotowanego przez ekipę PiS. - To wszystko zostało usunięte, więc jeśli dzisiaj coś się stanie, to wina jest zupełnie oczywista. To jest wina obecnego rządu, osobiście Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej - grzmiał prezes partii Prawo i Sprawiedliwość.
Donald Tusk szybko odgryzł się prezesowi PiS. - Słyszałem, że szpieg z krainy deszczowców grasował na wałach i szukał powodzi. Bieganie i przywoływanie deszczów nie wydaje mi się działaniem sensownym - skomentował.
Dyrektor IMGW zaapelował wówczas do polityków, by nie wywoływali paniki poprzez nieprawdziwe doniesienia o nadchodzącej powodzi. Takiego głosu brakuje dziś.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl