Dlaczego warto słuchać dzieci?
Wilno. Klasa nauczania początkowego w jednej z międzynarodowych szkół. Chodzą do niej dzieci różnej narodowości, zarówno Litwini, jak i miejscowi Polacy, a także innej narodowości dzieci, których rodziców kariera zawodowa sprowadziła na dłużej na Litwę. Dzieci podczas zabawy śpiewają popularną piosenkę znanego litewskiego gwiazdora pop i showmana Marijonasa Mikutavicziusa: "Ja naprawdę kocham Litwę, czy kochacie ją i wy".
06.06.2011 | aktual.: 06.06.2011 10:27
Pięcioletni Antek (wileński Polak) śpiewa: "Ja naprawdę kocham Polskę..."
Przerywa mu kolega, Rytis (Litwin): "Czy mieszkasz w Polsce?"
Antek: "No, tak..."
Rytis: "Aha, no to dobrze śpiewasz..."
Rozmowę przerywa koleżanka - Sofija (Rosjanka) - śpiewa: "Ja naprawdę kocham Rosję, bo nie jestem katoliczką".
Dzieci śpiewają dalej, każdy swoją wersję.
Zostań fanem Polonii na Facebooku
W wieku pięciu lat problemy narodowościowe jeszcze nie istnieją. Nikomu nie przeszkadza, że ktoś otwarcie mówi, że jest Polakiem czy Rosjaninem. Wszyscy mieszkają na Litwie. Niestety, w świecie dorosłych jest zupełnie inaczej. Populistyczne, podyktowane najczęściej chęcią zbicia kapitału politycznego, wypowiedzi niektórych polityków - tak Litwinów jak i Polaków - zamiast łagodzić napiętą w ostatnich czasach sytuację dolewają tylko przysłowiowej oliwy do ognia. Na szczęście takie skrajne postawy, choć robią dużo zamieszania i podnoszą ciśnienie zarówno dziennikarzom jak i opinii publicznej - są marginalne.
Życie płynie, Litwa jest niepodległym, suwerennym państwem ze stolicą w Wilnie i nikt tego nie kwestionuje ani nie ma zamiaru tego zmieniać. Litwini - jednak zdają się nie do końca w to wierzyć. Stąd, z coraz różnych środowisk i instytucji, padają słowa, które zupełnie nie pasują do nowoczesnego, XXI wiecznego europejskiego państwa i narodu. Polacy od prawie dziesięciu już lat domagają się respektowania na Litwie zagwarantowanych w konwencjach europejskich praw mniejszości narodowych. Litwini zaś każde polskie wystąpienie w tej sprawie traktują, jako dowód braku lojalności wobec państwa litewskiego i rewizjonistycznych dążeń wileńskich Polaków.
Bolesna prawda
W ostatnim czasie zaniepokojeni całą mglistą sytuacją wzajemnych oskarżeń i pretensji do akcji wkroczyli intelektualiści obydwu państw wystosowując do rządzących swego rodzaju odezwy wzywające do unormowania stosunków oraz zachowania wspólnego wielkiego dziedzictwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
"Bolesna prawda jest droższa od pseudo partyjnych i ksenofobicznych wersji przeszłości (...) Mamy nadzieję, że otwarty dialog pomiędzy dwoma narodami, żyjącymi na tych terenach od dawna, pozwoli na rozwianie historycznych stereotypów i psychologicznych kompleksów - czytamy w "Odezwie do obywateli Litwy" podpisanej przez 112 intelektualistów reprezentujących nie tylko wileńskie środowisko akademickie, ale także działające w Wilnie instytucje i organizacje społeczne.
"Kierujemy apel do konstytucyjnych władz Rzeczpospolitej, (...) o podjęcie efektywnego dialogu, prowadzonego w duchu obustronnego zrozumienia i poszanowania, przy uwzględnieniu zarazem wielowiekowej tradycji współpracy i rozwoju obu państw" - wtórują przedstawiciele polskich środowisk akademickich, wspierając Litwinów, którzy znaleźli się w wielce niekomfortowej sytuacji.
Problemy Polaków z Wilna, Ejszyszek, Mejszagoły czy Turgiel podnoszone są na szczeblu międzynarodowym, a nie - jakby sobie tego życzyli Litwini - lokalnie, pomiędzy Litwinami i przedstawicielami mniejszości polskiej na Litwie.
Historii nie da się zmienić
Historii nie da się zmienić. Nie da się wymazać polskiego wkładu w rozwój nie tylko Wilna, ale całego jego regionu. Wkładu i wpływu nienarzucanego siłą niczym bismarckowski "kulturkampf" w Wielkopolsce, ale rozszerzającego się w zupełnie naturalny, spontaniczny sposób. Dalsze stosunki polsko litewskie w dużej mierze zależą od oceny wspólnej przeszłości. Od obiektywizmu i wyważenia w podejściu do minionych wydarzeń, czego należy życzyć każdej ze stron.
Z Wilna dla polonia.wp.pl
Michał Rudnicki