Dlaczego Rosja popiera syryjski reżim? "Obawia się interwencjonizmu Zachodu"
Część rosyjskich polityków ułożyła spiskową teorię dziejów, że do wybuchu Arabskiej Wiosny doszło w skutek współpracy islamskich radykałów z siłami zachodnimi - mówi dr Marcin Kaczmarski, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Rosji. O to, jakie interesy w Syrii ma Kreml i dlaczego popiera reżim Baszara al-Asada, pytał dla Wirtualnej Polski Jarosław Marczuk.
WP: Jarosław Marczuk: Jaka była reakcja rosyjskich elit politycznych na Arabską Wiosnę?
Dr Marcin Kaczmarski: - Na początku ścierały się trzy nurty. Pierwszy, który widział w pierwszych rewolucjach arabskich, czyli w Egipcie, Tunezji i Libii inspirację Zachodu. Ułożona przez część rosyjskich polityków spiskowa teoria dziejów mówiła, że do ich wybuchu doszło w skutek współpracy islamskich radykałów z siłami zachodnimi. Z kolei drugi obóz postrzegał arabską rewolucję jako szansę na osłabienie amerykańskiej dominacji w regionie. Na przykład odnośnie Egiptu sądzono, że skoro reżim w tym kraju był sojusznikiem Amerykanów to wraz z jego zmianą ich pozycja osłabnie. Ostatnie stronnictwo wykazywało się merkantylnym podejściem i obawiało się strat, jakie mógł ponieść rosyjski przemysł zbrojeniowy oraz sektor energetyczny wskutek niepokojów w krajach arabskich.
WP: Ten podział nadal jest aktualny?
- Teraz dominuje przekonanie, że rewolucje arabskie są zagrożeniem. Wiara w inspirację Zachodu wzrosła, zwłaszcza po upadku Kadafiego. Zachód oskarża się o dozbrajanie opozycji syryjskiej i popychanie tego kraju w kierunku wojny domowej. Jednocześnie drugim obiektem ataków stały się siły radykalizmu islamskiego. W Rosji istnieje dosyć poważna obawa przed powtórzeniem się scenariusza Arabskiej Wiosny, w którymś z państw Azji Centralnej.
WP: Czy w przypadku Libii Rosjanie nie zauważyli daleko idących skutków wynikających z przyjęcia rezolucji ONZ dotyczącej tego kraju?
- Język rezolucji był jednoznaczny. Dopuszczał użycie siły dla wymuszenia zakazu lotów i obrony ludności cywilnej. To otwierało duże pole do manewru. Nie wiem, czy można powiedzieć, że Rosjanie tego nie zauważyli.
WP: Przecież rosyjscy politycy stale powtarzają, że czują się oszukani, ponieważ ta rezolucja de facto umożliwiła NATO zbrojne wsparcie libijskich powstańców.
- Tak naprawdę nie wiemy do dzisiaj, dlaczego Rosja zgodziła się na użycie siły w Libii. Przyznaję natomiast, że Rosjanie od samego początku interwencji NATO w tym kraju mówili, iż wykracza ona poza rezolucję i porozumienia zawarte z Zachodem.
WP: Może pan to wyjaśnić?
- Sposób sformułowania rezolucji pozostawiał szerokie możliwości interpretacyjne. Być może Rosjanie nie spodziewali się, iż Sojusz Północnoatlantycki zdecyduje się na operację militarną na tak dużą skalę. Kolejna hipoteza doszukuje się przyczyn w rosyjskim procesie decyzyjnym. Niewykluczone, że był to jedyny znany nam przykład realnej rozbieżności opinii pomiędzy Putinem i Miedwiediewem. Na podjęcie decyzji dotyczącej rezolucji było niewiele czasu, zaledwie kilkanaście godzin. Prezydent Rosji mógł wykorzystać ten fakt i sprzeciwić się jej blokowaniu. Wydaje się zatem, że doszło tutaj do popełnienia strategicznego błędu przez Kreml. Teraz rzutuje on na Syrię. WP: W jaki sposób?
- Na tyle, na ile rozumiem rosyjską politykę zagraniczną na Bliskim Wschodzie, to jej najważniejszym celem jest utrzymanie u władzy Baszara al-Asada. Nie wydaje mi się, żeby Rosjanie poparli wariant, w którym prezydent Syrii miałby ustąpić.
WP: Wyłącznie z powodu Libii? Czy są też inne przyczyny?
- Syria to ostatni sojusznik Rosji w regionie. Po upadku reżimu syryjskiego, Rosjanie nie mogliby liczyć na dobre relacje z nowymi władzami w Damaszku i wypadliby z Bliskiego Wschodu. Można powiedzieć, że jest jeszcze Iran, ale z Teheranem Moskwa ma dosyć skomplikowane relacje. Inną sprawą pozostaje kwestia stworzenia precedensu. Rosja obawia się tego, co postrzega jako postępujący interwencjonizm Zachodu. Na przykładzie Syrii chce pokazać, że jest w stanie podobne działania zablokować.
WP: Zatem w szerszym wymiarze możemy postrzegać zaangażowanie Kremla w Syrii jako sposób na umocnienie pozycji Rosji na arenie międzynarodowej?
- W pierwszej kolejności jest to postawa obronna, czyli wspomniana ochrona własnych wpływów na Bliskim Wschodzie. Dopiero wówczas, gdyby Rosjanom udało się uspokoić sytuację w Syrii, mogliby zyskać prestiż na arenie międzynarodowej. Pierwszym krokiem w tę stronę może być zorganizowanie w Moskwie konferencji poświęconej kryzysowi w tym państwie. Pytanie czy ta inicjatywa odniesie jakiś pozytywny skutek, skoro Rosja nie jest traktowana jako neutralna strona konfliktu i wiarygodny mediator?
WP: Załóżmy, że w Moskwie udaje się stworzyć nową wersję planu pokojowego Kofiego Annana. Rosjanie byliby w stanie wymóc na Asadzie przestrzeganie jego postanowień?
- Prawdę mówiąc, Rosja może naciskać na syryjskiego prezydenta w ograniczonym stopniu. Głównym atutem Kremla pozostaje poparcie polityczne dla Syrii na arenie międzynarodowej. Czy Moskwa byłaby gotowa grać jego wycofaniem, żeby wymusić na Asadzie ustępstwa? Ze względu na rosyjskie cele polityczne w regionie, nie sądzę.
WP: Czy tzw. wariant jemeński dla Syrii może zostać zaakceptowany przez Rosję?
- Wydaje mi się, że nie. Zresztą ostatnio Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, powiedział, iż nie należy porównywać sytuacji w Syrii do Jemenu. Syria dla Rosji to gra o sumie zerowej. Moskwa wygrywa wtedy, gdy obecny prezydent utrzymuje się u władzy, a wojna domowa wygasa. Dlatego, o ile Kreml będzie angażował się w działania podobne do planu Kofiego Annana zmierzające do ograniczenia skali przemocy w regionie, to już nie poprze żadnych rozwiązań przewidujących usunięcie Asada.
WP: Nigdy?
- Niewykluczone, że w momencie, w którym Asad będzie przegrywał, Rosja dokona wolty i przestanie go wspierać. Podejrzewam jednak, iż tak jak z Libią, dojdzie do tego o wiele za późno i nie przyniesie Moskwie żadnych wymiernych korzyści. Dodam również, że nie oczekiwałbym zbrojnej interwencji Rosjan po stronie Asada, gdyby jego reżim zaczął się walić.
WP: Czego zatem powinniśmy się spodziewać w najbliższej przyszłości jeśli chodzi o Syrię i Rosję?
- Myślę, że Kreml będzie grał na czas, licząc na pokonanie opozycji przez Asada.
Rozmawiał Jarosław Marczuk dla Wirtualnej Polski