- Jeden nie może usnąć bez piwa, drugi bez papierosów, jeszcze inny bez dopalaczy - mówi WP Marcin Bogucki. - Ale to wszystko są substancje psychoaktywne, a mechanizm jest dokładnie taki sam przy każdym stymulancie. Przyczyny, które często są powodem brania dopalaczy, są skrywane, tłumione. Im głębiej, tym mocniejsze środki bierzemy. Z zewnątrz widzimy tylko wierzchołek góry lodowej problemów, czyli zatrucia. A to z powodu np.: niepowodzeń w życiu rodzinnym, zawodowym czy innych niespełnionych potrzeb, sięgamy po używki – dodaje.
Psycholog jednocześnie zauważa, że obecnie stosowane środki psychoaktywne są odskocznią od tych nielegalnych, uznanych za narkotyki. Zdaniem psychologa, legalnymi są wszystkie substancje, które nie widnieją na ministerialnej liście narkotyków.
- Jeśli chłopak ma problem w głowie, to nie chce mieć jeszcze problemów z policją, więc sięga po niezbadane substancje. Często nieznane, niezdrowe, zawierające całą tablicę Mendelejewa. Toksykolodzy się głowią, ponieważ nie wiedzą, jak to leczyć – słyszymy.
Te słowa potwierdza Mariusz Kicka, lekarz na oddziale ostrych zatruć w Sosnowcu, gdzie przez ostatni tydzień trafiły dziesiątki osób po zażyciu dopalaczy.
- Nie wiemy, czym się młodzież truje. To, co policja zabezpiecza i bada, już po ogłoszeniu wyników staje się nieaktualne, ponieważ chemicy zmienią skład, by substancje znowu były legalne. A jest coraz gorzej. Pacjenci szaleją, skaczą, są agresywni, z ograniczoną świadomością lub nieprzytomni. Musimy przywiązywać ich pasami do łóżek – wspomina Kicka.
Mimo że nowelizacja ustawy o dopalaczach zwiększyła kompetencje prokuratorów oraz pociąga do większej odpowiedzialności handlarzy, tylko w ostatnich dwóch tygodniach zatruło się ponad 400 osób, kilka osób zmarło, a kilkanaście wciąż walczy o życie.
- Działając w ten sposób, wojna z dopalaczami wydaje się być przegrana. Tak jak przegrana została wojna z narkotykami wywołana przez prezydenta USA Nixona. Nie dość, że na rynek trafiało więcej substancji, to jeszcze gorszej jakości – mówi dalej Bogucki. - Nie chodzi o to, żeby zalegalizować narkotyki i wszystkie inne substancje psychoaktywne, ale skupić się na problemie. Prawdziwym problemie - zaznacza specjalista.
Zdaniem psychologa, jest jeden skuteczny sposób na walkę z uzależnieniami młodych. - To zarządzanie sukcesem i talentem. Wymaga bardzo dużej pracy i pokazywania, że wszystko może przyjść własnymi siłami i pracą, a niekoniecznie przez substancje psychoaktywne. Jeśli pokażemy młodym ludziom, jak prawidłowo budować uczucie pewności siebie, odstresowywać się i ustalać hierarchię w czasie, nie będą sięgać z nudów po dopalacze czy alkohol - zauważa. Kiedyś w Tychach była szkoła, która tylko i wyłącznie uczyła przełamywać tremę u młodzieży. Po kilkunastu zajęciach, dzieci z nieśmiałych i zahukanych, wyrastały na klasowe gwiazdy. - Część z nich prowadziła audycje radiowe, a wcześniej nie umiała się odezwać do kolegi. Wszystko wymaga dużej pracy. Ale efekty mogą być zachwycające – relacjonuje Bogucki.
Psycholog uważa również, że dopisywanie kolejnych punktów na listę substancji zakazanych, to ucieczka w ślepy zaułek.
- Nigdy nie dogonimy chemików, którzy mają dużo większe możliwości niż policjanci. Znanych jest kilka tysięcy substancji psychoaktywnych, które wystarczy lekko zmodyfikować, by znów stały się legalne. Szukajmy i leczmy przyczyny ich zażywania. Leczmy problemy gospodarcze, by dilerzy nie musieli się trudnić sprzedażą i społeczne, by ludzie nie mieli potrzeby brania tzw. dopalaczy – mówi Bogucki.
Dlaczego akurat teraz Śląsk stał się stolicą dopalaczy w Polsce?
- Ciężko stwierdzić bez głębszej analizy dużej grupy osób, ale wstępne wnioski pokazują, że powodem mogą być problemy gospodarcze w rejonie. W wywiadach, które udało się przeprowadzić z młodzieżą stosującą substancje psychoaktywne, było widać znaczny spadek dochodów w rodzinie. To spowodowało stres i oddalenie się emocjonalne. Zsumowanie negatywnych czynników, powoduje ucieczkę w narkotyki, dopalacze, alkohol - podsumowuje.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .