Diagnozy skrajnie spóźnione. "Ten system jest patologiczny"

Dziesiątki lekarzy, pacjentów oraz polityków potwierdzają ustalenia Wirtualnej Polski dotyczące stanu polskiej hematologii. Beata Małecka-Libera, przewodnicząca senackiej komisji zdrowia, uważa tekst WP za "wstrząsający". Ministerstwo Zdrowia "nie widzi problemu", choć zapowiada zmianę ustawy, która ułatwi przyjmowanie pacjentów hematologicznych do szpitali.

Minister zdrowia Adam Niedzielski
Minister zdrowia Adam Niedzielski
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Patryk Słowik

28.06.2022 13:41

Artykuł "Śmierć na cito. Na białaczkę umrzyj w domu" był szeroko omawiany na posiedzeniu senackiej komisji zdrowia.

Wirtualna Polska opisała dramatyczną sytuację ciężko chorych, którzy umierają bez dostępu do leczenia szpitalnego. Diagnozy są skrajnie spóźnione, a Narodowy Fundusz Zdrowia przekazuje kłamliwe dane.

Zadzwoniliśmy do kilkunastu szpitali - wskazując, że mamy skierowanie na cito na oddział hematologiczny z podejrzeniem białaczki. W żadnym nie znaleziono miejsca.

W niektórych placówkach na dostanie się do szpitala bądź przyszpitalnej poradni trzeba czekać od kwartału do pół roku. Ostra białaczka "zabija" w kilka tygodni.

- Ten system jest patologiczny: szpitale z konieczności mówią, żeby się zgłosić, gdy czyjś stan znacznie się pogorszy. A wtedy zazwyczaj jest już za późno na skuteczne leczenie. Miałem wielu pacjentów, przy których żałowałem, że nie trafili do mnie dwa-trzy miesiące wcześniej. A nie trafili, bo czekali w kolejce. Można śmiało powiedzieć, że dziś pacjenci z białaczką umierają w domu - zaznaczył w rozmowie z WP prof. Grzegorz Basak, kierownik Kliniki Hematologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM.

Znów winna inflacja

Ministerstwo Zdrowia oraz krajowy konsultant ds. hematologii Ewa Lech-Marańda (powołana przez ministra zdrowia - przyp. red.) nie chcieli udzielić komentarza WP, gdy prosiliśmy o to podczas pracy nad tekstem. W Senacie, dopytywani przez senatorów, już musieli.

W skrócie: zdaniem Ministerstwa Zdrowia żaden pacjent nie jest narażony na niebezpieczeństwo, a całej sytuacji winna jest... inflacja skierowań na cito.

Taką tezę przedstawił dyrektor departamentu lecznictwa MZ Michał Dzięgielewski, który uznał, że kłopot jest nie w leczeniu, lecz w tym, że lekarze pierwszego kontaktu wystawiają zbyt wiele skierowań, zaznaczając na nich "cito".

- Wydaje się, że nie ma problemu - stwierdził Dzięgielewski, odnosząc się do informacji na temat braku dostępności pacjentów do leczenia szpitalnego. Resort zdrowia powołał się tu na dane, z których wynika, że jest świetnie: większość pacjentów jest przyjmowana bardzo szybko, a do 1/3 oddziałów hematologicznych nie ma żadnej kolejki, więc przyjęcie jest od ręki.

Przypomnijmy: z danych udostępnianych przez NFZ dotyczących czasu przyjęcia ze skierowaniem na oddział również wynikało, że kłopotu nie ma. Tymczasem nie potwierdziły się one w ani jednym przypadku, który sprawdziliśmy.

Eksperci obecni podczas posiedzenia senackiej komisji zdrowia zresztą wyjaśniali urzędnikom z resortu, że powoływanie się wyłącznie na dane dotyczące przyjęć szpitalnych mogą zakłamywać rzeczywistość. Nie są w nich bowiem uwzględnieni ci pacjenci, którzy usłyszeli, iż miejsca w szpitalu nie ma i zrezygnowali z oczekiwania na miejsce.

Dotychczasowych działań Ministerstwa Zdrowia broniła również krajowa konsultant ds. hematologii. Jej zdaniem wszyscy potrzebujący pacjenci otrzymują pomoc. Za to lekarze z podstawowej opieki zdrowotnej - zdaniem konsultant - wystawiają zbyt wiele skierowań, które są niezasadne.

Opisany przez WP problem potwierdzili dziś w mediach społecznościowych dwaj członkowie Naczelnej Rady Lekarskiej, w tym lekarz-hematolog, kilku lekarzy różnych specjalizacji, a także co najmniej dwa tuziny pacjentów i ich rodzin.

"Niestety, to prawda. Kilka tygodni temu w Warszawie musiałem skierować na hematologię 'na cito' z ostrą białaczką. Nie mogłem uwierzyć, że w kilku szpitalach terminy były za kilka miesięcy" – wskazał na Twitterze dr Michał Chudzik.

Jednocześnie krajowa konsultant przyznała, że statystyczne obłożenie łóżek na oddziałach hematologicznych przekracza 100 proc. Oznacza to, że na oddziały przyjmuje się więcej pacjentów niż jest miejsc. Jak to możliwe? Jedna z parlamentarzystek wyjaśniła, że bliska jej osoba z ostrą białaczką została niedawno przyjęta do szpitala - leżała na korytarzu.

Nieprzekonani

- Wyjaśnienia Ministerstwa Zdrowia oraz krajowej konsultant mnie nie przekonały - wskazuje Beata Małecka-Libera, lekarz, przewodnicząca senackiej komisji zdrowia, która stwierdziła w Senacie, że "artykuł jest wstrząsający". I zwraca uwagę, że nielogiczne jest, by z jednej strony nie było kłopotu z dostępnością do leczenia szpitalnego i problemem były jedynie niezasadne skierowania, a z drugiej strony obłożenie oddziałów przekraczało 100 proc.

Nieprzekonany jest również jeden z hematologów, który wypowiadał się w tekście WP.

- W Polsce brakuje łóżek i brakuje lekarzy-hematologów. Co dalej zrobią, pozbawią prawa wykonywania zawodu prof. Basaka, który opowiedział pod nazwiskiem prawdę w waszym tekście, czy może rozwiążą Naczelną Radę Lekarską, która również potwierdza, że jest inaczej niż mówią? – słyszymy.

Ministerstwo Zdrowia, które uważa, że kłopotu nie ma, jednocześnie zapowiedziało zmianę prawa. Chodzi o to, że dziś pacjent ze skierowaniem do leczenia szpitalnego zazwyczaj nie jest badany w przyszpitalnej poradni, która mogłaby ocenić zasadność jego hospitalizacji. A to dlatego, że za przebadanie takiego pacjenta placówka nie dostaje pieniędzy. Maciej Miłkowski, wiceminister zdrowia, przyznał, że to "krytyczna" sprawa i zostanie to zmienione.

- Jest i dobrze, i źle - podsumował stan polskiej hematologii Maciej Miłkowski.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (361)