Świat"Desperacka" wypowiedź Theresy May. Walka z terroryzmem za cenę praw człowieka?

"Desperacka" wypowiedź Theresy May. Walka z terroryzmem za cenę praw człowieka?

Premier Wielkiej Brytanii zapowiedziała, że nie będzie zważała na prawa człowieka w przeciwdziałaniu terroryzmowi. May zadeklarowała, że jeśli będą przeszkadzały w kontrolowaniu radykałów, to je zmieni. Eksperci ostro skrytykowali jej wypowiedź. Brytyjskie służby już teraz mają najszersze uprawnienia inwigilacyjne w Europie.

"Desperacka" wypowiedź Theresy May. Walka z terroryzmem za cenę praw człowieka?
Źródło zdjęć: © PAP | Andy Rain
Oskar Górzyński

07.06.2017 14:15

Na dzień przed wyborami brytyjska premier Theresa May odpaliła reotryczną bombę. Przemawiając podczas jednego z ostatnich wyborczych wieców, May zapowiedziała, że jeśli prawa człowieka staną na przeszkodzie skutecznego zwalczania terroryzmu, to zostaną one zmienione.

Wypowiedź premier spotkała się z dużym rozgłosem i krytyką, zarówno ze strony polityków opozycji, jak i niezależnych ekspertów. May nie powiedziała, jakie ustawy dotyczące prawa człowieka miałyby zostać zmienione. Wskazała jednak, co jakie zmiany chciałaby wprowadzić w uprawnieniach i metodach służb dotyczących przeciwdziałania terroryzmowi: ułatwienie deportacji podejrzanych o terroryzm, dłuższe wyroki dla terrorystów, a także wprowadzenie większych restrykcji dotyczących wolności i poruszania się podejrzanych stanowiących potencjalne zagrożenie, ale co do których nie zebrano wystarczających dowodów, by postawić im zarzuty. Chodzi prawdopodobnie o wzmocnienie środków zwanych TPIM, które pozwalają na sprawowanie ścisłej kontroli nad potencjalnymi terrorystami, w tym zastosowania elektronicznego dozoru i obowiązku regularnego meldowania się na komisariat.

- Jeśli prawa dotyczące praw człowieka przeszkodzą nam w tym, to je zmienimy - zapowiedziała May.

Zmiany co dwa lata

Problem w tym, że rozwiązania, o których mówiła brytyjska premier, nie wymagają takich zmian. Dlatego wypowiedź May potępiła większość ekspertów. Wskazują oni, że służby w Wielkiej Brytanii już teraz mają najszersze uprawnienia do inwigilacji i ścigania terrorystów w całym świecie zachodnim, pozwalające m.in. na włamywanie się do urządzeń elektronicznych obywateli.

- Od 2000 roku co dwa lata z Westminsteru wypływają nowe ustawy na temat terroryzmu, które poszerzają te uprawnienia. Gwarantuję, że jeśli zapytałbyś panią May, jak legislacja dotycząca praw człowieka uniemożliwia przeciwdziałanie terroryzmowi, nie potrafiłaby odpowiedzieć. Z tej prostej przyczyny, że one tego nie uniemożliwiają - mówi WP emerytowany funkcjonariusz brytyjskich służb antyterrorystycznych. Jak przewiduje, May może mieć na myśli wycofanie się z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka lub współpracę z Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Oba te ruchy mogą zdaniem rozmówcy WP tylko pogorszyć sytuację i osłabić współpracę wywiadowczą z innymi państwami.

May w opałach

Wypowiedź May krytykują też inni eksperci. Peter Neumann, dyrektor Międzynarodowego Centrum Badań nad Radykalizacją uznał ją za "desperacki chwyt", choć przyznał, że wzmocnienie kontroli w ramach TPIM.

"Ciekawe tylko, kto przez sześć ostatnich lat był ministrem spraw wewnętrznych" - napisał na Twitterze, czyniąc aluzję do dorobku obecnej premier na stanowisku.

W obliczu ostatnich ataków dorobek ten jest teraz kweswtionowany, bo pod rządami May, zlikwidowano ponad 20 tysięcy etatów w policji i służbach. Tymczasem eksperci wskazują, że to właśnie braki kadrowe są największym problemem w monitorowaniu. Na jej konto zaliczane są też wpadki brytyjskich służb, które nie zdołały powstrzymać ataków w Londynie i Manchesterze. Tymczasem we wtorek ujawniono kolejne kłopotliwe szczegóły dotyczące zamachowców. Jak doniósł dziennik "The Guardian", trzeci z terrorystów, pochodzący z Maroka Youssef Zaghba, został wpuszczony do Wielkiej Brytanii mimo że znajdował się na liście Europolu. Zaghba został zatrzymany przez włoskie władze kiedy miał udać się do Syrii by walczyć po stronie dżihadystów. Na lotnisku w Bolonii miał wówczas otwarcie powiedzieć, że zamierza być terrorystą.

Sytuacja premier May i jej partii na dzień przed wyborami jest bardzo trudna, bo choć jeszcze miesiąc temu jej przewaga nad Partią Pracy wynosiła ponad 20 pproc., to teraz jest ona znacznie mniejsza; wedługjednego z ostatnich sondaży pracowni Survation, teraz obie partie dzieli tylko jeden punkt. Niektóre prognozy przewidują, że konserwatyści mogą stracić zdolność samodzielnego rządzenia w Parlamencie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (183)