Djindjić tłumaczył jej wówczas, że po wprowadzeniu reform systemu gospodarczego ma zamiar zająć się wojskiem i policją. "Ta reforma to bardzo delikatna i niebezpieczna sprawa i szef rządu serbskiego był tego w pełni świadom" - oceniła Del Ponte. Zdawał sobie sprawę z powiązań "dawnego aparatu paramilitarnego" z epoki Slobodana Miloszevicia z jugosłowiańską mafią.
"Nikt lepiej ode mnie nie wie, jakie są powiązania między zbrodniami wojennymi i przestępczością zorganizowaną. Wiem, że bez reformy (policji i wojska) nie będzie można rozwiązać żadnego problemu" - mówiła Del Ponte.
Najlepszą ilustracją tych powiązań jest główny podejrzany o zabójstwo premiera. Milorad Luković ps. Legija był za czasów Miloszevicia dowódcą "Czerwonych Beretów", Jednostki Operacji Specjalnych serbskiego MSW, która walczyła w Bośni. Obecnie uważany jest za jednego z bossów gangu z Zemunu, miasteczka pod Belgradem.
"Jakieś czterdzieści dni temu pewni informatorzy w Belgradzie ostrzegli mnie, że istnieje plan wymierzony w legalne władze Serbii. Natychmiast rozmawiałam z Zoranem Djindjiciem, opowiadając mu szczegóły, które nadal zachowam w tajemnicy. Odparł: "W tym kraju wszystko jest możliwe" - powiedziała Del Ponte.
"Dopóki nie będzie pełnej czystki w policji i armii, by pozbyć się ludzi powiązanych z dawnym reżimem, nie da się aresztować" zbrodniarzy wojennych, takich jak dawny dowódca sił zbrojnych Serbów bośniackich gen. Ratko Mladić - podkreśliła naczelna prokurator trybunału haskiego. (iza)