Debata prezydencka. Stanisław Żółtek zdradza kulisy i dokłada konkurentom. "Ależ mnie to wkurzyło..."
- To nie była debata, ale raczej teleturniej jeden z dziesięciu. Poza mną i Mirosławem Piotrowskim reszta ściągała, czyli czytała przygotowane odpowiedzi z kartek. Nie dziwię się, że zyskałem tylu sympatyków. Mówię z głowy, to, co myślę - mówi WP Stanisław Żółtek. Po debacie prezydenckiej w TVP zyskał nieoczekiwaną popularność.
07.05.2020 | aktual.: 07.05.2020 20:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Napisano, że jestem czarnym koniem tych wyborów. Nie spodziewałem się takiego odzewu. Z garderoby w TVP nagrałem relację live na Facebooku, którą obejrzało 30 tys. osób. Dostałem 500 pytań. Nigdy w życiu nie byłem tak popularny - mówi Stanisław Żółtek, kandydat Kongresu Nowej Prawicy w wyborach prezydenckich. - Aż zarumieniłem się od dumy - dodał.
Zwierza się, że po debacie wrócił do rodzinnego Krakowa, gdzie mimo późnej pory znalazł czas na wzniesienie toastu po sukcesie. Według wielu komentatorów Stanisław Żółtek wyróżniał się na tle pozostałych kandydatów, bo jego poglądy były pozbawione politycznej poprawności.
Stanisław Żółtek o małżeństwach gejów. Chodzi o pieniądze
Pytany w studiu, czy jako prezydent podpisałby ustawę zezwalającą na zawieranie małżeństw homoseksualnych, wypalił prosto z mostu: - Wiecie państwo, po co właściwie homoseksualiści chcą tego ślubu? No kiego diabła? Pieniądze! Małżeństwa formalne mogą się wspólnie rozliczać z podatku dochodowego, mają konkretny zysk, oni nie. Małżeństwa przekazują sobie spadek i spadkowy podatek, a oni tego nie mają. Jak to rozwiązać? Zlikwidujmy ten podły podatek dochodowy, bo on i tak dochodów dla państwa nie przynosi, i zlikwidujmy podatek spadkowy. Od razu homoseksualiści odczepią się od małżeństw. Jeśli chcą, to niech sobie założą homoseksualny kościół i tam sobie zawierają małżeństwa - stwierdził kandydat.
Debata prezydencka. Kandydaci czytali z kartek
W rozmowie z WP wyjawił nieco kulis debaty prezydenckiej TVP. Twierdzi, że w momencie, kiedy prowadzący odczytywał pytanie do kandydatów, ci sięgali do notatek i czytali przygotowane teksty. - Bosak, Tanajno, Kosiniak-Kamysz, pani Kidawa-Błońska, Hołownia do razu zerkali do swoich karteczek. Ależ mnie to wkurzyło. Tylko ja i Mirosław Piotrowski mówiliśmy odpowiedzi z głowy. Nie jestem pewny co do prezydenta Andrzeja Dudy, nie widziałem dokładnie ze swojego stanowiska, co ma na pulpicie - opowiada Stanisław Żółtek. Podkreślił, że jako były nauczyciel matematyki za takie ściganie przyznałby kandydatom pałę.
- Staram się nie korzystać z przygotowanego tekstu. To brzmi sztucznie. Może to nie brzmiało tak profesjonalnie i nie było wygładzone, ale przynajmniej widzowie widzieli, że mówię to, co myślę - opowiada.
Na zakończenie debaty prezydenckiej Stanisław Żółtek zwrócił się widzów, "nie znasz moich poglądów, to sprawdź w wyszukiwarce Google". Efekt jego wystąpienia był piorunujący. Fraza Stanisław Żółtek była najbardziej wyszukiwanym hasłem po debacie.
Stanisław Żółtek jest byłym europosłem partii Kongres Nowej Prawicy, a zarazem eurosceptykiem. Podkreślił, że Unia wypłaciła mu trochę pieniędzy. Chociaż uważa je za "zatrute owoce", to postanowił użyć ich do sfinansowania własnej kampanii prezydenckiej. Jak dotąd najmocniejszym punktem kampanii Żółtka było ujawnienie wycieku kart wyborczych przed planowanym głosowaniem korespondencyjnym.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl