Dariusz Szymczycha: nie ma rozmów na temat zmiany rządu
(PAP)
26.05.2003 | aktual.: 26.05.2003 10:06
Panie Ministrze, prezydent powiedział w Telewizji Polsat, że po referendum powinien powstać rząd większościowy. Co to oznacza? To było powiedziane w pewnym kontekście. To oznacza, że wobec tych celów, które stoją przed tym rządem i każdym polskim rządem - czyli przyjęcia budżetu na rok 2004, przeprowadzenia dobrej reformy finansów publicznych i przygotowania dobrych warunków do skutecznej akcesji Polski z Unią Europejską - rząd musi mieć poparcie większościowe. Przyjęcie tak wielkich reform, tak dużych zmian bez poparcia rządu na większościowej podstawie będzie trudne. Tak, ale prezydent mówi wyraźnie, że powinien powstać rząd większościowy. Czy jest to sugestia dla premiera Leszka Millera, że powinien odejść? Nie, nie jest to sugestia do premiera Leszka Millera, tego nie można w ten sposób odczytywać. Prezydent cały czas powtarza, że rozmawia o rządzie, który istnieje, ponieważ nie ma alternatywy dla tego rządu, nie da się wyłonić w obecnej konstelacji parlamentarnej rządu bez udziału SLD, czy bez
akceptacji SLD - jest to więc taki postulat i takie myślenie praktyczne. Bo jeśli tyle poważnych rzeczy chcemy zrobić... Reforma finansów publicznych brzmi trochę jak hasło, ale to są zmiany, które będą dotykały nie tylko urzędników, ale przede wszystkim obywateli, dlatego on wskazywał na to, że rząd czy koalicja rządowa - aby tę reformę przeprowadzić - musi szukać oparcia szerszego niż ma obecnie. Tak, ale jeżeli prezydent mówi „rząd większościowy”, to oznacza, że oprócz SLD i Unii Pracy powinien się ktoś inny znaleźć w tym rządzie, powiedzmy, Polskie Stronnictwo Ludowe. Ale Polskie Stronnictwo Ludowe mówi „tak” z SLD, ale bez Leszka Millera. Nie, nie trwają żadne rozmowy na temat zmiany koalicji rządowej, obecnie nie trwają żadne rozmowy na temat zmiany rządu. Prezydent pracuje z tym rządem, wskazuje jedynie, że do przeprowadzenia tak istotnych zmian - bo reforma finansów publicznych będzie dotyczyła przede wszystkim nas, obywateli - będzie niezbędne większościowe poparcie. Bardzo trudno będzie te trudne
zmiany przeprowadzić w istniejącym układzie poparcia dla rządu. Ale ja dalej nie rozumiem. Aleksandra Jakubowska, szefowa gabinetu politycznego premiera, też nie rozumie i mówi w „Trybunie”: „Nie bardzo rozumiem, co pan prezydent ma na myśli mówiąc o większościowym poparciu dla rządu. Od czasu rozpadu koalicji SLD i UP z PSL nie przegraliśmy żadnego głosowania w Sejmie”. Ale tu nie ma żadnej sprzeczności. Faktem jest, że tego rządu nikt nie odwoła, bo nie ma większości, która mogłaby zbudować na zasadzie pozytywnego wniosku o wotum nieufności nowy rząd - więc rząd istnieje. Prezydent wspiera ten rząd, natomiast wskazuje, że do przeprowadzenia tego programu, wielkiego programu reformy, niezbędne będzie większe poparcie. I SLD, i Unia Pracy będzie musiała szukać głosów w innych klubach. No dobrze, ale czy to jest sugestia dla premiera, jeszcze raz zapytam, że powinien odejść. Nie, to jest stwierdzenie bardzo oczywiste faktu, że do przeprowadzenia tak istotnych reform nie wystarczą zapewne same głosy w SLD i w
Unii Pracy. To nie jest to sugestia do premiera. Ale przecież wie pan doskonale, że teraz zaczną się dyskusje na temat tego, czy rozdzielić funkcje przewodniczącego partii i premiera. Ja w tych dyskusjach nie uczestniczę, bo nie jestem członkiem żadnej partii. Czytam tylko o tych dyskusjach w gazetach. No i co pan sądzi czytając o tych dyskusjach? Co ja mogę sądzić? SLD znalazło się w takiej dosyć trudnej sytuacji, bo kiedy SLD będące w opozycji stwierdziło, że logicznym rozwiązaniem jest sprawowanie funkcji premiera i funkcji przewodniczącego partii przez jedną osobę, to wszyscy komentatorzy, analitycy, naukowcy powiedzieli: dobre rozwiązanie, dosyć kierowania rządem z tylnego siedzenia, przykład - premier Jerzy Buzek, przewodniczący Krzaklewski. I kiedy SLD ten model wprowadziło wszyscy powiedzieli: dobre, logiczne rozwiązanie, wiadomo, za co kto odpowiada. Tak, ale teraz wiemy, jak jest. Myślę, że dzisiaj, myślę że dzisiaj po półtora roku sprawowania rządów trudno będzie SLD szybko zmienić ten plan, czy
ten sposób działania, do którego SLD było samo przekonane. Myślę, że taka gwałtowna zmiana w tej partii chyba szybko nie zajdzie, bo szybko do tego rozwiązania i do tego planu dochodzili. Mieczysław Rakowski namawia do tego rozwiązania Sojusz Lewicy Demokratycznej, za tym rozwiązaniem jest Józef Oleksy, za tym rozwiązaniem jest Andrzej Celiński. Ja nie jestem członkiem partii i nie śmiem się porównywać do Józefa Oleksego. Ale gdyby pan powiedział, czy prezydent uważa, że premier jest dobrym premierem, Leszek Miller powinien sprawować funkcję po referendum, tak? Tak, tak powiem, tak prezydent mówi. Prezydent mówi, że pracuje z tym rządem, pracuje z tym premierem. Prezydent z premierem przyjęli wspólny plan polityczny, polegający na tym, że po referendum mają zajść niezbędne reformy, o których mówiłem, i że mają te reformy prowadzić do zmiany pewnego kalendarza politycznego. Ta zmiana polegałaby na wyborach parlamentarnych polskich, łącznie z wyborami europejskimi w czerwcu 2004 roku. A Jerzy Wiatr mówi w
„Trybunie: „Premier Miller powinien uczestniczyć w procesie wyłonienia nowego premiera. Mógłby to być jakiś działacz państwowy, który nie jest w SLD, ale ma tak silną pozycję w sensie poparcia, którego Sojusz mu udziela. - Widzi pan takiego kandydata - pyta Marek Barański. Wiatr mówi tak: myślę, że prezydent by znalazł takiego kandydata”. Czy prezydent szuka takiego kandydata? Nie, nie szuka takiego kandydata. Prezydent współpracuje z tym rządem, prezydent prowadzi przedreferendalną kampanię. Panie Ministrze, oprócz tego jest pan dziennikarzem, jak by pan rozebrał takie zdanie... Byłem dziennikarzem. ...po referendum powinien powstać rząd większościowy. Ale ja już to zdanie rozbierałem na trzy sposoby pięć minut temu. Rozbierałem na trzy sposoby i wskazywałem, że intencją prezydenta i kontekstem wszystkich wypowiedzi publicznych prezydenta - bo jestem świadkiem tych wypowiedzi publicznych - jest to, że do przeprowadzenia tak istotnych reform ten rząd będzie musiał opierać się na szerszej podstawie niż tylko
na podstawie SLD i Unii Pracy. A w takim składzie może się opierać na szerszej podstawie niż SLD i Unia Pracy? To jest pytanie do parlamentarzystów. Ale parlamentarzyści odpowiadają, to już panu mówiłam PSL - nie... Jestem sekretarzem stanu w kancelarii prezydenta. Rola prezydenta przy powoływaniu rządu jest aktywna tylko w tym momencie, kiedy jest istotny kryzys polityczny, kiedy po wyborach parlamentarnych w jakimś czasie nie można wyłonić rządu, wtedy prezydent ma rolę bardzo aktywną, bo może rozpisać ponowne wybory parlamentarne. Czyli nieprawdą są plotki kuluarowe, mówiące o tym, że prezydent rozmawia na temat przyszłości urzędu premiera z Danutą Hübner i jej proponuje to stanowisko? Moim zdaniem, to jest nieprawda, bo towarzyszę prezydentowi w jego podróżach po kraju i żadnych kuluarów tam nie zauważyłem. Czy to jest znowu taki krok prezydenta, który będziemy rozbierać, jak poprzednio kiedyś wywiad w „Rzeczpospolitej”? Nie, nie, pani redaktor... Źle dziennikarze odczytali, źle politycy odczytali? Nie,
trzeba czytać całe wypowiedzi, trzeba słuchać tych wypowiedzi w ich pełnym kontekście i prezydent w żadnym momencie nie sugerował tego, do jakiego tłumaczenia pani chce teraz mnie tutaj nakłonić. Czyli rozumiem, że prezydent wspiera premiera w tym, żeby był i przywódcą SLD, i premiera jako premiera, tak? Prezydent wspiera każdy polski rząd, prezydent chce współpracować z każdym polskim rządem po to, żeby stan polskich spraw był jak najlepszy. A teraz jest dobry? Ludzie to różnie oceniają, prezydent to różnie ocenia, premier też to różnie ocenia, członkowie rządu też to różnie oceniają. SLD też to różnie ocenia. Dobrze, jak to prezydent ocenia? Proszę spytać prezydenta, bo to jest bardzo szczegółowe pytanie. Ja jestem prostym urzędnikiem kancelarii prezydenta. Dobrze, to co prosty urzędnik uważa na ten temat? Oprócz tego, że jest pan prostym urzędnikiem, jest pan ważnym ministrem. To proszę o szczegółowe pytanie, bo takie generalne pytania są zawsze trudne. Szczegółowe. Jak pan słyszy to, co się dzieje wokół
afery, wokół Mariusza Łapińskiego, to co pan sądzi, pan jako obywatel, jako minister, kiedy pan słyszy, że premier mówi co innego w sprawie Naumana, a Balicki co innego? Jako obywatel, jako minister mówiłem, że pan Łapiński wyrządził wielką szkodę Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, próbując zaciemnić krytykę prasową i wyciągnięcie jakichś przykrych historii przez media, atakiem na media. Mówiłem publicznie, także w tym radiu, że jest to wielki błąd - błąd i samego Mariusza Łapińskiego, a także sytuacja, która może się mścić na SLD. Na szczęście w SLD pojawiły się głosy krytyki zachowania pana Łapińskiego, które chcą go powstrzymać. Ale cóż z tego? Dalej jest baronem i być może będzie kandydował na stanowisko wiceprzewodniczącego SLD. Zobaczymy, co zrobi kongres Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ja znam część tych ludzi, nie znam wszystkich aktywistów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale znam część tych ludzi. Pamiętam tę część, która działała w Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej. I wierzę w ich rozsądek
polityczny i wyobraźnię, i odpowiedzialność, i uczciwość także. Dobrze, czy Leszek Miller jest dobrą twarzą dla rządu? Jest liderem partii rządzącej, jest liderem partii rządzącej, jest szefem tego rządu, który doprowadził do skutecznego zakończenia polskich negocjacji w Kopenhadze. Tak, a poza tym... Proszę zwrócić uwagę, że wszyscy goście, także Gunter Verheugen, także Romano Prodi, który był tydzień temu w Warszawie publicznie mówili - nie tylko w gabinetach, nie tylko w kuluarach - że Leszek Miller był tym negocjatorem, który doprowadzał ich do furii, ale uzyskał największy sukces dla Polski - dla Polski nie dla siebie. Dobrze, Panie Ministrze, ale Kowalski mówi „nie” dla Leszka Millera. To Kowalski powinien posłuchać Pata Coksa, Irlandczyka i Europejczyka, który mówi: słuchajcie, drodzy ludzie, w referendum głosujecie w sprawie Unii Europejskiej, nie strzelajcie do rządu; okazję strzelania do rządu macie w inne dni, nie 7 i nie 8 czerwca. A prezydent nie strzela do rządu, mówiąc o takich rzeczach
właśnie, że rząd większościowy potrzebny po referendum jest? Prezydent nie strzela do rządu. Skądże. Prezydent - jeszcze raz mówię - wskazywał na to, że do przeprowadzenia tak istotnych reform, także bolesnych w jakimś sensie, w sensie społecznym, ten rząd będzie musiał szukać większości i zrozumienia w parlamencie. Czyli nie będzie takiej sytuacji, że prezydent powie „nie” Leszkowi Millerowi? Pani Redaktor, to jest wróżenie z fusów. Prezydent mówi „tak” każdemu polskiemu rządowi, z którym chce współpracować. Czyli chce współpracować z Leszkiem Millerem? Chce współpracować z Leszkiem Millerem, oczywiście. I nie widzi nic złego w tym, co się dzieje? Nie, to pani już dodała, że nie widzi nic złego, w tym, co się dzieje. A co widzi złego? To pan zapyta się, jakie szczegółowe pytanie... Ja tego pani nie powiem... Czyli coś złego jest na rzeczy, dziękuję bardzo. Nie, nie, to pani wniosek, nie mój wniosek, proszę nie podsumowywać dyskusji, która się jeszcze nie skończyła. Już się skończyła, proszę pana. Prezydent
widzi coś złego, a co widzi złego, tego jeszcze nie wiemy. Dziękuję bardzo, gościem Radia Zet był minister z kancelarii prezydenta Dariusz Szymczycha.