Dariusz Bruncz: Za pochówkiem arcybiskupa mogą stać różne tajemnice (OPINIA)
Utajony pogrzeb poznańskiego hierarchy jest doskonałą ilustracją tego, jak Kościół hierarchiczny od początku postępował w tak zwanej sprawie Paetza: przykryć, uciszyć, wyciszyć, zagadać i pozamiatać.
18.11.2019 | aktual.: 18.11.2019 16:54
Po dniach ostrych debat, głosach i listach protestacyjnych znanych i nieznanych katolików przestrzegających przed pochówkiem arcybiskupa Juliusza Paetza w katedrze (taka była pierwotna wersja pogrzebu), zbieraniu podpisów, itd., zdecydowano się na pochówek dywersyjny. Z kartami wstępu i ochroną.
Msza święta pogrzebowa odbyła się w katedrze pod przewodnictwem urzędującego metropolity Stanisława Gądeckiego (jednocześnie przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski). Później trumnę z katedry, nieoczekiwanie, wyniesiono. Pozostałe czynności liturgiczne odbyły się na cmentarzu na poznańskiej Starołęce. Ale już bez udziału Gądeckiego.
Ten o godzinie dziesiątej, czyli w czasie trwania pogrzebu (Paetz nie został jeszcze pochowany) zorganizował briefing prasowy.
Podczas briefingu Stanisław Gądecki wygłosił przesłanie (znajduje się na stronie internetowej archidiecezji), w którym powiedział, między innym: "W trosce o jedność Kościoła proszę wszystkich wiernych o to, aby strzegli samych siebie i byli bez grzechu. Jestem przekonany, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, posłuży do oczyszczenia Kościoła poznańskiego”.
Winy i zaniechania
Wiadomo, że w sprawie pochówku abpa Paetza nie było doskonałych rozwiązań, chociaż można było przecież zorganizować publiczną mszę połączoną z publicznym wyznaniem winy, zaniechań i bez sensacyjnej oprawy odprowadzić zmarłego z godnością na cmentarz.
Wiadomo również, że to nie wierni, a właśnie biskupi i nuncjatura doprowadzili do sytuacji, w której ogłasza się początek oczyszczenia Kościoła. Czy to oczyszczenie nastąpiło lub nastąpi - okaże się. Jednak z pewnością nie będzie tak, że pogrzeb arcybiskupa Paetza i oświadczenie arcybiskupa Gądeckiego zamykają dyskusję.
Utajniony pogrzeb arcybiskupa jest doskonałą ilustracją tego, jak Kościół hierarchiczny i część poznańskiego środowiska katolickiego postępowało w tzw. sprawie Paetza - przykryć, uciszyć, wyciszyć, zagadać i pozamiatać. I jednocześnie z bólem i duszpasterską troską pochylać się nad sytuacją Kościoła.
Nie do końca wiadomo natomiast, co oznaczają słowa Stanisława Gądeckiego, skierowane podczas briefingu do wiernych: ”aby strzegli samych siebie i byli bez grzechu”. Czy sens tych słów można odczytać jako przyznanie się do winy "my zawiedliśmy, spróbujcie być lepsi”? Czy wręcz odwrotnie, ich sens oznacza: ”pilnujcie swoich spraw, jak my pilnujemy swoich".
System ochronny
Na krytykę arcybiskupa Juliusza Paetza jest stanowczo za późno. Jednak to nie emerytowany biskup stał za przez lata za systemem, który go chronił. To raczej system chronił hierarchę.
Chyba, że Juliusz Paetz wiedział coś, co pozwoliło mu spać spokojnie i przyjmować gości. To oczywiście spekulacja. Ale jak tu nie spekulować w XXI wieku w obliczu takiego pogrzebu, takiej osoby i w takim mieście. Pogrzebu, który odbywa się w okolicznościach, którego nie powstydziłby się miniserial na Netflixie.