Danuta Waniek: prezydent miał prawo być rozczarowany
Monika Olejnik rozmawia z Danutą Waniek - członkiem KRRiTV
11.03.2003 | aktual.: 11.03.2003 10:20
Złożyła pani dymisję, a prezydent jej nie przyjął. Wczoraj prezydent zaapelował do członków Krajowej Rady o to, ażeby się podali do dymisji. Czy to nie był zbyt przedwczesny apel, bo w końcu komisja nie dokończyła przesłuchiwań - nawet Juliusza Brauna. Nie chcę oceniać oczekiwań prezydenta. Były wyraźnie skierowane wobec nas wszystkich, po wyjaśnieniach złożonych przez Juliusza Brauna w komisji śledczej. Prezydent miał prawo sformułować takie oczekiwania. Ponieważ korzystam z jego nominacji w tej Krajowej Radzie, w związku z tym uważam, że nie miałam wyjścia, po prostu się temu podporządkowałam, ale najpierw mieliśmy spotkanie we własnym gronie po to, aby przede wszystkim zapytać Juliusza Brauna, co miał na myśli przyznając posłowi Rokicie, że na pewnym etapie przygotowania projektu ustawy, projektu nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji zostały dokonane matactwa. Bo nikt z członków Krajowej Rady, również i ja, nie poczuwał się do tego, że uczestniczył w jakiś machinacjach, w jakiś
tajemnych decyzjach. Tak, ale prezydent tak to odebrał i dlatego sformułował taki apel. Myślę, że nie tylko prezydent - wszystkie media, bo przecież przez niedzielę i poniedziałek niczego innego nie słyszeliśmy, tylko dywagacje na ten temat, co też się w Krajowej Radzie wokół tego projektu ustawy działo. Dobrze, pani minister, ale dobrze się działo, dobrze wypełniał swoją funkcję Włodzimierz Czarzasty? Nie będę oceniać moich kolegów, dlatego że każdy z nas ma w Krajowej Radzie zagwarantowaną swoistą samodzielność. My na własny rachunek formułujemy nasze opinie w każdej sprawie, nie tylko przy projekcie ustawy. Myślę, że takiej oceny aktywności Włodzimierza Czarzastego w niedalekiej przyszłości dokona również komisja śledcza, bo - jak sądzę - będzie on wezwany przez nią po to, aby wyjaśnił swój udział w projektowaniu tej ustawy. Dobrze, ale powiedział wczoraj minister Dariusz Szymczycha, że prezydent jest rozczarowany, że nie wszyscy złożyli dymisje. Dymisji nie złożył Włodzimierz Czarzasty. Prezydent miał
prawo być rozczarowany, skoro nas dwoje tak się zachowało. Natomiast Włodzimierz Czarzasty uznał, że on musi najpierw złożyć wyjaśnienia komisji śledczej, po to, żeby mieć szansę bronić się przed zarzutami matactwa. Pani Moniko, muszę powiedzieć, że Juliusz Braun wycofał się z tego zarzutu, sformułowanego wczoraj publicznie. Powiedział, że przytakując posłowi Rokicie - przesłuchującemu go bardzo sugestywnie - on miał raczej na myśli ten etap już po wyjściu projektu z Krajowej Rady do rządu. Nam to nie wystarczyło, dlatego że były tam formułowane jeszcze inne podejrzenia wobec Krajowej Rady. Mam tutaj na myśli zmianę zapisu dotyczącego Dwójki czy programów telewizyjnych. To bardzo trudno daje się wytłumaczyć i jeżeli przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przyznaje, że nie panował nad sytuacją w tej Radzie, że został źle zrozumiany albo że poddał się pewnej zbyt daleko idącej sugestii, to wtedy ja bym oczekiwała, że wyznaje to nam i podaje się do dymisji. No tak, ale ocenia pani Juliusza Brauna,
a jednak nie chce pani ocenić Włodzimierza Czarzastego, który też jest pani kolegą z Krajowej Rady. Proszę pani, każdy z nas miał prawo uczestniczyć w przygotowaniu tego projektu ustawy. Każdy ma swój pogląd. Tam toczył się bój słowny między posłem Rokitą a Juliuszem Braunem o zapis ówczesnego art. 36, w tym projekcie, mianowicie dotyczącego dekoncentracji w mediach. Włodzimierz Czarzasty przygotował propozycje. Pani też była za tą propozycją? Ja byłam też za tą propozycją. I głosował za panią Włodzimierz Czarzasty. Nie chcę akurat wyjaśniać zawiłości tamtej sytuacji, bo nie ma na to czasu, ale zawsze jestem na to gotowa - mam nadzieję, że kiedyś również przed komisją śledczą. Proszę pani, można było przygotować wtedy warianty. My jesteśmy podzieleni w swoich opiniach. To nie jest tak, że jeżeli większość rady zadecyduje o przyjęciu jakiegoś konkretnego przepisu, to nie można załączyć do tego projektu swojej propozycji, innej, konkurencyjnej bądź przedstawiającej zupełnie inne zapisy. Dobrze, ale to nic
złego się nie działo, Pani Minister. Włodzimierz Czarzasty wysyłał listy do posłów, nie uprzedzając o tym przewodniczącego Krajowej Rady. Muszę powiedzieć, że też o tym nie wiedziałam, dowiedziałam się w sobotę, kiedy przysłuchiwałam się tym wyjaśnieniom. Lobbował u pani poseł Ciruk... Tego nie wiem. ...żeby była za tym zapisem dekoncentracji. Stawia mnie pani w trudnej sytuacji, bo ja przecież nie obserwuję każdego posunięcia Włodzimierza Czarzastego i myślę, że lepiej go o to samego pytać. Niestety, pan Włodzimierz Czarzasty nie udziela wywiadów, Pani Minister. Ale myślę, że do niedawna był bardzo skłonny mówić o różnych rzeczach. Nie, nie, od dawna nie chce udzielać wywiadów, a więc w świetle tych faktów nie powinien się podać do dymisji? Proszę pani, uważam, że jeżeli ktoś korzysta z mandatu prezydenckiego i prezydent oczekuje złożenia rezygnacji, to należy to zrobić. Tutaj nie mam żadnego wyboru, bo inne zachowanie to jest po prostu odmowa pójścia śladem oczekiwań prezydenta. Uważałam, że nie mogę sobie
na takie zachowanie pozwolić. W „Kurierze Porannym” pani Barbara Ciruk mówi tak: „Ja to wzięłam na siebie i oczywiście te sprawy konsultowałam, bo nie mam aż takiej wiedzy prawniczej, konsultowałam z Włodkiem Czarzastym, znam go od lat, jesteśmy na ty”. Ale co ja mam na to powiedzieć, proszę pani? Rzecz polega na tym, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przygotowywała prototyp projektu nowelizacji. W momencie, kiedy ten projekt wyszedł z Krajowej Rady, zresztą bardzo uroczyście premierowi przekazany, gospodarzem projektu jest rząd, on ma prawo inicjatywy ustawodawczej. W tym momencie dopiero zaczyna się długa droga legislacyjna każdej ustawy. I niezależnie od tego, jaki mieliśmy stosunek do propozycji zawartych w tym projekcie, trzeba było się liczyć z tym, że one mogą być zmienione na etapie uzgodnień międzyresortowych, potem w parlamencie. Przecież znamy rzeczywistość i wiemy, że rzadko kiedy ten projekt, który w pierwszej wersji zostaje przedłożony rządowi jako propozycja, ostaje się w takim kształcie.
Mało tego, gdyby rządowi się nie podobał ten projekt ustawy, mógł spokojnie go wyrzucić do kosza i przygotować inny. Tak więc obciążanie tutaj Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji podejrzeniami o matactwa jest, moim zdaniem, zbyt daleko idące i należy się my jako członkowie Rady powinniśmy się przed tym skutecznie bronić. Ale prezydent Kwaśniewski wydał już wyrok na Krajową Radę. Myślę, że tutaj chyba jeszcze o co innego chodzi. Pojawiły się takie opinie, że jednak ciała związane z mediami należy w dość szybkim tempie odpolityczniać. Prezydent, Senat i Sejm w najbliższym czasie będą mieli szanse to udowodnić, bo trzech członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji kończy swoją kadencję w ciągu miesiąca. Sama jestem bardzo zainteresowana tym, jakie osoby pojawią się. Już pojawiają się nieoficjalnie pan Ulicki i pan Sławiński. Ale to jeszcze musi się zdarzyć, więc poczekajmy z tymi nazwiskami. Osobiście w tej giełdzie nazwisk nie uczestniczę. Być może pojawią się ludzie z innego rozdania, skoro prezydent
uważa, że tak być powinno. Pamiętajmy o tym, że w najbliższym czasie będą również zmieniane rady nadzorcze telewizji publicznej, radia publicznego, ośrodków, radiowych ośrodków regionalnych. Można pójść już tym tropem odpolityczniania mediów. Być może osiągniemy taki efekt, będzie to jakieś nasze nowe wspólne doświadczenie, oczekiwane nie tylko przez świat polityczny, ale również przez media albo przede wszystkim przez media. Dobrze, czyli według pani apel prezydenta dotyczył tego, żeby odpolitycznić. Żeby zainaugurować nowy początek - tak to rozumiem. Jeżeli on ma taką wizję, jeżeli na przykład moja obecność... Nie, prezydent dokładnie powiedział: skoro są matactwa, to powinni się podać do dymisji. Tak, ale ja jego stwierdzenia odbieram w nieco szerszym kontekście. I jeżeli prezydent ma ochotę na to, aby zainaugurować nowy początek, jeśli chodzi o media i publiczne, i komercyjne, to ja jako jego przedstawiciel w Krajowej Radzie muszę mu to umożliwić. I z tego powodu również złożyłam rezygnację. A czy według
pani Juliusz Braun powinien się podać do dymisji? Uważam, że jeżeli to jest tak, że jak on nam wczoraj tłumaczył, zarzut matactwa nie dotyczy Krajowej Rady, a raczej etapów, które nastąpiły później, a jednakowoż media tak go zrozumiały i myśmy tak go zrozumieli, to trzeba posypać głowę popiołem i powiedzieć: nie sprawdziłem się w roli przewodniczącego w momencie dla Krajowej Rady bardzo trudnym. Dobrze, a czy Włodzimierz Czarzasty sprawdził się w roli członka Krajowej Rady i nominata prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego? Proszę pani, prezydent uważa, że nie. Prawdopodobnie - na ile ja mogę dokonać takiej egzegezy jego nastrojów - oczekiwanie, że my wszyscy, jego przedstawiciele, złożymy rezygnacje, było przecież z tym związane. Tak, ale czy to jest też sprawiedliwe, bo właściwie cały czas tylko nazwisko Włodzimierza Czarzastego się powtarzało, a prezydent zażądał dymisji od wszystkich. Mógł wezwać Włodzimierza Czarzastego i powiedzieć. Ale o tym przed chwilą mówiliśmy, że być może nie tylko chodziło o
Włodzimierza Czarzastego, ale o zapoczątkowanie nowej ery, jeśli chodzi o przemiany w mediach. Ja bym w ogóle myślała tutaj o jakimś generalnym raporcie na temat w sytuacji mediach, z którego to raportu wynikałyby jakieś sugestie dla późniejszych regulacji ustawowych. Bez tego, moim zdaniem, dzisiaj nie ruszymy. Tylko nie rozumiem o co chodziło, bo sześciu członków Krajowej Rady było zgodnych co do tego, żeby złożyć dymisje. Mogli przecież złożyć wczoraj dymisje, a trzech by zostało i nie byłoby sensu, żeby dalej działali. Tak, proszę pani, to są trudne decyzje indywidualne, wymagające również trochę odwagi osobistej. I żeby się nie trzymać stołków też jest ważne. Słyszałam po kolei: ja oczywiście złożę, ale jak wszyscy złożą. Tak więc powiedziałam, że ja w każdej chwili i zaraz jadę do pałacu prezydenckiego, piszę tę rezygnację. I tak zrobiłam bezwarunkowo. Wysłuchałam opinii każdego z moich kolegów, ale to nie znaczy, że mam się zachować tak samo. Komisja śledcza nadal podtrzymuje swój apel, żeby Robert
Kwiatkowski się zawiesił. Czy według pani powinien się zawiesić, czy Krajowa Rada powinna sformułować jakiś wniosek w tej sprawie? To znaczy miałoby tylko charakter apelu moralnego. Ponieważ nie możemy wymusić takiej rezygnacji czy zawieszenia w trybie służbowym, tutaj Rada Nadzorcza telewizji publicznej ma wszelkie dane po temu, aby wyciągać z tej sytuacji konsekwencje. Wydaje mi się, że powoli narasta, czy dorasta sytuacja do takiego punktu, gdzie trzeba będzie taką decyzję podjąć. Znaczy jaką decyzję? O zawieszeniu Zobaczymy, jak to się będzie dalej toczyć, ale wydaje mi się, że jesteśmy w przededniu poważnych zmian w mediach. Czyli według pani Robert Kwiatkowski powinien się podać do dymisji czy zawiesić? Proszę pani, zawieszenie jest takim etapem wstępnym. Jeżeli z przebiegu prac komisji śledczej będzie wynikało, że jego obecność na tej funkcji niestety nie sprzyja kształtowaniu pozytywnego wizerunku telewizji publicznej, jako instytucji zaufania publicznego, to prawdopodobnie dojdzie do takiej
sytuacji. Ale czy w tej chwili jest jeszcze za wcześnie? Proszę pani, powiem szczerze, że nie mam takiej wiedzy jak komisja. Tam był prowadzony monitoring, te dokumenty jeszcze nie dotarły. Jestem osobą na tyle odważną, że jeżeli dojrzeję do takiego poglądu, do takiego stanowiska, to wyrażę je publicznie. Powiedziała pani publicznie, że tak, a potem zmieniła pani zdanie. Czy ktoś do pani dzwonił w tej sprawie, ktoś naciskał? Nie, proszę pani, to niekoniecznie tak było. Dlatego że ja obserwowałam z dużą uwagą wszelkie wydarzenia towarzyszące moim wypowiedziom i pamiętam, że Adam Michnik tego samego dnia raz powiedział, że Robert Kwiatkowski jest związany z aferą Rywina, a po wyjściu z komisji śledczej powiedział, że już taki pewien nie jest. Jeżeli miałabym się opierać na jego wyjaśnieniach, to niestety on tę pewność odebrał i wydaje mi się, że lepiej być w takich sytuacjach ostrożnym. Ale pani minister, dla dobra telewizji publicznej... Pani Moniko, proszę nie naciskać, bym wyjawiła swoje racje w tym
momencie. Dla dobra telewizji publicznej być może trzeba byłoby przeprowadzić dalej idące zmiany. Na razie dojrzewam do takiej wypowiedzi i proszę dać mi jeszcze trochę czasu.