Dania do wycierania
Nierzetelny dziennikarz obudził duchy duńsko-szwedzkiej nienawiści. A nową ofiarą starego konfliktu stał się koncern Ikea.
25.03.2008 | aktual.: 27.03.2008 06:37
Duńska gazeta „Nyhedsavisen” przygotowała na walentynki szokujący materiał. „Szwedzi prowadzą wobec Duńczyków politykę kulturowego imperializmu!” – grzmiał tytuł na pierwszej stronie. Według dziennika dwójka duńskich naukowców po „dogłębnej i wieloletniej analizie” doszła do wniosku, że szwedzki koncern meblarski Ikea świadomie i systematycznie znieważa Duńczyków.
Wszystko przez niejasny system nazywania sprzedawanych przez niego przedmiotów. Najdroższe sofy, szafki pod telewizor albo półki na książki noszą nazwy szwedzkich miast, na przykład Sztokholm lub Malmö. Łóżka i szafy na ubrania nazywają się tak jak norweskie miasta. Fińskie zarezerwowane są dla stołów i krzeseł.
Dla duńskich zostało natomiast wszystko to, po czym się chodzi: dywany, wykładziny i (co najbardziej zabolało Duńczyków) wycieraczki. Po lekturze artykułu co bardziej krewcy czytelnicy „Nyhedsavisen” szybko zdemaskowali jądro zła – specjalny sztab ludzi, którzy w Ikei zajmują się wyłącznie znieważaniem Duńczyków.
– Muszę pana rozczarować, ale taka grupa nie istnieje – mówi „Przekrojowi” rzeczniczka koncernu Charlotte Lindgren. – Baza nazw, z której korzystamy do dziś, została stworzona przez osoby od dawna będące na emeryturze.
Jednak na tłumaczenia było za późno, bo o raporcie duńskich naukowców zdążyły już napisać zagraniczne gazety: „The Daily Mail”, „The Independent”, „The Daily Telegraph”, a nawet słynący z rzetelności „Der Spiegel”. „Dania nie będzie wycieraczką dla Szwedów!” – napisał komentator „Nyhedsavisen”. Odezwali się również duńscy nacjonaliści domagający się od Sztokholmu zwrotu Skanii, położonego najbardziej na południe regionu Szwecji, który niegdyś należał do Danii. Pikanterii dodaje fakt, że właśnie w Skanii znajduje się główna siedziba koncernu Ikea.
– Duńskim dziennikarzom udało się wyciągnąć trupa z szafy – twierdzi Thomas Hylland Eriksen, antropolog z uniwersytetu w Oslo. – Skandynawia ma wiele takich trupów, lecz ten duńsko- szwedzki jest najbardziej śmierdzący, bo oba te kraje walczyły kiedyś o panowanie w Skandynawii – tłumaczy Eriksen, zanosząc się śmiechem.
Wciąż pełno ksenofobów
Do XVII wieku górą w tym konflikcie byli Duńczycy, o czym świadczyło ich wieloletnie panowanie nad Norwegią. Później (kosztem Duńczyków) do głosu doszli Szwedzi, którzy za panowania Gustawa Adolfa łupili całą Skandynawię. Po wojnach napoleońskich Norwegia dostała się w ręce Szwedów, czego Duńczycy do dziś nie mogą przeboleć, choć od ponad stu lat jest to niepodległy kraj. Po II wojnie światowej otwarta niechęć między tymi narodami była widoczna jedynie w dowcipach, czasem przykrych. – Po czym poznasz, że jesteś już w Szwecji? Po tym, że krowy staną się ładniejsze od kobiet. – A dlaczego Duńczycy nie bawią się w chowanego? Bo nikomu nie chciałoby się ich szukać. – Duńczycy i Szwedzi wciąż darzą się niechęcią – przyznaje Eriksen. O ile stosunek Szwedów do Norwegów jest pobłażliwy i humorystyczny, o tyle Duńczyk w oczach Szweda jest niegodnym zaufania lekkoduchem, który nie dba o higienę. Z kolei Szwed dla Duńczyka to aroganc-ki bogacz z obsesją na punkcie materialnych symboli statusu społecznego.
Ostatnio opinia Duńczyków o Szwedach znacznie się pogorszyła z powodu pijaństwa tych ostatnich. Organizują oni specjalne „zakrapiane” wycieczki do Kopenhagi. Alkohol jest tam znacznie tańszy, a przepisy dotyczące spożywania łagodniejsze. – Jeśli spotkasz w Kopenhadze pijanego w sztok człowieka, na 90 procent to Szwed – mówi Eriksen. W innych regionach kraju wcale nie jest lepiej. Władze jednej z gmin ustawiły wielkie billboardy z hasłem: „Dbaj o czystość Danii – odstaw Szweda na prom”.
Historia z nazwami wycieraczek w Ikei sprawiła, że duńsko szwedzka nienawiść, do tej pory uśpiona, znów została obudzona. Mimo że szwedzki koncern od lat nie zmieniał nazw produkowanych przez siebie wycieraczek.
Przez dwa tygodnie duńska prasa publikowała kolejne artykuły potępiające cały szwedzki naród, a komentator dziennika „International Herald Tribune” dziwił się, że „tak nowoczesne kraje wciąż są pełne ksenofobów”.
Analiza wyssana z palca
Postanowiliśmy się dowiedzieć od cytowanych przez „Nyhedsavisen” autorów raportu o nazwach, czy o taki efekt im chodziło.
Wtedy okazało się, że nigdy nie powstał żaden raport na ten temat. – Zadzwonił od mnie dziennikarz i zapytał, czy zwróciłem uwagę na nazwy wycieraczek w Ikei – mówi profesor Troels- Mylenberg, który jest wymieniany jako autor raportu. – Byłem nieco zaskoczony i powiedziałem, że przejrzę katalog Ikei. Następnego dnia przeczytałem, że jestem autorem „dogłębnej i wieloletniej analizy” – wspomina. – Poważnie zaczęło się robić, gdy te bzdury nagłośniły znane europejskie dzienniki.
– Obawiam się teraz, że we wszystkich sklepach Ikei będzie wisiało moje zdjęcie z podpisem: „Tego pana nie obsługujemy” – żartuje Mylenberg.
Tymczasem duńscy nacjonaliści już zamierzali pod jego komendą odebrać Szwecji Skanię. Ale odmówił.
Łukasz Wójcik