Dania buduje sztuczną wyspę. Szwecja żąda wyjaśnień
Dania buduje sztuczną wyspę, która zablokuje dopływ wody z Bałtyku do cieśniny Sund. Szwecja obawia się konsekwencji potężnej inwestycji sąsiada i żąda od Kopenhagi klarownych wyjaśnień, w jaki sposób ma zamiar zrekompensować straty w środowisku.
Mimo krytyki ze strony Szwecji, swojego bezpośredniego sąsiada, w 2021 roku duński parlament zatwierdził budowę Lynetteholm. Sztuczna wyspa u wybrzeży Kopenhagi, której koszt wyceniono na 80 mld koron (około 48 mld zł), ma być połączona z miastem linią metra oraz tunelem drogowym. Spełniać będzie też funkcję tamy na wypadek sztormów i podniesienia się poziomu morza. Jednocześnie będzie nowoczesną dzielnicą mieszkaniowo-biznesową dla 35 tys. osób.
Szwecja żąda wyjaśnień
Od lat mówi się jednak, że duńska wyspa stanie się "korkiem" w cieśninie Sund, blokując do niej dopływ wody z Bałtyku. Jak podkreślają ekolodzy, może to nieść ze sobą fatalne skutki dla środowiska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odkrycie z dna u wybrzeży Chin. Badacze poruszeni
Gazeta "Ingeniøren" informuje, że sześć szwedzkich instytucji domaga się od Duńskiej Agencji Ochrony Środowiska odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Kopenhaga zamierza zrekompensować straty powstałe w wyniku zablokowania cieśniny.
"Władze szwedzkie nadal obawiają się, że Lynetteholm może wpływać na przepływ prądów wodnych w cieśninie Sund, co może oddziaływać na zawartość tlenu i zasolenie Morza Bałtyckiego" - piszą autorzy listu, pod którym podpisały się m.in. Agencja Ochrony Środowiska, Urząd Morski czy Szwedzki Instytut Meteorologiczny i Hydrologiczny (SMHI).
Duński Instytut Hydrauliczny szacuje, że sztuczna wyspa może zablokować przepływ wody i soli w Bałtyku o 0,25 proc., podaje 'Ingeniøren".
Lynetteholm to największy projekt budowlany od czasu budowy Christianshavn - dzielnicy Kopenhagi zbudowanej przez Christiana IV około 1630 roku.