Czy zwierzęta w mieście są potrzebne? Odpowiada znany pisarz Krzysztof Dudek
Konflikty są nieuniknione. Z Krzysztofem Dudkiem, współautorem książki „Zwierzęta konfliktowe w miastach”, rozmawia Grzegorz Bożek.
27.07.2018 | aktual.: 08.08.2018 15:03
Miasta się rozrastają, zabierają przestrzeń do życia dzikim zwierzętom. Jak w ostatnich latach zmienia się mapa konfliktowości?
Krzysztof Dudek: Miasta się rozrastają, a w dodatku następuje to coraz szybciej. Wystarczy choćby wspomnieć, że obecnie już połowa ludzkości zamieszkuje obszary miejskie, a jak pokazują prognozy zaledwie za 30 lat ma to być aż 70%! Nie trzeba nawet sięgać do danych statystycznych, wystarczy przejść się na spacer aby ten proces zauważyć.
Na obrzeżach wszystkich dużych miast Polski zobaczymy budowane osiedla domów jednorodzinnych, a nawet niewielkich bloków, można sobie wyobrazić ilu nowych mieszkańców przybywa z roku na rok. Miejsca, w których te osiedla są budowane, zajmują tereny wcześniej wykorzystywane rolniczo lub nieużytki, a więc przynajmniej na wpół naturalne. Na takich obszarach żyją oczywiście zwierzęta, które po zabudowaniu ich środowiska mają do wyboru – albo ustąpić i się wynieść, albo zasymilować. I jak pokazują badania taksony charakteryzujące się większymi mózgami, a co za tym idzie zdolnością do adaptacji, przyzwyczajają się do miejskich warunków. Oczywiście są liczne wyjątki, ale to ptaki i ssaki, najczęściej pozostają na miejscu, zaś owady, płazy i gady opuszczają daną okolicę. Są także gatunki, które ściągają do miasta z obszarów naturalnych ponieważ oferuje ono nowe możliwości. Tu koronnym przykładem są jerzyki i jaskółki oknówki, które w mieście znalazły ogromną liczbę miejsc gniazdowych, w naturze limitujące ich liczebność.
Na jakiej podstawie w ogóle stwierdza się konfliktowość danego gatunku?
Wprowadziliśmy w naszej książce pojęcie konfliktowości, aby nie używać określenia „szkodnik”. Zazwyczaj ludzie określają zwierzęta, które powodują jakieś problemy mianem szkodników co według nas jest bardzo krzywdzące, ponieważ nierzadko te gatunki są bardzo pożyteczne. Szkodnikiem z czystym sumieniem możemy nazwać szczura wędrownego czy pluskwę domową. O takich zwierzętach nie piszemy ponieważ na ich temat powstały już setki publikacji.
Terminem „konfliktowe” chcieliśmy objąć zwierzęta, które nie wyrządzają typowych szkód lecz po prostu żyją obok nas, a to czasami powoduje problemy, gdy np. postanowią zrobić gniazdo w naszym domu lub rozgrzebują śmieci wokół koszy. Terminem tym określamy także zwierzęta, które są stroną poszkodowaną w relacjach z człowiekiem, jak ma to często miejsce w przypadku nietoperzy czy płazów.
Najprościej na to pytanie mogę odpowiedzieć mówiąc, że konfliktowy gatunek to taki, który żyje niezauważony w naszym środowisku, lecz gdy dochodzi do interakcji z ludźmi powstają problemy, albo dla niego, albo dla nas, a najczęściej dla obu stron. Tak więc konfliktowe może być każde zwierzę, wszystko zależy od okoliczności. Świetnym przykładem mogą być gawrony. Ludzie nie mają nic przeciwko tym ptakom gdy je widzą w swoim otoczeniu, często są wręcz dokarmiane i lubiane. Jednak nasza postawa zmienia się diametralnie gdy ich kolonia zbuduje gniazda przed naszymi oknami i zacznie defekować na nasze ławki, samochody i chodniki. Wtedy pojawia się konflikt.
Czy konfliktowość można postrzegać jako zmienną ze względu na nasze nowe nawyki kulturowo-społeczne? Wszak pewnie kiedyś ludziom co innego przeszkadzało, a co innego dzisiaj…?
Dokładnie tak! Najlepiej obrazuje to przykład bociana białego. Ptak uchodzący w naszym kraju za wielki symbol, powszechnie lubiany i szanowany, dzisiaj coraz częściej staje się niechcianym sąsiadem. Wśród ludności wiejskiej do teraz uchodzi on za zwiastun szczęścia, a jego gniazda są chętnie tolerowane na dachach domów, budynków gospodarczych czy kościołów. Niestety inne podejście mają imigranci z miast. Nie chciałbym tutaj generalizować, bo oczywiście są liczne wyjątki, ale bardzo często osoba, która żyła całe życie w mieście, wyprowadzając się na wieś lub tereny podmiejskie oczekuje ciszy, spokoju, porządku i pięknych zapachów. A wieś przecież taka nie jest. I wtedy zaczyna przeszkadzać bocian, który ma gniazdo na słupie przed domem i brudzi odchodami ogród i nowy samochód, czy jaskółki chcące zrobić gniazdo nad oknem, które pobrudzą elewację. A gdy na trawniku zastaniemy zaskrońca czy padalca to już jest niemała tragedia.
Dużo zależy od mentalności ludzi i ich nastawienia do przyrody. Niestety ludzie żyjący w miastach, coraz bardziej się od niej izolują i oczekują, że zwierzęta powinny nie wchodzić nam w drogę.
Jakie są korzyści dla ludzi z obecności w miastach zwierząt?
Przede wszystkim walory estetyczno-edukacyjne. Trudno wyobrazić sobie miejskie parki bez śpiewu i widoku ptaków czy kwiaty w ogrodzie bez latających nad nimi motyli i pszczół. Badania pokazują, że taki kontakt z przyrodą bardzo pozytywnie wpływa nawet na zdrowie psychiczne mieszkańców.
Poza tym dla wielu ludzi widok zwierząt w mieście to jedyna okazja aby zobaczyć żywe stworzenie na wolności. Dzieci wychowywane w miastach właśnie od miejskich gołębi, wróbli, żab czy mrówek zaczynają poznawać przyrodę. Poza tym szereg gatunków przynosi nam korzyści nie tylko duchowe, ale też „materialne”. Ptaki owadożerne jak jerzyki czy jaskółki każdego dnia zjadają ogromną liczbę insektów, w tym tak nielubiane przez nas komary, meszki i muchy. W nocy ich rolę przejmują nietoperze. Gołębie i krukowate zjadając pozostawione resztki jedzenia, często w okolicach ogródków gastronomicznych, powodują, że jest go mniej dla gryzoni. A chyba wszyscy wolą widzieć w mieście ptaki niż szczury. Lisy coraz częściej widywane w centrach miast także ograniczają populację tych nielubianych ssaków. Oczywiście nie wszystkie zwierzęta przynoszą nam coś dobrego, ale pamiętajmy, że wiele gatunków to nasi sprzymierzeńcy.
Ludzie mocno interesują się w ostatnich latach kleszczami, nie spada też zainteresowanie szczurami. Da się pogodzić ich obecność obok ludzi? Szczury z nami były praktycznie od zawsze, a kleszcze?
Tak, szczury są obecne w miastach już od kilku wieków i ludzie niejako przyzwyczaili się do ich obecności. Zwłaszcza, że wyrządzają one szkody po cichu i nie bezpośrednio naszemu ciału, a ich biologia jest dobrze poznana. Z kleszczami sprawa jest odwrotna. Pasożyty te zwiększają swoją liczebność prawdopodobnie dopiero od kilkudziesięciu lat więc są problemem stosunkowo nowym, choroby przez nie przenoszone są wciąż słabo poznane, a terapie często nieskuteczne. Co więcej zachorowań z roku na rok przybywa. Dlatego kleszcze wywołują obecnie znacznie większą panikę niż szczury. Zwierzęta te bardzo ciężko usunąć z naszego otoczenia, niestety akcje deratyzacyjne są kosztowne, aby przyniosły oczekiwany rezultat muszą być prowadzone intensywnie i przez lata. W przypadku kleszczy jeszcze nikt nie wymyślił skutecznego sposobu ograniczenia ich liczebności przy jednoczesnym nieszkodzeniu innym organizmom.
Ludzie nigdy nie zaakceptują obecności tych zwierząt w swoim otoczeniu ponieważ stwarzają one realne zagrożenie dla naszego zdrowia, a szczury dodatkowo wyrządzają straty materialne.
Czy jakieś zwierzęta zostały wyeliminowane albo mocno odsunięte z przestrzeni miejskiej w ostatnich latach?
Niektóre zwierzęta wiele straciły w związku z przemianami jakie zaszły w miastach w ostatnich latach. Chyba nie muszę szczegółowo opisywać problemu termomodernizacji i jego wpływu na jerzyki bo jest on doskonale znany każdemu przyrodnikowi. Niestety liczebność tych pożytecznych ptaków spadła na niektórych obszarach o ponad 80% i ciężko będzie te populacje odbudować. A z powodu termomodernizacji ucierpiały też jaskółki, których gniazda były niszczone, nietoperze, które straciły kryjówki, ale też jeże nierzadko wykorzystujące przyziemne przestrzenie między murami bloków, które podczas remontów zostają zaślepione.
Obserwuje się także spadek liczebności choćby pospolitego wróbla domowego, który niegdyś był liczny na wszystkich osiedlach. Wróble także wykorzystywały szczeliny w blokach, ale również liczne żywopłoty i zakrzaczenia, które obecnie są często krótko przycinane i pielęgnowane tak, aby spełniać oczekiwania mieszkańców, a nie służyć zwierzętom.
Osuszanie stawów, rowów i likwidacja nieużytków w miastach wpłynęły także niekorzystnie na populacje płazów i gadów, należy do tego dodać zanieczyszczenie wody. Ucierpiały na tym również owady. Choć nie jestem pewien czy ktoś prowadził w tym kierunku szczegółowe badania.
Co z kotami i psami, których w miastach jest bardzo dużo, te pierwsze mocno przetrzebiają populacje ptaków…? Oba gatunki mają generalnie dobrą reputację wśród ludzi, co stawia je w wyjątkowej sytuacji.
Z psami nie ma aż takiego problemu ponieważ w miastach jest znacznie mniej bezpańskich psów niż kiedyś, a te mające właściciela zazwyczaj wyprowadzane są pod jego kontrolą. Akurat tutaj sytuacja jest lepsza niż na wsiach gdzie często psy biegają wolno i mogą zaszkodzić dziko żyjącym ptakom i ssakom. Wataha psów może nawet z sukcesem upolować sarnę.
Na terenach miejskich faktycznie poważniejszy jest problem kotów. Są one często „półdzikie”, tzn. mają właściciela i są karmione przez ludzi, a mimo to większość czasu spędzają wolno na dworze i polują w zasadzie na wszystko co się rusza, czy jest to ptak, ssak, owad czy jaszczurka. Problem jest zresztą coraz częściej poruszany na całym świecie ponieważ koty stawia się obecnie na pierwszym miejscu zagrożeń, jakie czyhają na ptaki w miastach. Najgorsze jest to, że większość właścicieli zdaje sobie sprawę, że ich przyjaciel spędza cały dzień na zabijaniu ptaków ponieważ przynosi ofiary do domu, a mimo to nic z tym faktem nie robi. I nie trzeba od razu zamykać kota na stałe w domu, choć warto byłoby to robić chociaż w okresie lęgowym ptaków. Jak pokazują badania już najprostsza obroża z dzwoneczkiem zwiększa szanse ptaków na usłyszenie drapieżnika, a jeszcze lepsze rezultaty przynosi kolorowy, szeleszczący kołnierz. I większość kotów całkowicie toleruje takie ozdoby na swojej szyi. Dlatego najważniejszym wyzwaniem jest obecnie edukacja mieszkańców i pokazanie im, że skoro muszą wypuszczać kota, to w prosty sposób mogą chronić przyrodę wokół siebie.
Czy książka stawia jakieś tezy dotyczące rozwiązywania konfliktów na linii ludzie – zwierzęta?
Tak, przy opisie każdego gatunku, lub ich grupy podajemy proponowane sposoby rozwiązywania konfliktów. Staramy się przy tym podawać takie rozwiązania, które są jak najbardziej efektywne przy jak najmniejszym negatywnym wpływie na zwierzęta. Bo nie chodzi o to żeby pozbyć się ich z miast ale by zminimalizować liczbę interakcji z nami. Dlatego najczęściej proponujemy różne sposoby zniechęcania zwierząt lub ich przesiedlanie na tereny gdzie nie będą stwarzać problemów. Oczywiście jest to trudniejsze niż fizyczna eliminacja zwierzęcia, choć według nas w dłuższej perspektywie znacznie bardziej opłacalne i etyczne.
Wreszcie na ile my sami – ludzie generujemy konflikty?
Ogólnie rzecz biorąc prawie cały problem zwierząt konfliktowych istnieje z winy człowieka ponieważ to my osiedlamy się na ich terenach lub stwarzamy im dogodne warunki bytowania. Ale oczywiście ludzie też muszą gdzieś żyć i może lepiej aby rozrastały się istniejące miasta, a nie wsie czy też były tworzone nowe osady na terenach w pełni naturalnych.
Wiele konfliktów generują ludzie z powodu niewiedzy lub niedbalstwa. Liczbę dzików, lisów czy gołębi w mieście można by ograniczyć zaprzestając ich dokarmiania, czy poprzez lepsze zabezpieczanie śmietników.
Gdyby inwestorzy ocieplający bloki wcześniej zasięgali opinii ornitologów dziś nikt nie mówiłby o problemie z jerzykami. Podobnie duże znaczenie ma projektowanie i urządzanie przestrzeni miejskiej, zwłaszcza obszarów zielonych. Warto aby władze miast w tych kwestiach zasięgały opinii ekologów ponieważ wielu konfliktów można uniknąć zanim powstaną.
Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof Dudek, absolwent biologii środowiska na UAM, obecnie doktorant na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Współzałożyciel Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX. W swoich badaniach podejmuje temat wpływu bioróżnorodności na występowanie chorób odzwierzęcych, a także wpływu organizmów inwazyjnych na środowisko naturalne. Zainteresowaniami naukowymi obejmuje także zjawisko synurbizacji dzikich zwierząt. Autor licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Autor: Grzegorz Bożek