Czy złotego pociągu poszukiwano legalnie? Odkrywcy nie mają wątpliwości
Wojewódzki konserwator zabytków złożył do wałbrzyskiej policji dwa zawiadomienia o prowadzeniu poszukiwań bez wymaganych zezwoleń. Jarosław Chmielewski, przedstawiciel znalazców „złotego pociągu”, powiedział, że zarzucanie mężczyznom nielegalnych działań jest bezzasadne.
- Do Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu wpłynęły dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia wykroczenia polegającego na prowadzeniu poszukiwań z użyciem sprzętu bez wymaganych zezwoleń. Zawiadomienie złożył Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków Delegatura w Wałbrzychu. Chodzi o wykroczenie z art. 111 ustawy o ochronie zabytków – mówi WP oficer prasowy wałbrzyskiej komendy nadkom. Magdalena Korościk.
Zawiadomienia dotyczą prawdopodobnie sprawy „złotego pociągu” oraz podziemnych pomieszczeń i korytarzy odnalezionych na terenie gminy Walim. Dziś podczas zwołanej konferencji prasowej, znalazcy pociągu Piotr Koper i Andreas Richter zapewniali o legalności swoich działań.
- Zarzucanie znalazcom bezprawnych działań jest bezzasadne. Nie ma mowy o tym, by były to działania inwazyjne – nic nie został bowiem zniszczone, nic i nikt nie odniósł szkody ani niczyje dobro nie zostało naruszone – zapewniał mecenas znalazców, Jarosław Chmielewski.
- Posiadamy dobry sprzęt i potrafimy zweryfikować autentyczność odkryć. To bez wątpliwości jest pociąg – na zdjęciu georadarowym widać nawet działa. Nie jest to, jak niekiedy mówiono, fotomontaż – dodał Piotr Koper, prezentując zdjęcie z georadaru, które można było wcześniej zobaczyć również w sieci.
Na konferencji obecny był także Tadeusz Słowikowski, emerytowany górnik z Wałbrzycha, który od kilkudziesięciu lat zajmuje się sprawą ukrytego pociągu w okolicach Wałbrzycha. Pewien czas temu syn pana Tadeusza zarzucił znalazcom pociągu bezprawne wykorzystanie dorobku i wiedzy jego ojca. W minioną środę doszło do spotkania panów Słowikowskich z Piotrem Koperem. Media lokalne donosiły o tym, że mogło wówczas dojść do awantury między mężczyznami i interwencji policjantów. Magdalena Korościk z wałbrzyskiej policji jednak nie potwierdza tych doniesień.
- Świadkowie wskazali nam miejsce ukrycia pociągu, a my przez trzy lata prowadziliśmy badania. Wiemy, że pociąg jest osiem metrów pod ziemią. Mamy już sponsorów, którzy są gotowi pokryć wszelkie koszty związane z wydobyciem składu. W grę wchodzi około 1,5-2 milionów złotych. Chcemy, by pociąg na cześć Tadeusza Słowikowskiego został nazwany "Tadeusz" – powiedział Piotr Koper.
Na miejscu, gdzie ma się znajdować złoty pociąg, trwają prace, mające na celu oczyszczenie terenu dla działań wojska. Kilka dni temu pojawiła się tam ekipa Muzeum Wojska Polskiego, jednak nie udzielono jej pozwolenia na wkroczenie na ten teren.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .