Czy Hans Kloss istniał naprawdę?
Hans Kloss od kilku dekad jest ikoną polskiej pop kultury. Stał się niemal postacią historyczną, w którego istnienie zaczynają wierzyć kolejne pokolenia. Czy jednak naprawdę istniał pierwowzór Hansa Klossa? Czy był on tylko wytworem wyobraźni utalentowanych scenarzystów? - zastanawia się Marta Tychmanowicz w felietonie dla Wirtualnej Polski.
15.03.2012 | aktual.: 15.03.2012 11:40
Istnieje co najmniej kilka postaci historycznych i fikcyjnych, które pretendują do bycia pierwowzorem dla Klossa: podporucznik Gonczarenko, Nikołaj Kuzniecow, Artur Ritter-Jastrzębski, Witold Enzinger.
Piotr Owcarz – twórca prywatnego Muzeum Hansa Klossa w Katowicach (działało w 2009 roku) – w specjalnej wypowiedzi dla wp.pl trafnie zauważa, iż to niezwykła popularność serialu sprawiła, że wielu starało się nawet na siłę znaleźć prawdziwego J-23. - Pierwowzór Hansa Klossa? Wbrew pozorom to trudny temat. Z tego co ja wiem, a odbyłem sporo spotkań z Panami śp. Szypulskim i Safianem, scenarzystami "Stawki większej niż życie" nie zainspirowała ich historia żadnego z wyżej wymienionych panów. Ich nazwiska pojawiły się później, gdy serial odniósł gigantyczny sukces i dziennikarze zaczęli szukać na siłę odniesień do historii. Prawda jest taka, że zainspirował ich James Bond. Szypulski jak się nie mylę widział go po raz pierwszy w Londynie, Safjan chyba też. Samo nazwisko Kloss znaleźli na 100% w książce telefonicznej chyba też na zachodzie. Byli zawodowymi literatami, pracowali na zlecenie telewizji....Tyle i aż tyle - opowiada Owcarz.
Odtwórca głównej roli – aktor Stanisław Mikulski twierdził, że na jego postać zebrały się przeżycia kilku takich Hansów Klossów. Trudno sobie wyobrazić by jeden człowiek mógł wodzić za nos całą plejadę wysokich dygnitarzy niemieckich.
Pomysłodawcą filmu o przygodach polskiego szpiega, któremu udało się przeniknąć do armii niemieckiej, był Janusz Morgenstern, który dostał zlecenie z teatru telewizji. Miał sfilmować książkę ukraińskiego pisarza Jurija Dold-Mychajłyka „Baron von Goldring” (1959, Czytelnik) o podporuczniku Gonczarence – radzieckim agencie w niemieckich szeregach. Napisania scenariusza podjęli się Safjan i Szypulski, musieli jednak spełnić jeden warunek – główny bohater miał być Polakiem. Safjan w jednym z wywiadów wspominał: Inspiracja przyszła z telewizji. Szefowa Teatru Sensacji pokazała nam rosyjską książeczkę o szpiegu działającym w armii hitlerowskiej i zaproponowała, abyśmy stworzyli coś podobnego. Resztę zrobiła wyobraźnia.
Dla polskich scenarzystów fikcyjna postać barona Heinricha vona Goldringa stała się tylko impulsem – zamiast swobodnej adaptacji książki Mychajłyka powstała całkowicie nowa, oryginalna postać Hansa Klossa.
Znany dziennikarz historyczny Andrzej Gass protoplasty dla Klossa doszukuje się natomiast w postaci Klossa losów Nikołaja Kuzniecowa, który jako porucznik Paul Wilhelm Siebert miał przeniknąć (w okolicach Równego i Lwowa na Ukrainie) w szeregi hitlerowskiej armii, by prowadzić rozpoznanie wywiadowcze, organizować zasadzki i porwania niemieckich oficerów. Kuzniecow jako oficer Wermachtu działał nieco ponad półtora roku – od końca sierpnia 1942 roku do początku marca 1944, kiedy to – wzięty za niemieckiego żołnierza – zginął z rąk ukraińskich partyzantów.
Za pierwowzór Hansa Klossa samozwańczo podawał się Artur Ritter-Jastrzębski, najpierw sowiecki agent, potem oficer Urzędu Bezpieczeństwa w Polsce Ludowej, w końcu generał Ludowego Wojska Polskiego. Profesor historii Paweł Wieczorkiewicz w wywiadzie dla „Kuriera Lubelskiego” powiedział o Ritterze: To postać odrażająca. Po wojnie był wysokim funkcjonariuszem bezpieki, uchodził za sumiennego wykonawcę ludobójczej polityki, a potem pracował m.in. w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Dlaczego uważam, że był pierwowzorem Klossa? Bo ze znanych mi agentów działających w niemieckiej skórze najbliżej mu do bohatera Stawki.
Ritter opublikował swoje wspomnienia w roku 1975 w tygodniku „Stolica”, czyli blisko 7-8 lat po powstaniu serialu i prawie 10 lat po emisji cyklu teatralnego (miał działać w Warszawie po 1941 jako agent radzieckiego wywiadu w mundurze niemieckiego oficera). Scenarzyści nie mogli znać jego życiorysu. Ritter na tyle poczuwał się do bycia Klossem, że nawet doprowadził do spotkania z twórcami filmu – jak wspominał Zbigniewa Safjan: Nie pamiętam już, kiedy i gdzie się spotkaliśmy. Przedstawił się jako generał LWP. Opowiadał, że podczas wojny służył na polecenie sowieckiego wywiadu w Warszawie, na Szucha, i że był kimś w rodzaju Klossa. Nie wydał nam się zbyt interesujący.
W poszukiwania prawdziwego Hansa Klossa „zaangażował się” ostatnio nawet Instytut Pamięci Narodowej. W 2010 roku „Rzeczpospolita” donosiła o teczce Witolda Enzingera (TW „Jansen”), z której to specjalne wycinki miały trafiać do scenarzystów serialu i służyć im jako inspiracja. Po wojnie Enzinger inwigilował mniejszość niemiecką na Dolnym Śląsku na zlecenie polskiej bezpieki. O jego działalności w czasie wojny niewiele jednak wiadomo – już od 1942 roku do końca wojny siedział w więzieniach w Berlinie i Bawarii. Wcześniej miał być podwójnym agentem – najpierw w 1927 został przerzucony do Abwehry przez polski wywiad, a już w 1933 roku został rozpracowany przez polski kontrwywiad jako agent niemiecki, po czym znowu przez gestapo został uznany za agenta polskiego, trafiając finalnie do więzienia w Berlinie. Po wojnie Enzinger zamieszkał na Dolnym Śląsku i od razu rozpoczął współpracę z tamtejszym Urzędem Bezpieczeństwa. O tym jakoby postać Enzingera miałaby być inspiracją dla twórców Klossa miała świadczyć
notatka z 23.04.1969 jednego z oficerów prowadzących TW „Jansena”: "Obecnie na powojennych materiałach Jansena ma być nagrany kolejny odcinek Stawki większej niż życie. Istnieje obawa, że ich wykorzystanie doprowadzi nawet do dekonspiracji TW Elżbieta. W związku z tym proszę o wycofanie tych materiałów, ewentualnie spowodowanie, by odpowiedzialni za oddanie ich do scenariusza mieli na uwadze fakt, że bohaterowie tych wydarzeń mogą żyć, a na pewno żyje ich potomstwo, które nie chce publicznej, a wątpliwej pochwały".
Fikcyjny życiorys Hansa Klossa zdaje się być więc biograficzną mozaiką, w której przeplatają się przeżycia autentycznych postaci z perypetiami wymyślonymi przez scenarzystów. Najtrafniej złożoność postaci Klossa uchwycił Bogusław Wołoszański: Historia II wojny światowej zna bardzo wiele takich przypadków. (...) Sądzę, że Kloss jest pewnym konglomeratem rożnych, najrozmaitszych przypadków – częściowo autentycznych, częściowo wymyślonych – ale bez wątpienia nadzwyczaj udanym konglomeratem.
* Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski*