Czy będzie "wojna" rządu Tuska z Kościołem? [OPINIA]
Gdzieś na marginesie burzliwych wydarzeń politycznych przedświątecznych dni, przy okazji sprawy Funduszu Kościelnego, pojawiło się pytanie, czy nowy rząd w ramach realizacji swych zapowiedzi nie zdecyduje się również na konflikt z Kościołem - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W kampanii wyborczej - zwłaszcza w lewicowych środowiskach współtworzących dziś Koalicję 15 października - głośno mówiono o potrzebie oddzielenia państwa od Kościoła, a nawet usuwania religii ze sfery publicznej. Podobne głosy, choć w znacznie ostrożniejszym już tonie, wracają po lewicowej stronie rządzącej koalicji także dziś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niewiele jednak wskazuje, by doświadczony polityk, jakim jest premier Tusk na czele swojego trzeciego gabinetu, miał iść na symboliczną wojnę z Kościołem czy przeprowadzać w Polsce antyklerykalną rewolucję. Możemy też pod rządami nowej koalicji spodziewać się, że - obok nieuchronnych sporów światopoglądowych - państwo i Kościół katolicki będą ze sobą w różnych sprawach współpracować.
Milczący olbrzym
Powody, dla których nie od dziś i nie tylko, środowiska lewicowe podnoszą potrzebę oddzielenia Kościoła od państwa, są dobrze znane. Mają uzasadniać ją postępująca sekularyzacja społeczeństwa, polityczne instrumentalizowanie Kościoła w epoce "dobrej zmiany", budzące wątpliwości dotacje finansowe czy problemy Kościoła z rozliczeniem się z wewnętrznych skandali i zaniedbań.
Rzecz jednak w tym, że z wielkomiejskiej czy lewicowej perspektywy często nie widać, iż polski katolicyzm to - pomimo jego rozmaitych bolączek - ciągle swego rodzaju milczący społeczny olbrzym. Nawet jeśli zawstydzony przypadkami zgorszenia w polskim Kościele, nieobecny w głównym nurcie debaty publicznej czy zafrasowany o religijność młodzieży, to ciągle jednak oddziaływujący na życie codzienne i postrzeganie świata publicznego przez miliony Polek i Polaków.
Dość wspomnieć, że w wyborach 15 października co najmniej 12 mln Polek i Polaków głosowało na różne partie, które generalnie akceptują katolicką tradycję i publiczną obecność Kościoła. A jedną z największych przegranych tej elekcji okazała się antyklerykalna lewica. Ostrożnie zauważyć też warto, że według nowych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego udział polskich katolików w praktykach religijnych w roku 2022 (w stosunku do 2021), nieznacznie - o ok. 1 proc. - wzrósł, a nie zmalał.
Z czysto politycznego punktu widzenia jeszcze ważniejsze jest to, że PiS-owi, strojącemu się chętnie w szaty obrońcy Kościoła, nie udało się podporządkować całej katolickiej opinii publicznej, a wielu wiernych popiera dziś inne formacje polityczne, takie jak Trzecia Droga czy Konfederacja. W efekcie Trzecia Droga, a na pewno PSL, nie zgodzi się zapewne na antyklerykalne działania rządu uderzające w ich elektorat.
Doświadczony polityk jakim jest premier Tusk, widząc to wszystko, unikał będzie zatem zapewne wszelkich antyklerykalnych demonstracji. Żadna z nich nie przysporzy znacząco poparcia Platformie. Każda natomiast, grozić może kosztownymi napięciami wewnątrz koalicji i gromadzeniem się wyborców pod politycznym sztandarem walki o wolność religii, który PiS zaczął już rozwijać.
Kościół na innej niż polityczna orbicie
Wydaje się, że także Kościół, niezależnie od różnych - co naturalne - politycznych przekonań duchownych czy hierarchów, nie jest dziś zainteresowany otwartym konfliktem z państwem, nawet jeśli współrządzą nim środowiska Kościołowi niechętne.
Wbrew różnym stereotypom, głównym przedmiotem wewnątrzkościelnych debat, obaw i nadziei w Polsce nie jest dziś polityka, ale - mówiąc językiem kościelnym - rozeznawanie pontyfikatu papieża Franciszka. Po co Synod, zmiany doktryny czy duszpasterstwa? Ile tradycji, ile wychodzenia do współczesnego świata? O tym dyskutują dziś polscy biskupi, duchowni i świeccy. A nie o tym, jakich szukać politycznych sojuszy, czy jak szykować się do zwarcia z Koalicją 15 października.
W Kościele, coraz głębsze jest chyba także przekonanie, że każdorazowe jego wchodzenie na grunt twardego polskiego konfliktu politycznego, nie tyle ten konflikt łagodzi czy cywilizuje, co odwrotnie - przenosi go do wnętrza Kościoła, dzieląc polskich katolików i nadając sporom politycznym, uzasadnień. Dlatego już w maju, prawie pół roku przed wyborami biskupi publicznie deklarowali, że "Kościół nie jest po stronie prawicy, lewicy ani po stronie centrum". Można się spodziewać, że przynajmniej Episkopat linii tej będzie się trzymał.
Pozytywne napięcie i współpraca
Czy zatem pod rządami premiera Tuska nie będzie publicznych sporów między Kościołem a przedstawicielami państwa? Bynajmniej. Pozytywne napięcie, które nie jest ani sojuszem, ani obcością, to wszak stan naturalny między tymi obiema różnymi ze swej natury instytucjami.
Możemy się zatem spodziewać dalszych debat i sporów światopoglądowych, np. w kwestii aborcji, także z udziałem Kościoła. Można też sobie wyobrazić, że Episkopat, który za czasów PiS, de facto przestrzegał przed "wyborami kopertowymi" w kwietniu roku 2020 czy wspierał sądowe weto prezydenta w lipcu 2017, może stawać w obronie praworządności za czasów Koalicji 15 października, gdyby praworządność ta radykalnie miała być zagrożona.
Nie zmienia to jednak faktu, że przed rządem Donalda Tuska i Kościołem wiele pól możliwej i potrzebnej współpracy, które zostać mogą przez obie strony zagospodarowane. Należą do nich między innymi: zastąpienie Funduszu Kościelnego podatkiem kościelnym na wzór europejski, co sugerował Donald Tusk już w roku 2011, taka organizacja katechezy w szkole, która zagwarantuje wolność religijną wierzących i niewierzących uczniów oraz rodziców, rozwój duszpasterstwa w rozwijającej się polskiej armii czy choćby aktywniejsze włączenie parafii w opiekę nad osobami schorowanymi czy starszymi i współdziałanie przy pomocy rozwojowej i humanitarnej Polski w różnych obszarach światowej biedy.
W burzliwych czasach, w których żyjemy, możliwe jest oczywiście wszystko, także i to, że do współpracy takiej nie dojdzie. Zwykła pragmatyka - o racji stanu i wartościach nie zapominając - podpowiada jednak, że jest ona dość prawdopodobna. I w różny sposób korzystna dla każdej z jej stron.
Dla Wirtualnej Polski Sławomir Sowiński*
Prof. Sławomir Sowiński jest politologiem z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW, specjalizuje się w badaniach nad polityką i religią oraz współczesnymi procesami politycznymi. Autor książki "Boskie, cesarskie, publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989-2010".