Członek KRRiT: szef rady popełnił przestępstwo
Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie trafiło zapowiadane wcześniej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przy wyborze nowych rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia. Złożył je jeden z członków KRRiT Lech Haydukiewicz. Według niego rady zostały wybrane nielegalnie i nie powinny funkcjonować.
03.08.2009 | aktual.: 12.11.2009 13:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bezpośrednią odpowiedzialnością Haydukiewicz obarcza przewodniczącego KRRiT Witolda Kołodziejskiego, zarzucając, że "podstępnie uniemożliwił mu wzięcie udziału w pracach KRRiT", gdy wybierano skład nowych rad nadzorczych. Według niego Kołodziejski popełnił przestępstwo na szkodę interesu publicznego przez niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień. Grozi za to do 3 lat więzienia.
Haydukiewicz, który w radzie zasiada z rekomendacji LPR, twierdzi, że 30 lipca około 14 Kołodziejski ogłosił bezterminową przerwę w obradach KRRiT. Około 18.30, gdy Haydukiewicz "po bezskutecznych próbach dowiedzenia się, kiedy obrady zostaną wznowione", opuścił siedzibę Rady, posiedzenie wznowiono bez niego. Wtedy KRRiT przystąpiła do wyboru nowych rad nadzorczych PR i TVP. "W moim przekonaniu Witold Kołodziejski działał z premedytacją w celu osiągnięcia konkretnego celu, jakim jest doprowadzenie do mojej nieobecności w czasie podejmowania kluczowych w funkcjonowaniu KRRiT uchwał" - napisał Haydukiewicz.
Dodał, że opuszczając obrady zostawił przewodniczącemu Kołodziejskiemu pismo, w którym poinformował, że opuszcza gmach KRRiT i prosi o powiadomienie go o planowanym terminie wznowienia obrad z 24-godzinnym wyprzedzeniem.
Przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski zapewnia, że rady nadzorcze w TVP i Polskim Radiu zostały wybrane zgodnie z procedurami. Zawiadomienie do prokuratury Kołodziejski traktuje jako wybieg Haydukiewicza, który ma uniemożliwić zarejestrowanie rad nadzorczych w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Szef KRRiT zapowiedział, że jeśli zabiegi Haydukiewicza mają służyć zablokowaniu rejestracji nowych rad nadzorczych w mediach publicznych przez KRS, to on sam prześle do sądu wnioski o rejestrację. Formalnie wnioski te powinny zgłosić zarządy TVP i Polskiego Radia.
- Posiedzenie KRRiT, na którym wybrano rady nadzorcze, było formalne, legalne, wszyscy byli na miejscu, nie tylko ja, ale wszyscy dyrektorzy, pracownicy biura KRRiT - powiedział Kołodziejski.
- To pan Haydukiewicz po cichu wymknął się z Krajowej Rady po to, żeby później to wykorzystywać. Najpierw uciekł, a później, po fakcie wniósł, by o wznowieniu obrad powiadomić go na piśmie. Jak jednak powiadomić na piśmie kogoś, kto jest poza biurem. Pan Haydukiewicz jest jedynym członkiem KRRiT, mieszkającym poza Warszawą, który w stolicy nie wynajmuje mieszkania, bywa tylko na posiedzeniach. Jego zarzuty świadczą, że powinien się wybrać na wakacje, bo temperatura mu nie służy - dodał Kołodziejski.
Haydukiewicz podczas konferencji prasowej przed warszawską prokuraturą mówił z kolei, że to działania Kołodziejskiego uniemożliwiły mu udział w obradach KRRiT. - Zwłaszcza, że chodzi o tak ważny punkt, zwłaszcza, że tym głosowaniem zawiązał się sojusz pomiędzy tzw. prawicą a postkomunistyczną lewicą, między PiS a SLD. Uniemożliwiono mi branie udziału w posiedzeniu, a więc zabranie głosu do protokołu, a więc przekonywanie, a więc to jest złamanie prawa - powiedział Haydukiewicz.
Według niego tak wybrane rady nadzorcze TVP i Polskiego Radia "mogą być uznane za nielegalne, co może mieć szerokie konsekwencje". - Gdyby ktoś później podawał w wątpliwość uchwały takiej rady nadzorczej, sprawiłoby to jeszcze więcej zamieszania, dlatego sprawę najlepiej wyjaśnić od razu - powiedział.
Haydukiewicz powiedział, że zdaje sobie sprawę z rozkładu sił w KRRiT i wie, że jego głos niczego by nie zmienił. - Jeżeli czwórka ministrów w Krajowej Radzie zawiązała sojusz między PiS-em i SLD, mogą mnie przegłosować w każdej kwestii (...). Natomiast byłaby informacja w protokole, po drugie miałbym szerokie pole manewru do przekonywania - dodał.
U podstaw sporu KRRiT o ważność wyboru rad nadzorczych w TVP i Polskim Radiu leży przede wszystkim walka o to, kto będzie zarządzał TVP. Obecny p.o. prezes telewizji Piotr Farfał trafił tam z rekomendacji LPR, podobnie jak Haydukiewicz do KRRiT. Pozostali czterej członkowie KRRiT (kojarzeni z PiS i niegdyś Samoobroną, a teraz lewicą) ostro krytykują Farfała. Powołana przez nich nowa rada nadzorcza telewizji będzie zapewne dążyła do szybkiej zmiany zarządu TVP.