Medioznawca, prof. Tadeusz Kowalski, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji© East News | Wojciech Olkuśnik

Członek KRRiT: Był szerszy plan, żeby w ogóle nie przekazywać pieniędzy na media publiczne, ale upadł

11 stycznia 2024

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie przekaże w styczniu 76 mln zł z abonamentu dla TVP, Polskiego Radia i 17 rozgłośni regionalnych. - Maciej Świrski argumentował, że TVP w likwidacji to nie jest ta sama spółka co TVP. KRRiT nie może przekazywać pieniędzy nie wiadomo komu - relacjonuje prof. Tadeusz Kowalski z KRRiT, który był przeciw tej decyzji.

Sebastian Łupak: W styczniu KRRiT miała przekazać mediom publicznym 76 milionów zł z abonamentu. Ta wypłata została wstrzymana. Co się stało?

Prof. Tadeusz Kowalski, KRRiT: Zacznijmy od tego, że 13 września 2023 roku Krajowa Rada dokonała podziału środków pochodzących z abonamentu pomiędzy wszystkich nadawców publicznych, czyli TVP, Polskie Radio oraz 17 rozgłośni regionalnych Polskiego Radia. Podział odbywa się na podstawie prognoz i wydatków z poprzednich lat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

O jakich pieniądzach mówimy?

O 620 mln złotych.

18 października 2023 r. został opracowany harmonogram wypłat w comiesięcznych transzach. 11 stycznia z konta KRRiT powinno zostać przelanych 38 mln zł, a 22 stycznia kolejne 38 mln zł, w sumie 76 mln zł. W lutym przewidziane były kolejne transze.

Ale nie pójdą?

Nie, bo Krajowa Rada, stosunkiem głosów 4 do 1 – tylko ja byłem przeciw - postanowiła nie wypłacać pieniędzy w styczniu. Transfery lutowy i styczniowy miałyby nastąpić jednocześnie dopiero w lutym.

Skąd ta decyzja?

Cztery osoby - przewodniczący KRRiT Maciej Świrski oraz Agnieszka Glapiak, Hanna Karp i Marzena Paczuska - uznały, że działania ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza wobec mediów publicznych są bezprawne, więc nie wiadomo, kto zarządza spółkami. Ich zdaniem, KRRiT nie może w związku z tym przekazywać pieniędzy nie wiadomo komu.

Maciej Świrski argumentował, że TVP w likwidacji to nie jest ta sama spółka co TVP, bo zmieniła się, jego zdaniem, nazwa na TVP w likwidacji.

Tłumaczyłem, że to błędna argumentacja, bo to cały czas ta sama osoba prawna, której środki zostały przyznane i cały czas jej się należą.

Czy KRRiT może decydować o tym, kiedy pieniądze zostaną przelane?

Moim zdaniem jesteśmy tylko dysponentem tych środków, nie możemy decydować, czy i kiedy zostaną one przelane.

Te pieniądze są na rachunkach KRRiT i są w naszej dyspozycji. Podstawą do ich podziału są przygotowywane corocznie przez media publiczne plany programowo-finansowe, czyli zaplanowana produkcja audycji wraz z kosztami misyjnej działalności programowej.

Te 620 mln zł z abonamentu to mniej więcej 1/5 tego, czego media publiczne potrzebują. Ich oczekiwania są na poziomie 3 mld zł.

Dotychczas te "oczekiwania" były rekompensowane bonami skarbowymi, ale w tym roku prezydent zawetował ustawę okołobudżetową, w której znajdowały się środki na rekompensatę.  

Czy brak styczniowej wpłaty może być kłopotem dla TVP i Polskiego Radia?

Jeśli mamy zaplanowane jakieś wydatki w styczniu i nagle tych pieniędzy nie będzie, to zawsze jest kłopot. Mogły być podpisane umowy, zaplanowane płatności, może miały powstawać nowe odcinki seriali.  

Może KRRiT liczy na wywołanie stanu niepewności wśród zdenerwowanych pracowników. Ludzie przychodzą do pracy, a tu raptem nie ma pieniędzy i nie wiadomo, jak będzie z wypłatami.

Ta decyzja na pewno nie sprzyja stabilizacji działań. My, jako Rada, przyczyniamy się dodatkowo do anarchizacji stanu rzeczy.

Był też szerszy plan, żeby w ogóle nie przekazywać pieniędzy, bo one mają być przeznaczone na realizację misji, a ta nie jest rzekomo realizowana. Ale ten plan upadł i na razie skończyło się na czasowym wstrzymaniu wypłaty.

Są gwarancje, że te pieniądze w lutym zostaną wypłacone?

Nie ma. W uchwale mówi się o wypracowaniu mechanizmu podziału tych środków. Nie wiem, na czym miałby on polegać. Jest taki pomysł, żeby poszczególne jednostki pokazały, co chcą realizować.

Mielibyśmy sprawdzać, czy te pieniądze pójdą na realizowanie misji. Pytam: czy dokończenie budowy studia, kupno mikrofonów i kamer, wypłaty dla pracowników, to jest realizowanie misji, czy nie? W grę wchodzą setki takich wydatków. Nie należy do kompetencji Rady ich ocena w trakcie roku, który już trwa. Możemy to ocenić po przygotowaniu sprawozdań spółek za 2024 r.  

Sprawa jest skandaliczna.

Dlaczego?

KRRiT nie może się wtrącać do nadawanych programów. Nadawca kształtuje je samodzielnie.

Moim zdaniem chodzi o pogłębianie niepewności. To zapewne jest jakaś dyspozycja polityczna, z którą się nie zgadzam. A przecież media nadają, ludzie przychodzą do pracy, są tworzone nowe audycje, więc media te pieniądze powinny mieć do dyspozycji.

Są jednak dotychczasowi prowadzący w TVP Info, którzy narzekają, że tkwią w zawieszeniu, nie są ujmowani w grafiku i nie wiedzą, co z nimi dalej. Niby są zatrudnieni, ale nie muszą świadczyć pracy.

Trudno mi się odnosić do tego, jak działa likwidator.

Przypomnę jedynie, że gdy w 2016 roku wyrzucano bądź skłaniano do odejścia kilkaset osób, to nikt się nimi nie przejmował. Ludzie z dnia na dzień trafiali na bruk i nikt się nie interesował, czy mają kredyty, dzieci w szkołach, zobowiązania. A dziś są protesty i emocje.

Oczywiście nikomu nie życzę, żeby znalazł się w podobnej sytuacji.

TVP i Polskie Radio są w złej sytuacji finansowej. Poprzedni zarząd TVP zaplanował na ten rok 2,5 mld zł deficytu, a Polskie Radio – 240 mln zł.

Do tego rozgłośnie regionalne planowały deficyt na poziomie 8-15 mln zł każda.

I to pomimo że z budżetu państwa na media publiczne szły rokrocznie blisko 3 miliardy złotych?

W ubiegłym roku rozdzielono 2,7 mld złotych plus ponad 600 mln z abonamentu, czyli w sumie ponad 3 mld zł.

W ciągu 10 lat media dostały około 10 mld zł pomocy. Do tego dochodzą przychody reklamowe.

To gdzie są te pieniądze?

Po ośmiu latach przerwy byłem w TVP2, w bloku F przy ul. Woronicza. Stan infrastruktury technicznej jest tam zatrważający. Wyglądało to trochę jak za Macieja Szczepańskiego w latach 70. XX wieku. Nie widziałem nowoczesnego sprzętu, na który by przeznaczano te miliardy.

Pieniądze szły w jakiejś części na kosmiczne wynagrodzenia dla dziennikarzy. Prowadzący "Wiadomości" miał zarobić 1,5 mln zł rocznie.

To były stawki zdecydowanie powyżej rynkowych. Jak się zatrudnia funkcjonariuszy partyjnych, to się im dobrze płaci, żeby robili propagandę. Nie robią tego zapewne ze względów ideowych, tylko dlatego, że są dobrze opłacani. W ich przypadku hasło wierni partii równało się wierni kasie.

Tymczasem sąd rejestrowy odmówił wpisania do KRS nowych władz TVP i Polskiego Radia mianowanych przez Bartłomieja Sienkiewicza. Czy te władze są nielegalne?

Popełniono błąd urzędniczy. Minister czy walne zgromadzenie powinni byli wycofać te wnioski z sądu. Skoro pojawiła się nowa uchwała o likwidacji, to sąd powinien rozpatrywać obecny stan, a nie stan przeszły, już nieaktualny. 

Obecny stan prawny jest taki, że te spółki są w stanie likwidacji, co jest zgodne z ustawą o radiofonii i telewizji.

Artykuł 26 ustawy o radiofonii i telewizji mówi bowiem, że sprawy nieuregulowane w ustawie podlegają Kodeksowi Spółek Handlowych. Jest wyraźna dyspozycja, że można korzystać z tego Kodeksu i ta droga jest prawidłowa.

Poczekajmy teraz, czy sądy zarejestrują likwidatorów.

Tymczasem mamy stan kryzysowy. Więc nie należy go pogłębiać, nie przekazując mediom należnych im pieniędzy.

Jak pan ocenia to, co się dzieje w programach TVP? Czy zostały odpartyjnione?

Media zmieniły ton, są bardziej bezstronne, nie służą już propagandzie jednej partii. Starają się dopuszczać różne punkty widzenia. Zmienił się styl prowadzenia audycji: nie jest już agresywny. Zniknęły natrętne, kłamliwe paski. Jesteśmy bliżej tego, do czego media publiczne są zobowiązane.  

Tymczasem likwidator TVP zamknął dla osób postronnych siedzibę Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (TAI) przy pl. Powstańców, która od kilku tygodni była okupowana przez polityków PiS i byłych pracowników TVP. Jak pan ocenia tę decyzję?

Likwidator odpowiada za majątek spółki. On musi być użytkowany: studia, gabinety, sprzęt.

Być może należą się jakieś odszkodowania za to, że utrudniano pracownikom dostęp do ich miejsc pracy. Być może takie roszczenia wystąpią, a wtedy ci, którzy blokowali dostęp do mikrofonów, kamer i pomieszczeń, poniosą konsekwencje finansowe i karne.

Wiem, że niektórym marzy się, żeby w świat poszły zdjęcia, jak rozhisteryzowani milionerzy wynoszeni są stamtąd siłą, ale to się raczej nie stanie.  

rozmawiał Sebastian Łupak, dziennikarz wp.pl

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (612)