Wezwanie do demonstracji, która trwała dwie godziny, zawarte było m.in. w ulotce, rozpowszechnianej przed południem na miejscowym targowisku. Według czeskiego Ministerstwa Obrony, wszyscy członkowie kontyngentu są cali i bezpieczni.
Od prowokacyjnej akcji zdystansowały się lokalne władze irackie, ale sytuacja w rejonie, w którym działa czeski kontyngent, pozostaje wciąż napięta. Podjęte w poniedziałek nadzwyczajne środki bezpieczeństwa, według komunikatu ministerstwa, nadal obowiązują.
CTK przypomina, że w ubiegłym tygodniu szejk Sabah Saidi oskarżył członków czeskiego kontyngentu o "zniesławienie" Koranu. Niedaleko szpitala polowego znaleziono bowiem ulotkę, na której, obok tekstu z surą z Koranu, widniał "oszczerczy" napis po angielsku, który Saidi przypisał Czechom. Duchowny uznał to za "obrazę" islamu, zażądał przeprosin w środkach masowego przekazu, groził także demonstracjami i zastosowaniem przemocy.
Saidi współpracuje z radykalnym ruchem szyickim Muktady al-Sadra, popierającym Iran i koła opowiadające się za eksportem irańskiej rewolucji islamskiej do Iraku - pisze CTK.
Agencja zaznacza, że lokalne czynniki w Basrze zdystansowały się od całej afery i zapewniły, że pozytywnie oceniają pracę czeskiego szpitala polowego.