Czemu zginął ksiądz Tadeusz? Miasto zszokowane wiadomościami
53-letni proboszcz parafii pw. Matki Miłosierdzia Ostrobramskiej w Piszu Tadeusz Krzywiński został znaleziony martwy w poniedziałek przed południem. Przyczyną śmierci była rana kłuta w klatce piersiowej. Według mazurskich parafian, z którymi rozmawialiśmy, ksiądz był serdeczną osobą, która nie wchodziła z ludźmi w konflikty i miała plany na przyszłość. Są zszokowani, że tak lubiany człowiek zginął od rany kłutej.
53-letni proboszcz parafii pw. Matki Miłosierdzia Ostrobramskiej w Piszu został znaleziony martwy w poniedziałek przed południem. Przyczyną śmierci była rana kłuta w klatce piersiowej.
Oficjalnie prokuratura bierze pod uwagę trzy możliwe przyczyny: samobójstwo, zabójstwo oraz nieumyślne spowodowanie śmierci. Kościół znajduje się na skraju Pisza, w pobliżu terenów zielonych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sekcja zwłok już się odbyła, więc ciało księdza wkrótce będzie można pochować. W piątek wieczorem trumna zostanie wystawiona w Piszu i odbędzie się msza za kapłana oraz czuwanie, natomiast na sobotę zaplanowano pogrzeb na piskim cmentarzu.
"Wciąż do nas to nie dociera"
Po podaniu do wiadomości publicznej informacji o śmierci kapłana, internet jak rzadko kiedy został zalany przez falę bardzo przychylnych komentarzy na jego temat. Co najmniej kilkuset jego parafian chwaliło jego posługę.
Dobre zdanie na jego temat podzielają również ci, do których dzwoniliśmy z prośbą, by nam powiedzieli, jakim był człowiekiem.
- To mój proboszcz, mieszkałem na terenie jego parafii - mówi Wirtualnej Polsce miejski radny Mariusz Trupacz. - Mieliśmy kontakt i według mnie to był porządny człowiek. Przyszedł do nas w trudnym momencie, kiedy była pandemia, ale sobie poradził. Był zawsze otwarty, kiedy ktoś szukał pomocy. Wciąż do nas nie dociera, że jego już nie ma.
Radny nie ukrywa, że całe zdarzenie wywołało w Piszu szok. Podkreśla, że to spokojne miasto, gdzie rzadko zdarzają nawet włamania, a tym bardziej zabójstwa.
- Osiedle Wschód jest spokojne. Tam od dawna stoją bloki, a później powstały tam domy jednorodzinne - nadmienia. - Na pewno nie można powiedzieć, żeby to była niebezpieczna okolica.
"Miał dar komunikowania"
- Wprowadziliśmy się do Pisza mniej więcej w tym samym czasie, co ksiądz. Zaprzyjaźniliśmy się z nim, był moim spowiednikiem - wspomina Marlena Bessman-Paliwoda, prezeska fundacji Czuły Dom, z którą współpracował ksiądz Tadeusz. - Miał bardzo piękny charyzmat ojcostwa w kapłaństwie. Potrafił otoczyć bezpiecznym ramieniem osoby, które tego potrzebowały. Posiadał też dar komunikowania się na luzie, bez wywyższania się, że "ja jestem kapłanem". Rozmawiając z kimś młodym rozmawiał na jego poziomie, a z dorosłym na jego poziomie. Był inteligentnym, dobrym kaznodzieją - mówi.
Nasza rozmówczyni podkreśla też, że piski proboszcz nie miał sztywnych godzin spowiedzi, umiał zawsze znaleźć czas na spotkanie, a zdarzało się, że poszedł z kimś do kolejki do do lekarza, żeby posłuchać o jego problemach. Pamięta również, że nawet w dużym tłumie potrafił do każdego podejść, przywitać się i zapytać, co go trapi.
Tadeusz Krzywiński miał też swoje hobby - wędkowanie. Nieraz wypływał swoją łódką na Śniardwy i rozdawał znajomym złowione ryby. Pomagał finansowo niektórym ludziom.
- W mojej zamrażarce nadal jest karp od niego. Obiecał, że go przyrządzi - mówi ze smutkiem Bessman-Paliwoda.
Chciał odwiedzić dawne strony
Ksiądz Tadeusz wcześniej pełnił posługę w Olecku i Olszewie Węgorzewskim, pod granicą z obwodem królewieckim. Tam też został dobrze zapamiętany. Parafianom szczególnie zapadło w pamięć, że pochodził z bardzo licznej rodziny, dzięki czemu ich zdaniem potrafił się z każdym dogadać.
- Tu go wszyscy wspominamy serdecznie, mimo że ja i moi bliscy jesteśmy wyznania greckokatolickiego. Czasem, jak chodził po kolędzie, albo wracał ze święcenia pól, to zachodził również do nas w odwiedziny. Nie miał z nikim zatargów. Ale dawno go nie widzieliśmy. Nie był u nas już ze trzy lata – sięga pamięcią mieszkanka wsi Pawłowo, podlegającej pod parafię w Olszewie.
I dodaje: - O sprawie wiemy tylko tyle, co przeczytaliśmy w internecie. Sami chcielibyśmy wiedzieć, co się stało.
Również pani Maria z Wężówka wspomina go jako bardzo kontaktową osobę: - On nie zbierał plotek. Wesoły człowiek. Pamiętam, że np. jak zobaczył kogoś na cmentarzu, to podszedł, porozmawiał. Był u nas chyba siedem lat. Nigdy nie słyszałam, żeby się z kimkolwiek kłócił. Nie był konfliktowy.
W dawnych stronach księdza wciąż rozważają różne scenariusze. Nie wiedzą, czy duchowny zmienił się od wyprowadzki i czy był w Piszu szczęśliwy. Krążą między nimi różne podejrzenia.
Nasi rozmówcy podkreślają, że kapłan miał plany na przyszłość; zarówno dalszą, jak i bliższą. Mówił o nich również kilka dni przed śmiercią. Zamierzał w tym tygodniu wybrać się w okolice Olszewa. Wszyscy są zaskoczeni jego śmiercią. Śledztwo w sprawie jego nagłego zgonu wciąż trwa.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Kontakt: Mikolaj.Podolski@grupawp.pl