PolskaCzeka nas epidemia bankructw?

Czeka nas epidemia bankructw?

Politycy Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości powoli dochodzą do porozumienia w sprawie ustawy "likwidującej" następstwa tzw. afery autostradowej. Projekt ma zostać przyjęty przez sejm w środę rano, lecz delikatnie mówiąc, jest on pomyłką. W tej chwili mamy (ukrywaną) alternatywę: albo uchwalana ustawa nigdy nie wejdzie w życie, albo na ołtarzu świętego spokoju polityków poświęcony zostanie uczciwy podatnik, który już zawsze będzie musiał spłacać długi powstałe w wyniku głupoty władz lub wręcz bezczelnych oszustw - pisze w felietonie przesłanym do Wirtualnej Polski Kazimierz Turaliński.

Czeka nas epidemia bankructw?
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Pawłowski

19.06.2012 | aktual.: 19.06.2012 13:53

Podniesiemy VAT do 25 proc., akcyzę na papierosy i paliwo, zapowiadamy też zwiększenie opłat sądowych, tylko po to aby spłacić długi. Rozwiązanie to nie tylko premiuje nieuczciwość, ale też jest samo w sobie nielegalne oraz zwiększy deficyt budżetowy i tak już zadłużonej po uszy Polski. Uchwalany właśnie projekt narusza zarówno postanowienia polskiej ustawy zasadniczej, jak i prawo unijne.

Projekt ustawy narusza prawo europejskie

W pierwszym zakresie wskazać należy dyskryminację części przedsiębiorców poprzez uprzywilejowanie tylko ograniczonego kręgu wierzycieli. Władze publiczne dokonały tutaj selekcji według kryterium robót budowlanych oraz bezspornego charakteru roszczenia, a także umowy zawartej bezpośrednio z głównym wykonawcą. Nawet więc niezbędne dla realizacji budowy dostawy materiałów, albo uzyskanie w późniejszym terminie korzystnego orzeczenia sądu, nie uprawnią do wystąpienia do GDDKiA o zapłatę. Zapis w treści: „wyłącznie za zrealizowane i odebrane prace” nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości.

Tym samym zabezpieczono wypłaty najbliższych kontrahentów "bankrutów", a zignorowano problemy najsłabszych jednostek, czyli końcowych, zwykle rodzinnych firm - podwykonawców i dostawców. Nawet najwięksi i niekwestionowani wierzyciele liczyć się jednak muszą z koniecznością zwrotu wypłaconych kwot, jeśli Komisja Europejska uzna je za pomoc publiczną. Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, projekt ustawy narusza bowiem prawo europejskie.

Kolejnym wątpliwym zapisem jest wyjęcie złożonych w pieniądzu kaucji gwarancyjnych ze składu masy upadłościowej. To zaś narusza zarówno konstytucyjny zakaz dyskryminacji, jak i równorzędne akty prawne - prawo upadłościowe i cywilne w zakresie pokrzywdzenia dyskryminacją innych wierzycieli upadłego przedsiębiorstwa. Ponadto, godzi w materię karną. Kto, w razie grożącej mu niewypłacalności lub upadłości, nie mogąc zaspokoić wszystkich wierzycieli, spłaca lub zabezpiecza tylko niektórych, czym działa na szkodę pozostałych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

A kto wierzycielowi udziela lub obiecuje udzielić korzyści majątkowej za działanie na szkodę innych wierzycieli w związku z postępowaniem upadłościowym lub zmierzającym do zapobiegnięcia upadłości, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeśli kwota wpłaconych kaucji nie zasili masy upadłościowej, wówczas pokrzywdzeni zostaną inni wierzyciele upadających spółek. A niby dlaczego? W czym są oni gorsi? Zapewne już po pierwszym uszczupleniu należnej do podziału puli wskazany zapis ustawy trafi do Trybunału Konstytucyjnego. Jedyną korzyścią z proponowanego rozwiązania, ale tylko dla władz, jest odsunięcie protestów drogowców poza czas turnieju Euro 2012.

Kolejna kwestia to kalekie zdefiniowanie należności i warunków jej wypłaty. Z Krajowego Funduszu Drogowego wypłacona zostanie tylko kwota główna, a więc bez odsetek, choć przedsiębiorcy muszą pokryć pełnej należności odsetki powstałe z powodu opóźnień w rozliczeniu względem własnych podwykonawców oraz odsetki skarbowe od VAT-u i podatku dochodowego. Jeśli dłużnik nie został postawiony w stan upadłości warunkiem jest też dostarczenie wraz z wnioskiem kopii pozwu o zapłatę, co oznacza nawet w przypadkach oczywistych obciążenie wierzyciela (również niezwracanymi z GDDKiA) kosztami sądowymi.

Dalsze obostrzenia to ograniczenie czasowe do składania wniosków jedynie w okresie dwumiesięcznego formowania listy uprawnionych do wypłaty, a także ograniczenie podlegającej podziałowi puli do równowartości zabezpieczenia (kaucji gwarancyjnych), czyli jedynie od 2 do 10 proc. wartości zamówienia publicznego.

Wypłata pełnej przyznanej wierzycielowi sumy może mieć miejsce nawet po latach, gdyż jednym z dalszych warunków jej dokonania pozostaje prawomocne orzeczenie sądu, a jak wiedzą praktycy odrobina złej woli kontrahenta może w nieskończoność przedłużać proces. Zabezpieczenie wypłacalności względem uczciwych przedsiębiorców jest więc iluzoryczne. A na tym wady projektu ustawy niestety się nie kończą...

"Drogowcy wykonali zamówione prace, a obywatele odprowadzili podatki"

Jak ujawniły media, w najgorszej sytuacji znaleźli się przedsiębiorcy umieszczeni na końcu „łańcucha” podmiotów podwykonawczych. W wyniku celowego działania lub nieporadności pośredniego ogniwa wszyscy dalsi podwykonawcy tracili szanse na zapłatę, co w praktyce oznaczało bankructwo nawet setek drobnych przedsiębiorstw.

29 października 2009 roku Budimex zawarł umowę na budowę jednego z odcinków autostrady A4. Kilka dni później do KRS-u wpłynął wniosek o rejestrację spółki STATS POLSKA, która wkrótce potem podpisała z Budimexem strategiczny kontrakt na podwykonawstwo. Spółka ta zawarła z kolei dalszą umowę podwykonawczą z jednoosobową działalnością gospodarczą pod firmą FARDO - zarejestrowaną do EDG z dniem 7 grudnia 2009 roku. Dopiero FARDO podpisywał umowy z wieloma rzeczywistymi wykonawcami autostrady. Dwa pośrednie przedsiębiorstwa nie miały żadnego doświadczenia branżowego, a pomimo tego uzyskały nieroztropne zaufanie rynkowego potentata. Wyzwaniu nie podołały.

Skonfliktowane nie uzyskały zapłaty za faktycznie wykonane prace, co skutkowało pokrzywdzeniem ostatniego ogniwa łańcucha, czyli rzetelnego i doświadczonego, ale małego przedsiębiorstwa. Podobnych przypadków w branży jest multum. Tym przedsiębiorcom nadal nie będzie należeć się żadna zapłata, a to oni właśnie są głównymi poszkodowanymi.

Drogowcy niejednokrotnie w takich przypadkach słyszeli, że na teren budowy dróg weszli nielegalnie, gdyż nie zostali zgłoszeni jako podwykonawcy. A więc jakiekolwiek roszczenie jest nienależne. Teren budowy podlegał jednak pod konkretnego wykonawcę, jeżeli ten nie był w stanie nadzorować kto i na jakich warunkach dla niego buduje, a co więcej scedował pozyskanie końcowych podwykonawców na zewnętrzny podmiot, nie powinien przerzucać kosztów tych prac na przedsiębiorców, ani podatników.

Drogowcy wykonali zamówione prace, a obywatele odprowadzili podatki. Jedyny winny zaniedbań to wykonawca, w dodatku często w pełni wypłacalny. Projekt ustawy pozostawia jednak tą kwestię nierozwiązaną. A problem nie dotyczy tylko budowy autostrad, jest plagą współczesnego polskiego sektora budowlanego.

"Każdy chce pomóc drogowcom, ale nikt nie powie wyborcom - to z Waszej kieszeni"

W tej chwili mamy (ukrywaną) alternatywę: albo uchwalana ustawa nigdy nie wejdzie w życie z uwagi na jej niekonstytucyjność, albo na ołtarzu świętego spokoju polityków poświęcony zostanie uczciwy podatnik, który już zawsze będzie musiał spłacać długi powstałe w wyniku głupoty władz lub wręcz bezczelnych oszustw.

W obu przypadkach intencje prawodawcy wzbudzają wątpliwości. Każdy chce się podpisać pod pomocą (należną!) drogowcom, ale nikt nie powie wyborcom - to z Waszej kieszeni! Nie dopilnowaliśmy głównych wykonawców autostrad, ponieważ dbaliśmy tylko o marketing polityczny przy okazji Euro 2012! Sprawę można by było załatwić w ramach już obowiązującego porządku prawnego, przy co najwyżej nieznacznej modyfikacji istniejących unormowań. Do tego jednak brakuje albo rozsądku, albo dobrej woli.

Podstawowe działanie to pociągnięcie do odpowiedzialności politycznej ministra Nowaka, a wraz z nim usunięcie z ministerstwa jego gabinetu politycznego złożonego m.in. z 21-letnich fanów piłki nożnej. Rażąca niefrasobliwość, braki w nadzorze, a także składane w imieniu rządu deklaracje pełnej wypłacalności giełdowego bankruta kompromitowały całą Polskę. Podejrzewać można, że ktoś o wiele bardziej kompetentny od tego byłego modela reżyserował działania ministerstwa, a naiwność polityka ordynarnie wykorzystano. Nie zmienia to faktu, że stanowisko w rządzie objąć powinna osoba dysponująca większą wiedzą fachową i jak się okazuje doświadczeniem życiowym.

Kolejnym niezbędnym działaniem jest pociągnięcie do odpowiedzialności karnej urzędników odpowiadających za nadzór nad dysponowaniem środkami publicznymi, realizację jakości prac budowlanych oraz dobór głównych wykonawców. W tej kategorii możemy mówić o dwóch możliwościach: skrajnej niekompetencji, albo korupcji. Żadna z nich nie uprawnia do dalszej pracy w strukturach administracji państwowej, audyt działalności GDDKiA jest niezbędny. Sprawców opisanych czynów karalnych nie wolno traktować jak zaradnych białych kołnierzyków, a pospolitych kryminalistów. Nimi w istocie są.

"Praca została uczciwie wykonana i musi być wynagrodzona"

W zakresie spółek pokroju DSS niestety nie ma wyjścia i Skarb Państwa musi ze środków publicznych pokryć koszty ambicjonalnego projektu. Drogowcy zostali oszukani. Wierzyli, że rząd racjonalnie wydaje środki publiczne. Pomylili się, ale to nie umniejsza winy GDDKiA, czy właściwego ministerstwa. Praca została uczciwie wykonana i musi być wynagrodzona. Co jednak z tymi podwykonawcami, którzy nie mieli umów określających ich status, a co więcej, główni wykonawcy (tacy jak np. Budimex) nadal świetnie prosperują?

Nie ma mowy o spłacie tych długów z budżetu. Należy zaprosić wszystkich nierozliczonych oraz wykonawców do wspólnego stołu, np. w sali konferencyjnej ministerstwa transportu, budownictwa i gospodarki morskiej. I wtedy delikatnie wyjaśnić rynkowym gigantom, że od rzetelnego rozliczenia wszystkich podwykonawców zależy to, czy kiedykolwiek jeszcze otrzymają jakiekolwiek zamówienie publiczne.

Czy dużym problemem jest nowelizacja ustawy przewidująca wykluczenie oferenta, który nie zadbał o rozliczenie tak swoich podwykonawców, jak i kolejnych ogniw łańcucha wpuszczonego na place budowy? W końcu kto, jak nie generalny wykonawca, za nie odpowiada? I dlaczego chce odpowiedzialność finansową przerzucić na uczciwych (i dużo biedniejszych) podatników i małych przedsiębiorców? Na takie "kryminogenne i niesprawiedliwe" rozwiązanie zgodzić się nie można.

Kazimierz Turaliński

Kazimierz Turaliński - doktorant nauk prawnych, politolog, specjalista ds. bezpieczeństwa. Autor opracowań książkowych dotyczących służb specjalnych oraz przestępczości zorganizowanej. Od 2001 roku pracuje w komercyjnym sektorze wywiadu gospodarczego i politycznego, w tym przy organizacji usług detektywistycznych, ochroniarskich i prawnych na terenie państw dawnego Bloku Wschodniego

Masz pomysł na ciekawy artykuł? Chcesz opublikować własny felieton? Napisz do nas! Zamieścimy Twój tekst w naszym serwisie!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (222)