"Czarne prognozy się nie spełniły". Sytuacja na froncie wciąż trudna
Sukcesy Rosjan na froncie są ograniczone i lokalne, chociaż to oni nadal mają inicjatywę i decydują, gdzie i kiedy będą atakować - mówi analityk ds. wojskowości Mariusz Cielma. Najaktywniejsze działania zbrojne skupiły się obecnie na wschodzie obwodu donieckiego.
25.06.2024 | aktual.: 26.06.2024 06:42
- Nie spełniły się żadne czarne prognozy na temat ataku na Charków, dużej letniej ofensywy Rosjan czy przełamania frontu i wyjścia na tzw. przestrzeń operacyjną - mówi PAP Mariusz Cielma, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".
- Rosjanie nadal mają inicjatywę, ale podobnie jak wcześniej ich zdolności są raczej ograniczone do lokalnych sukcesów - zaznacza Cielma.
Intensywność działań frontowych jest duża. W ostatnich dniach ukraiński sztab informuje dziennie nawet o 150 kontaktach bojowych na całej linii frontu. Obecnie, jak mówi Cielma, najaktywniejsze działania zbrojne mają miejsce w obwodzie donieckim, a zwłaszcza w jego wschodniej części.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W rejonie na zachód od Awdijiwki sytuacja ciągle nie jest ustabilizowana po rosyjskim włamaniu sprzed około dwóch miesięcy. Tam narasta zaniepokojenie Ukraińców, bo Rosjanie frontalnymi atakami i przy dużych stratach, ale przebijają się jednak powoli w kierunku zachodnim. Zajęli już Nowoołeksandriwkę, a ok. 10 km dalej jest ważna dla Ukraińców trasa. Rosjanie zbliżają się do niej, a kwestie logistyczne, jak wiadomo, są kluczowe. To jest droga, która biegnie również do zgrupowania z Czasiw Jaru, który jest bezskutecznie atakowany przez Rosjan - dodaje Cielma. Pomimo wielu tygodni ataków Rosjanie nie zdołali zająć tej miejscowości i przekroczyć kanału Północny Doniec.
- Pojawiło się natomiast na mapie nowe miejsce (rosyjskich ataków) w rejonie Torecka i Nju-Jorku, na północ od Awdijiwki i na południe od Bachmutu i Czasiw Jaru. Tam w zasadzie linia frontu nie zmieniała się od 2015 roku - zaznacza Cielma, dodając, że celem Rosjan, którzy tutaj również mieli sukces dzięki powtarzającym się frontalnym szturmom, na pewno jest zdobycie tych miejscowości.
Rosjanie przeszli do obrony pod Charkowem
W obwodzie charkowskim, gdzie zarówno władze ukraińskie, jak i zachodnie media, straszyły w maju dużą rosyjską ofensywą, "Rosjanie bardzo szybko przeszli do obrony".
- Od początku nie było tam widać ani odpowiednich sił, ani przygotowań do większych działań ofensywnych, jednak celem Rosjan mogło być ściągnięcie na ten odcinek frontu pod Charkowem oddziałów ukraińskich z innych, niekiedy odległych odcinków frontu. To się udało, bo widzieliśmy przerzucane tam elementy ukraińskich brygad. Z drugiej strony, ponieważ Ukraińcy przeszli tam do ataków, w wyniku strat Rosjanie również musieli ściągnąć tam więcej swoich sił - mówił Cielma.
Jak dodaje, w rejonie rosyjskich ataków w okolicach miejscowości Łypcy bardzo szybko "wyczerpał się rosyjski entuzjazm". - Potem widać było, że Rosjanie skupili się na próbach zajęcia Wołczańska, jednak pomimo angażowania kolejnych sił i długotrwałych prób, to im się nie udało - podsumowuje.
Jak mówi ekspert, bardzo duże znaczenie dla strony ukraińskiej miała zgoda Waszyngtonu na używanie amerykańskich pocisków GLMRS, wystrzeliwanych z wyrzutni Himars (zasięg do 80 km), do atakowania celów na terytorium obwodu biełgorodzkiego, skąd Rosjanie prowadzili ostrzał Charkowa.
- Tam bezustannie trwał ostrzał z systemów S-300 i S-400 z terytorium Rosji. Ataki przy użyciu amerykańskich pocisków przynajmniej czasowo zmusiły Rosjan do odsunięcia tego uzbrojenia - mówi Cielma.
Nie widać rosyjskich rezerw na froncie
Podsumowując ostatnie tygodnie na froncie, ale również oceniając przebieg wojny w dłuższej perspektywie, rozmówca PAP zaznacza, że "tak naprawdę największe rosyjskie zdobycze miały miejsce w pierwszych miesiącach inwazji, a późniejsze rosyjskie działania, pomimo angażowania dużych sił, nie przynosiły już istotnych sukcesów, ale powodowały wiele strat".
- Władimir Putin twierdził ostatnio, że obecnie w wojnie na Ukrainie zaangażowane jest ponad 600 tys. żołnierzy, z czego można by wnioskować, że Rosjanom udaje się nie tylko uzupełniać straty, ale także budować rezerwy. Na froncie jednak tego nie widać. Może to oznaczać, że liczby te są zawyżone. Poza tym jakość tego "nowego rekruta" jest już znacznie gorsza, bo większość tych, którzy chcieli i umieli walczyć, już się wyczerpała - mówi Cielma.
Czytaj więcej: