Coraz więcej gimnazjalistów ma nadzór kuratora
Z uczniów pozostających pod nadzorem kuratorów dałoby się stworzyć prawie pół setki klas. Pracownicy sądów w Łodzi mają pełne ręce roboty. Już wkrótce pod ich nadzorem będzie co dziesiąty gimnazjalista w mieście. Uczniowie pod szkołami wręcz chwalą się powodami, przez które trafiają pod sądową kuratelę - palenie, bynajmniej nie tylko papierosów, chroniczne wagary i stadionowe bójki.
W ciągu pięciu minut spędzonych przed Gimnazjum nr 45 przy ul. Kadłubka spotkaliśmy dwóch młodzieńców z nadzorami. Pedagog nie kryje, że podobnych przypadków jest w jego placówce dziesięć razy więcej. Kuratorzy pracujący z młodzieżą z gimnazjów mówią krótko: w chwili powstawania tych szkół wiedzieliśmy, że tak właśnie będzie.
Łódź nie jest wyjątkowa. Przez ostatni rok w Polsce liczba nieletnich pozostających pod nadzorem kuratorów wzrosła prawie o tysiąc i przekroczyła pięćdziesiąt tysięcy. Na "poprawę" tych statystyk zapracował m.in. 14-letni Wojtek z Kutna, który rzucił się z pięściami na nauczyciela wychowania fizycznego.
Co można usłyszeć od dyrektorów gimnazjów?
Zainteresujcie się statystykami szkół ponadgimnazjalnych. Jeden z powodów przyznania kuratora to wagarowanie. Uczniowie z liceów czy zawodówek są często pełnoletni, więc nikt ich nie ściga za unikanie lekcji - argumentuje dyrektor gimnazjum na Dąbrowie. Na 700 uczniów kuratora ma tam 20. Ale bez trudu można znaleźć szkoły z bardziej "imponującym" wynikiem.
Z szacunków Hanny Belke-Markiewicz z wydziału edukacji magistratu wynika, że kuratora doczekało się już 1200 uczniów w wieku od 13 do 17 lat. Urzędniczka zaznacza, że w tej grupie znajdują się także nieletni, których rodziny okazały się niezdolne do wychowania - chociażby z powodu odbijających się na dzieciach rozwodów.
Według Janusza Czapińskiego, psychologa społecznego i eksperta "Szkoły bez przemocy", powołanie gimnazjów nie było błędem. Jednak pójście do nowej szkoły w najbardziej trudnym wieku sprzyja zerwaniu ciągłości wychowawczej. Nowi nauczyciele budzą mniej respektu, więc uczniowie próbują zaimponować wizerunkiem rozrabiaki świeżo poznanym kolegom. A to rodzi poczucie bezkarności. Jeśli w klasie znajdzie się kilku prowodyrów, będą w stanie nadać jej ton - mówi Czapiński. Dla psychologa kluczem do ograniczenia zła wciąż pozostaje dom rodzinny. Tyle że w momencie pojawienia się problemów z zachowaniem, dorośli potrafią reagować tylko sankcjami. A to z kolei utwierdza młodzież w przekonaniu, że warto się buntować. W rodzinach brakuje dialogu - podsumowuje Czapiński.
14-letni Wojtek, uczeń Gimnazjum nr 3 w Kutnie, rzucił się z pięściami na nauczyciela podczas przerwy. Źle wybrał, bo zaatakował wuefistę, który szybko go obezwładnił. Powodem napaści była uwaga nauczyciela - chciał, by Wojtek przebrał się po ćwiczeniach w szatni swojej klasy. Takie zachowania to u młodzieńca nie nowość, bo Wojtek za bicie kolegów przed rokiem dorobił się kuratora.
Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości, w całym kraju nadzory kuratora ma prawie 51 tysięcy nieletnich od 13 do 17 lat, czyli w przedziale pokrywającym się z wiekiem gimnazjalnym. Ta liczba stale rośnie - przed rokiem przekraczała 49 tysięcy.
Reprezentantów tej grupy bez problemu można spotkać w Gimnazjum nr 45 w Łodzi. Po popołudniowym dzwonku na zewnątrz najpierw wychodzi chłopak w czarnej kurtce "bojówce", majstruje przy rozporku i załatwia się za winklem wejścia szkoły. Po nim natykamy się na grupkę uczniów, wśród której najrozmowniejszy jest 15-letni Kuba.
Kurator? Dostałem go za wagary i palenie papierosów. Ale słabszych w szkole nie biję - oznajmia gimnazjalista z dzielnicy Dąbrowa. Za to jeden z jego kolegów przyznaje się do walk w klatkach.
Nie wiesz w jakich klatkach? Stadionowych. Nap... kibiców przyjezdnych, bo na wyjazdy rodzice nie dają mi pieniędzy. Ale i tak mam swojego kuratora - mówi gimnazjalista.
Chłopak należy do niskich, więc wątpimy w jego przechwałki. Wtedy proponuje reporterowi solo za blokiem. Zapewnia, że będzie szybkie. Odjeżdżamy spod szkoły, bo mały kibic zwołuje kolegów.
Pedagogiem Gimnazjum nr 45 jest Agnieszka Krystjanik. Na 195 naszych uczniów kuratora ma 20. Kiedy w 1999 r. szkoła ruszała, nadzorów nad dziećmi lub ich rodzinami było tyle samo. Tylko że wówczas gimnazjum liczyło 600 uczniów - wzdycha Agnieszka Krystjanik.
O przyczynach takiego stanu rzeczy pracownicy szkół wolą mówić anonimowo.
Nie wątpię, że liczba nadzorów rośnie, ale pamiętajmy, że dzieci są najmniej winne - mówi dyrektor innego łódzkiego gimnazjum. Według niego, nadzory to efekt wciąż nie najlepszej sytuacji gospodarczej. Wprawdzie rodzice mają pracę, ale niskie pensje frustrują i skłaniają do sięgania po kieliszek - mówi dyrektor.
Dla innego szefa szkoły jeden z problemów to "eurosieroctwo" - gdy ojciec lub matka zarabia za granicą, dziecko ma więcej czasu na głupoty. "Wynik" dyrektora to ponad 20 nadzorów na 700 uczniów.