Co zrobi Kadafi przyparty do muru?
Dawniej wspierał terroryzm. By wrócić na polityczne salony, stał się sojusznikiem Zachodu w walce z islamskimi bojownikami. Teraz znów jest potępiany przez światowych przywódców, a międzynarodowa koalicja prowadzi w jego kraju intensywne akcje zbrojne. Muammar Kadafi, przywódca Libii. Co zrobi przyparty do muru, czy słusznie oskraża swoich przeciwników, że chcą przejąć kontrolę nad ropą naftową? - na te pytania odpowiada dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Edward Haliżak.
22.03.2011 | aktual.: 22.03.2011 13:29
WP: Małgorzata Pantke: międzynarodowa koalicja podkreśla, że interwencja w Libii ma powstrzymać armię Kadafiego przed atakami na cywili. Kryzys w Libii wpłynął jednak na rynek ropy naftowej. Czy ropa była jednym z czynników rozpoczęcia operacji?
Prof. Edward Haliżak: w moim przekonaniu, w żadnym wypadku. Udział eksportu libijskiego na rynki światowej jest minimalny. Nawet gdyby założyć całkowite embargo, nie miałby to dużego wpływu. Wyolbrzymia się znaczenie ropy naftowej. To nie jest już jakiś aktyw, który odgrywa superważną rolę w gospodarce światowej. Oczywiście osobnym problemem jest zachowanie rynków i graczy, spekulantów, którzy wykorzystują wojnę libijską jako pretekst do podbijania cen. Wojnę o ropę należy toczyć nie z Libią, ale ze spekulantami i pośrednikami, którzy zwietrzyli doskonałą sytuację do zarobienia dużych pieniędzy. To rynek międzynarodowy i instytucje tam działające są za to odpowiedzialne. W Libii chodzi o politykę, prawa człowieka i wartości.
WP: Ostrzały koalicji niszczą siły pancerne i obronę przeciwlotniczą Muammar Kadafiego. Powstańcy szykują się do kontrofensywy. Jakie opcje działania zostały teraz libijskiemu przywódcy?
Zwykle są dwa wyjścia. Po pierwsze, Kadafi zachował na tyle sił materialnych i ludzkich – mam na myśli poparcie określonych grup społecznych – że przetrwa lądową ofensywę powstańców. Przypomnę, że Kadafi zapowiedział, że rozda ludziom broń. Jeżeli tak się stanie, może to zwiastować scenariusz przewlekłej wojny domowej, w której naród jest podzielony i walczy ze sobą. Z enuncjacji, jakie dochodzą od koalicji wynika, że zachodni politycy biorą po uwagę możliwość pozostania Kadafiego u władzy. Zachód będzie musiał wtedy w takiej czy innej formie kooperować z Kadafim.
Ćwiczony jest także drugi scenariusz – obalenia Kadafiego za pomocą sił powstańczych przy wsparciu logistycznym Zachodu. Dzięki tej osłonie powstańcy, jeśli będą dobrze zorganizowani i będą dysponować wystarczającą ilością broni i amunicji, mają szanse na pokonanie armii Kadafiego.
WP: Czy w grę wchodzi też możliwość ustąpienia Kadafiego i oddania władzy?
W sytuacji, gdyby powstańcy opanowali większość terytorium, zdobyli liczące się miasta i przewagę wojskową, a władza Kadafiego rozciągałyby się na jakiś niewielki obszar, można mówić o rezygnacji – rozumianej, w skrajnej możliwości, jako samobójstwo lub emigracja. Trzecia wersja to porozumienie między powstańcami a obozem rządowym, które gwarantowałoby Kadafiemu nietykalność. Ale na takie rozwiązani jest już chyba za późno. To rozwiązanie egipskie – Mubarak odsunął się od władzy i prawdopodobnie nie będzie miał procesu. W przypadku Kadafiego sprawy zaszły za daleko i jego los nie będzie przedmiotem kompromisu.
Musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać na efekty działań zbrojnych sił powstańczych.
WP: Wspomniał Pan o podziale Libijczyków, czy może Pan określić, jakie grupy społeczne popierają Kadafiego, a jakie przeciw niemu wystąpiły?
Proces przeciw Kadafiemu to na pierwszym poziomie protest społeczny. Ludzie buntują się przeciwko warunkom życia, brakowi swobód politycznych. Libia, mimo że jest państwem bogatym, nie zapewnia równej dystrybucji bogactwa. Gospodarka tego państwa jest oparta tylko na jednym dochodzie – z ropy naftowej. I pozostali obywatele żyją z tych dochodów, mniejszych lub większych. Można powiedzieć, że pozostają poza obiegiem życia gospodarczego – nic nie wytwarzają, udają, że pracują w jakiś urzędach, itd. To powoduje poczucie wykluczenia, braku przydatności. Libia, jak inne państwa arabskie, protestuje przeciwko beznadziei położenia ekonomicznego i społecznego. Społeczeństwa arabskie są biedne i młode, a młodzi – jeśli chodzi o strukturę socjologiczną – są siłą napędową. To ludzie w wieku 20, 30 lat, którzy nie mają perspektyw na karierę zawodową, poprawę swojego losu, w związku z tym się buntują. W rewolucji arabskiej na pierwszy plan nie wypływają postulaty religijne.
Jeśli chodzi o Libię, jest jeszcze drugi element – wschodnia Libia, Cyrenajka, okolice Bengazi i Tobruku, to historycznie kraina należąca do Cesarstwa Rzymskiego. Od czasów starożytnych, także ze względu na bliskość z Egiptem, była dobrze rozwinięta kulturowo. Świadomość w tej prowincji mocno określa mieszkańców Libii. W moim przekonaniu, mają oni poczucie wyższości nad pozostałymi Libijczykami, wywodzącymi się z plemion beduińskich. Jest jeszcze centrum – Trypolis. Mieszkańcy stolicy cieszą się przywilejami, co jest przedmiotem zazdrości. To podział na wschodnia i zachodnią Libię. Wschodnia ma poczucie wyższości kulturowej; zachodnia, klasycznie beduińska, dysponuje z kolei większymi zapasami.
WP: Kadafi był w przeszłości oskarżany o wspieranie terroryzmu. Czy państwa koalicji, które prowadzą operację nad Libią, powinny się obawiać, że "odnowi" on swoje kontakty?
Rzeczywiście Kadafi prowadził akcję terrorystyczną, zamach nad Lockerbie. Ale od 10 lat Kadafi ma znormalizowane stosunki z Zachodem. W wojnie z terrorem, po 2001 roku, był całkiem użytecznym sojusznikiem - odciął się od radykalnych ruchów islamskich, przepędził komórki Al-Kaidy z Afryki Północnej. Chcąc wspomóc Kadafiego państwa Zachodu, z Francją, Anglią i Włochami na czele, sprzedawały mu broń. Dzisiaj samoloty koalicji atakują składy broni i amunicji, którą wcześniej sprzedały Kadafiemu. To stawia argumenty polityczne i moralne państw Zachodu w dość nieciekawym świetle.
WP: Rakiety zniszczyły budynek administracji Kadafiego. Libijski przywódca, znany z długich przemówień, występuje teraz bardzo krótko – czy słusznie lęka się, że będzie celem ataków?
Zdecydowanie tak. Kadafi był celem ataku już kilkanaście lat temu i wtedy cudem uniknął (śmierci). Dzisiaj ma pewnie przygotowany system zabezpieczeń, bunkrów, nie komunikuje się przez urządzenia elektroniczne, by nie zdradzić swojego położenia. Wniosek jest jeden: siły zbrojne koalicji dążą nie tylko do kontroli nad niebem libijskim, ale zdaje się, że rozpoczęły polowanie na Kadafiego. Jest to specyficzna sytuacja, kiedy poluje się na niedawnego cichego sojusznika w walce z terrorem. Kadafi przestał być użyteczny, w związku z tym Zachód, z USA na czele, postanowił się go pozbyć. Okazją ku temu były niepokoje społeczne i powstanie we wschodniej Libii.
WP: Czy dlatego Liga Arabska, która popierała wprowadzenie rezolucji ONZ, teraz sceptycznie odnosi się do jej wykonania?
Stanowisko przywódców państw Ligi Arabskiej zależy od krajowej opinii publicznej; muszą odgrywać rolę patriotów arabskich, sprzeciwiających się interwencji. Powiedzmy sobie szczerze, akcja zbrojna koalicji wykracza poza mandat, jaki daje rezolucja Rady Bezpieczeństwa. Chodzi o ochronę ludności cywilnej, nie ma mandatu na operacje wojskowe mające na celu obalenie reżimu. To jest delikatna różnica w interpretacji i ujęciu między Zachodem i światem arabskim. Przywódcy państw arabskich liczyli, że Kadafi będzie obalony, ale przez powstańców, przy zapewnieniu kontroli nad przestrzenią powietrzną przez siły NATO. Nie mogą sobie pozwolić na akceptowanie działań zbrojnych.
Toczy się intensywna kampania w sferze informacyjnej, świadomościowej. Z jednej strony chodzi o przedstawienie tych działań jako operacji pokojowej i humanitarnej, ale z drugiej istnieje niebezpieczeństwo, że zwycięży pogląd prezentowany przez niektórych arabskich przywódców i media, iż jest to interwencja w wewnętrzne sprawy Libii. Jeśli wygra ten drugi pogląd w opinii publicznej świata muzułmańskiego, Zachód poniesie kolejną klęskę.
WP: Mówił Pan, że operacja koalicji wychodzi poza mandat, jaki dała rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ. Czy to znaczy, że część działań sił zachodnich jest niezgodna z prawem międzynarodowym?
Gdyby stanąć na gruncie ortodoksyjnej interpretacji mandatu Rady Bezpieczeństwa, to z pewnością można byłoby stwierdzić, że ta operacja wykracza poza ten mandat. Ale z drugiej strony, akcja ma miękką legitymizację, gdyż mówi o potrzebie zapewnienia ochrony ludności cywilnej. W moim przekonaniu, przywódcy państw Zachodu stoją przed dylematem, żeby prowadzić tak działania, by nie określono ich jako mające na celu obalenie reżimu przez interwencję w wewnętrzne sprawy, ale jako działania, które mają chronić ludność cywilną. To także problem komunikowania się. W Libii toczy się wojna medialna wokół interpretacji mandatu i sposobu ingerencji państw zachodu w sprawy libijskie.
Pytała Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska