Co wydarzyło się w Londynie? Uczestnicy przerwanego polskiego nabożeństwa zabrali głos
W piątkowy wieczór nabożeństwo w polskiej parafii w Londynie przerwała policja. Funkcjonariusze tłumaczyli, że w świątyni złamano obostrzenia sanitarne. Jak to widzą Polacy, którzy byli na miejscu?
O sprawie poinformował portal wbo24.co.uk. Przerwanie nabożeństwa w parafii Chrystusa Króla w Londynie miało miejsce w piątek około godziny 18.00. Całość została zarejestrowana na internetowej transmisji na żywo.
Policja przekazała na miejscu, że jeśli uczestnicy nabożeństwa nie opuszczą natychmiast kościoła, zostaną na nich nałożone mandaty w wysokości 200 funtów, a w razie odmowy wykonania polecenia mogą trafić do aresztu. Wszyscy wierni bez sprzeciwu wykonali polecenie.
W wydanym w sobotę oświadczeniu, londyńska policja metropolitalna tłumaczy, że funkcjonariusze zastali na miejscu dużą liczbę osób, które nie nosiły masek i nie zachowywali dystansu społecznego.
"W związku z tym funkcjonariusze podjęli decyzję, że nie było bezpieczne, by to konkretne nabożeństwo było kontynuowane" - przekazała policja.
Odmiennego zdania jest parafia, która wydała swoje oświadczenie. "Uważamy (...), że policja przekroczyła brutalnie swoje kompetencje, wydając swój nakaz bez odpowiedniego na to powodu, gdyż wszystkie wymogi rządowe zostały dotrzymane” – czytamy.
Zdaniem parafii funkcjonariusze nie znali aktualnych wytycznych dotyczących obostrzeń obowiązujących w miejscach kultu "twierdząc, że powodem ich interwencji jest nadal obowiązujący w Londynie zakaz publicznych celebracji w miejscach kultu, ze względu na wprowadzony od 4 stycznia 2021 r. lockdown".
Zarówno wolontariusze pomagający przy organizacji nabożeństw w kościele Chrystusa Króla, jak i wierni uczestniczący w przerwanym nabożeństwie podkreślają, że wszystkie wytyczne były spełnione.
- Przygotowywaliśmy się do obchodów Wielkanocy od miesiąca, były prowadzone rozmowy z policją w sprawie bezpiecznego przeprowadzania nabożeństw, zgodnie z wytycznymi rządowymi została przeprowadzona ocena ryzyka i do niej była dostosowania liczba wejściówek, wszyscy wierni musieli je wcześniej zarezerwować i nie było możliwości, by ktoś wszedł do kościoła prosto z ulicy – mówi w rozmowie z PAP Judyta Braun, jedna z wolontariuszek parafii.
Jak dodaje, pomiędzy nabożeństwami, kościół był poddawany dezynfekcji.
Parafianie podkreślają, że proboszcz bardzo pilnował przestrzegania wytycznych i nie dopuściłby do tego, by kościół był nadmiernie zatłoczony ani by przebywały w nim osoby bez zasłoniętych twarzy.
- To, co się stało, jest dla wszystkich bardzo smutne, zwłaszcza, że było to w takim dniu i w takim momencie. Dla wszystkich było to ogromnym zaskoczeniem, wszystko stało się tak nagle i trudno powiedzieć, co było w tej sytuacji lepsze, czy wyjść, czy przekonywać policję, że nie miała racji - mówi z kole Marek Matych, jeden z uczestników piątkowego nabożeństwa.
Parafianie wskazują też, że policja wyjaśniła swoją decyzję tym, iż niektórzy z uczestników rzekomo nie mieli zasłoniętych twarzy i nie zachowywali dystansu społecznego, tymczasem polecenie przerwania nabożeństwa funkcjonariusze wydali jeszcze przed wejściem do kościoła, czyli nie mieli dowodów na naruszenia.
Jak słychać na nagraniu ze zdarzenia zamieszczonym w internecie, wikary parafii przekazał, że ktoś zadzwonił ze skargą na policję.
Judyta Braun zapewniła, że po piątkowym nabożeństwie parafia jeszcze bardziej zaostrzyła środki ostrożności, aby pozostałe uroczystości Wielkiego Tygodnia mogły się odbyć bez przeszkód.
Święcenie pokarmów w Wielką Sobotę odbyło się bez zakłóceń - wszyscy przychodzący musieli się wcześniej zarejestrować na konkretną godzinę i kościelne służby porządkowe sprawdzały, czy mają rezerwację. Zgodnie z wytycznymi w kościele jest też oddzielne wejście i wyjście.
Przeczytaj także:
Źródło: PAP