"Co pan tu robi?". Kowalski apeluje do Hołowni ws. szarpaniny w TVP
Janusz Kowalski zaapelował do marszałka Szymona Hołowni, by ten "ratował majestat Sejmu RP" i pojechał do siedziby TVP wyjaśnić sprawę poturbowania posłanki PiS Joanny Borowiak. Lider Polski 2050 ripostował mu swoim stylu, nawiązując do nieobecności większości posłów Zjednoczonej Prawicy na sali Sejmu.
W środę przed południem w budynku TVP doszło do szarpaniny, gdy zjawił się tam przewodniczący nowej rady nadzorczej. Politycy PiS próbowali powstrzymać go przed wejściem do gabinetu prezesa. Jedna z posłanek PiS, Joanna Borowiak, została poszkodowana w rękę. - Muszę pojechać do szpitala na obdukcję - mówiła po zdarzeniu.
Podczas popołudniowych obrad Sejmu głos w tej sprawie zabrał poseł Suwerennej Polski Janusz Kowalski.
Kowalski: panie marszałku, co pan tu robi?
- Szanowny panie marszałku, chciałem zapytać, co pan tu robi? - pytał Szymona Hołownię. - Siedzę - odpowiedział przytomnie marszałek. Ale ziobrysta nie stracił wątku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Morawiecki o zamieszaniu w TVP. "Tak ostrych słów zwykle nie używam"
- Bo moim zdaniem, i wszystkich posłów, którzy bronią poturbowanej pani poseł Joanny Borowiak, pana miejsce jest na ulicy Woronicza, gdzie została naruszona nietykalność cielesna kobiety, pani poseł - grzmiał Kowalski.
Wtedy szydercze brawo bili mu posłowie koalicji. Jego towarzysze ze Zjednoczonej Prawicy byli nieobecni na sali, ponieważ w większości przebywali w siedzibach Telewizji Polskiej w Warszawie.
- Tak właśnie traktujecie prawa kobiet - klaszczecie, kiedy wasza koleżanka, pani poseł, została poturbowana - mówił Kowalski, oskarżycielsko wymachując dłonią. - Szanowny panie marszałku, apeluje, żeby pan bronił majestatu Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i aby pojechał pan na ulicę Woronicza, by wyjaśnić sprawę i bronić pani poseł - zakończył polityk Suwerennej Polski.
Hołownia odpowiada Kowalskiemu
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia od razu ustosunkował się do wypowiedzi posła Suwerennej Polski. - Panie pośle Kowalski, przyjmuję wiadomość o naruszeniu nietykalności cielesnej pani poseł z największym przejęciem. Za chwilę sprawdzę, co się wydarzyło. Zapytam o to służby. Jeżeli to zdarzenie miało miejsce, to, powiedzmy sobie jasno, miejsca mieć nie powinno. I co do tego nikt na tej sali nie powinien mieć wątpliwości - mówił.
- Zasięgnę informacji w tej sprawie. Zapewniam pana, że zrobię to skuteczniej z tego miejsca niż dołączając się do protestu posłów, którzy powinni w tej chwili znajdować się na sali sejmowej i brać udział w pracach Wysokiej Izby, a nie znajdować się w budynkach, gdzie siedziba parlamentu ustanowiona nie została - ripostował Hołownia.