ŚwiatCo Palikot i Niesiołowski mają wspólnego z kryzysem?

Co Palikot i Niesiołowski mają wspólnego z kryzysem?

Premier w telewizorze charakterystycznie reaguje na pytania dziennikarzy. Prawie zawsze po pytaniu następuje krótka przerwa. Sprawia to na widzu wrażenie jakby pytanie było wyjątkowo celne i wymagało zastanowienia. To robi dobre wrażenie. Wrażenie, że premier poważnie traktuje dziennikarza i - via niego - telewidza. Że nie ma w rękawie odpowiedzi na wszystkie pytania świata. To budzi sympatię i tym samym daje niezłe zbiory w sondażach.

Co Palikot i Niesiołowski mają wspólnego z kryzysem?
Źródło zdjęć: © PAP

19.11.2008 13:00

Premier nie atakuje żadnych grup ludzi. Nie osądza ciągle protestujących. Nie powiada: inni szatani tam czynni, jak to robił premier Kaczyński wobec białego miasteczka. Owszem, Tusk dość często, za często, kąśliwie komentuje prezydenta, ministrów prezydenckich lub premiera Kaczyńskiego, ale nie dzieli się z narodem swymi refleksjami na temat elit, łże elit, dziennikarzy w służbie Niemca. Nie próbuje ustalić, kto jest elitą prawdziwą, kto postkomunistyczną, a kto jest KPP.

Po dwóch latach zgiełku zapanowała błoga cisza. A że po roku premier i rząd mają tak dobre notowania? To dlatego, że o PiS-ie nie można zapomnieć. Wyborcy PiS-u nie mają szans na zregenerowanie swojej sympatii do tej partii. Ciągle słyszą z telewizorów tę samą śpiewkę: że X może wróci do łask, jak przeprosi. Wyzna grzechy. Raz X-em jest Wałęsa, raz Ludwik Dorn. Jest kryzys w światowych finansach i gospodarce. Tusk proponuje współpracę PiS-owi. A PiS: jak wyrzucicie Palikota z partii, a Niesiołowskiego ze stołka, to wtedy pogadamy.

Owszem, Palikot obnoszący się z głową świni jest trudny do strawienia. Niesiołowski jest jak na marszałka niezrównoważony i zdecydowanie za ostry. Ale na Boga co to ma za związek z kryzysem? PiS mówiąc Tuskowi: "pomożemy" więcej by zyskał u wyborców niż mówiąc: "wykopcie Palikota z Niesiołowskim".

Na mój rozum więc dopóki Tusk będzie zwykłym, naturalnym, nieraz błądzącym człowiekiem, a Lech i Jarosław Kaczyńscy bitnymi generałami, bezustannie liczącymi doznane krzywdy i straty we własnej godności, dopóty sondaże będą dobre dla Platformy.

Ewa Milewicz, dziennikarka "Gazety Wyborczej”, specjalnie dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)