Co dalej z kierowcą bmw? Mamy informacje z prokuratury
Jak ustaliła Wirtualna Polska, Sebastian M. - kierowca bmw podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na A1 - może szybko nie pojawić się w Polsce. - Postępowanie ekstradycyjne jest cały czas w toku – informuje WP Prokuratura Krajowa.
- Wniosek ekstradycyjny został skierowany i oczekujemy na rozstrzygnięcie właściwych organów sądowych Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Na tym etapie to po stronie organów w Emiratach należy podjęcie adekwatnych środków prawnych mających na celu zapewnienie udziału ściganego w postępowaniu ekstradycyjnym, a w przypadku decyzji o ekstradycji, doprowadzenie do skutecznego przekazania go do Polski, zgodnie z postanowieniami umowy ekstradycyjnej zawartej pomiędzy Polską a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi – mówi Wirtualnej Polsce Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej. I jak dodaje, do czasu rozstrzygnięcia wniosku ekstradycyjnego śledczy nie informują o szczegółach procedowania wniosku.
Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić, kiedy ruszyła procedura ekstradycyjna, polscy śledczy mieli "robocze" spotkanie za pośrednictwem internetu z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości Emiratów. – Przesłaliśmy dokumentację, która została przetłumaczona na język arabski. Nie było uwag. Wszystko jest procedowane zgodnie z ustaleniami. Wszystkie formalności zostały dopełnione – mówi nam śledczy znający kulisy sprawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wątpliwości co do sprowadzenia kierowcy bmw do Polski pojawiły się po wypowiedziach prawnika Sebastiana M. - Bartosza Tiutiunika, który twierdził, że jego klient może być wolnym człowiekiem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, o ile Polska i ZEA nie zakończą procedury ekstradycyjnej.
Hipoteza prawnika
Jego zdaniem, procedura ekstradycji upłynęła z początkiem grudnia. - Teraz możliwe są dwa scenariusze. Jeden taki, że strona Zjednoczonych Emiratów Arabskich uwzględni wniosek strony polskiej, ta ekstradycja się dokona i mój klient fizycznie pojawi się w Polsce. Wtedy sytuacja wygląda tak, że jest zastosowany tymczasowy areszt na miesiąc, a prokurator wystąpi z wnioskiem o dalsze przedłużenie aresztu. Drugi scenariusz jest taki, że strona arabska w przewidzianym terminie nie podejmuje decyzji, czyli nie przekazuje mojego klienta stronie polskiej. To postępowanie w tym zakresie wtedy się kończy. Z upływem 60 dni od daty zatrzymania w Dubaju, teoretycznie jest wolnym człowiekiem w Emiratach – mówił w połowie listopada mecenas Bartosz Tiutiunik.
Pytany przez Wirtualną Polskę o odniesienie się do obecnych ustaleń, odmówił komentarza. – Nie mam w tym zakresie żadnych informacji. Odsyłam do prokuratury i Ministerstwa Sprawiedliwości – przekazał jedynie.
Tragiczny wypadek we wrześniu
Przypomnijmy, 32-letni Sebastian M. jest podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, w tym pięcioletnie dziecko. Mężczyzna został zatrzymany po kilku tygodniach na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Do tragicznego wypadku na autostradzie A1 w Sierosławiu w powiecie piotrkowskim doszło 16 września.
Według ustaleń biegłego, bmw jechało z prędkością co najmniej 253 kilometrów na godzinę. Analiza przeprowadzona przez firmę specjalizującą się w rekonstrukcji wypadków wskazała, że prędkość samochodu przed zderzeniem mogła wynosić nawet 315 kilometrów na godzinę
Obecnie podejrzany przebywa w areszcie w Emiratach Arabskich. 4 października, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro podpisał wniosek o jego ekstradycję. Decyzję w tej sprawie musi wydać tamtejszy sąd.
Jak informowała "Rzeczpospolita", M. od samego początku nie zgadzał się na ekstradycję. W uzasadnieniu podał trzy powody. Pierwszym miał być negatywny nastrój społeczny, drugim zaangażowanie osobiste Zbigniewa Ziobry w sprawę, trzecim - podporządkowanie sądów czynnikowi politycznemu.
W połowie listopada Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim odmówił wydania listu żelaznego dla M. Jego prawnik zapowiedział apelację.
List żelazny to dokument, który jest gwarancją, że podejrzany nie trafi do aresztu do zakończenia procedury karnej. Osoba nim objęta każdorazowo musi stawiać się na każde wezwania sądu i prokuratury, nie może opuszczać kraju bez pozwolenia sądu i nie może w żaden sposób wpływać na przebieg śledztwa.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski