Ciąg dalszy sprawy Ukrainki, która dostała wylewu. Inspekcja rozpoczyna kontrolę
Państwowa Inspekcja Pracy weszła do zakładu, w którym pracowała Ukrainka Oksana. Kobieta miała wylew i jest w ciężkim stanie. Rzecznik wielkopolskiej policji, która zajmuje się sprawą, nazwał zdarzenie "bulwersującym".
- We wtorek od rana wydział do walki z przestępczością gospodarczą przeprowadzał działania kontrolne na terenie zakładu. Funkcjonariusze zbierali szereg informacji, pozwolą one odtworzyć przebieg incydentu z ósmego stycznia - powiedział w rozmowie z tvn24.pl rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
Funkcjonariusz dodał, że do tej pory przesłuchano już część osób, które mogą pomóc w wyjaśnieniu okoliczności "bulwersującej" sprawy Ukrainki z Kijowa, która dostała wylewu. Jej pracodawca zwlekał z pomocą, by ostatecznie zgłosić ją jako pijaną. Kobieta leży w poznańskim szpitalu i jej stan jest zbyt ciężki, by mogła przedstawić policji swoją wersję wydarzeń.
We wtorek na teren zakładu weszła Państwowa Inspekcja Pracy. - Badana jest forma zatrudnienia, legalność oraz przestrzeganie przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy w tym zakładzie - stwierdził Jacek Strzyżewski z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Poznaniu. Jak dodał, każdy wypadek musi zostać zgłoszony przez pracodawcę do prokuratury i Państwowej Inspekcji Pracy. - Ten wypadek nie został zgłoszony. A niezgłoszenie takiego wypadku jest wykroczeniem, a w szczególnym przypadku nawet przestępstwem - podkreślił Strzyżewski.
Prokuratura Rejonowa w Środzie, która bada sprawę, najprawdopodobniej postawi mężczyźnie zarzut nieudzielenia pomocy. Dochodzenie zostało wszczęte ws. narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz niezgłoszenia zatrudnionego pracownika.
Pracodawca się ociągał. W końcu wymyślił, jak pomoże sobie i jej
Oksana pracowała na czarno w firmie zajmującej się dystrybucją warzyw i owoców w Środzie Wielkopolskiej. Mieszkała w budynku przyzakładowym. W czwartek kobieta dostała wylewu, o czym pracodawcę poinformowali jej współpracownicy.
Zobacz także: Niespodziewana deklaracja ws. pomników smoleńskich. W studiu zawrzało
- Poproszono szefa firmy o sprowadzenie lekarza lub odwiezienie jej do szpitala. On z tym zwlekał, prawdopodobnie dlatego, że była tam nielegalnie. Po ponad dwóch godzinach zawiózł ją do sąsiedniego miasteczka, zostawił na ławce i wezwał policję do rzekomo pijanej kobiety - stwierdził konsul honorowy Ukrainy w Poznaniu Witold Horowski, który nagłośnił sprawę.
Źródło: tvn24.pl, WP