PolitykaCiąg dalszy afery wokół lotu polskiej delegacji z Londynu. Beata Kempa: z decyzją pilota się nie dyskutuje. Bartosz Kownacki: nie ma dwóch instrukcji HEAD. Nowoczesna zawiadamia do prokuraturę

Ciąg dalszy afery wokół lotu polskiej delegacji z Londynu. Beata Kempa: z decyzją pilota się nie dyskutuje. Bartosz Kownacki: nie ma dwóch instrukcji HEAD. Nowoczesna zawiadamia do prokuraturę

- Jeśli pilot uważa, że liczbę pasażerów należałoby skorygować, z tą decyzją się nie dyskutuje, tylko dokonuje korekty. I to zrobiliśmy - powiedziała Beata Kempa, pytana o kulisy powrotu delegacji rządowej z Londynu. Do sprawy odniósł się sekretarz stanu w MON, Bartosz Kownacki. - Jest jedna instrukcja HEAD. Wojskowa. Nie ma dwóch instrukcji HEAD - powiedział. Minister Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Szczerski oczekuje, że w sprawie afery ktoś przyzna się do błędu. Głos zabrał też rzecznik rządu, Rafał Bochenek oraz szef MON Antoni Macierewicz, który nazwał zamieszanie "dezinformacją". Tymczasem Nowoczesna składa zawiadomienie do prokuratury.

Ciąg dalszy afery wokół lotu polskiej delegacji z Londynu. Beata Kempa: z decyzją pilota się nie dyskutuje. Bartosz Kownacki: nie ma dwóch instrukcji HEAD. Nowoczesna zawiadamia do prokuraturę
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

W poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna" opublikował artykułdotyczący powrotu w ubiegłym tygodniu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie, gdzie odbyły się polsko-brytyjskie konsultacje pod przewodnictwem premierów: Beaty Szydło i Theresy May.

Jak napisał "DGP", wojskowa casa (którą do Londynu przylecieli dziennikarze) miała odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała delegacja. Dziennik pisał, iż okazało się, że dziennikarze mają wracać embraerem i wówczas na pokładzie samolotu znalazło się więcej osób niż było miejsc, samolot był źle wyważony. Na pokładzie przeciążonej maszyny mieli się znaleźć m.in. premier Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szefowie MON, MSWiA i MSZ oraz generał Marek Tomaszycki.

Według "DGP", odbywały się wówczas rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później casą, a kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Ostatecznie po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał do Polski.

Kempa: a z tym dyskutować nie będę, gorzkie żale pozostawimy na boku

Pytana o tę sytuację w radiowej Jedynce szefowa kancelarii premiera powiedziała, że zawsze mogą wystąpić sytuacje, na które trzeba reagować. - Przypomnę, że jeżeli na przykład na lotniskach opadnie mgła, wtedy bardzo często pasażerowie też poddenerwowani czekają na godzinę odlotu. W tej sytuacji, skoro mieliśmy informację od LOT-u, że możemy skierować do samolotu taką a nie inną ilość pasażerów, taką również skierowaliśmy - stwierdziła.

Według Kempy inną kwestią jest, że niektórym, którzy nie chcieli opuścić miejsc w samolocie, to się nie podobało. - Ja z tym dyskutować nie będę. Dla mnie świętą wolą, i dla koordynatora lotu, była decyzja pilota, mimo iż wcześniej zgodnie z prawem i zgodnie oczywiście z instrukcją HEAD dla lotów cywilnych wszystko zostało wykonane prawidłowo - powiedziała Kempa.

Kempa powiedziała, że są dwie instrukcje: jawna i z klauzulą zastrzeżoną, o której nie może mówić publicznie. - Za każdym razem, gdy jest zapotrzebowanie na lot, muszą być układane te kwestie zgodnie z instrukcjami, to jest oczywiste, tak się stało teraz - zaznaczyła. - Natomiast jeśli czytam, że ktoś miał lecieć na stojąco, albo ktoś się buntował, bo nie chce wykonać polecenia pilota (...), my tej sytuacji tolerować nie będziemy i te gorzkie żale pozostawimy na boku - powiedziała minister.

Kownacki: nie ma dwóch instrukcji HEAD

Do wypowiedzi Kempy na temat instrukcji HEAD odniósł się we wtorek rano na antenie Radia Zet Bartosz Kownacki, który stwierdził, że jest jedna instrukcja HEAD - wojskowa. - Nie ma dwóch instrukcji HEAD. Kempa mówi językiem potocznym (...) Proszę nie oczekiwać od osób, które nie mają nic wspólnego z wojskiem, żeby potrafiły rozróżnić pewne rzeczy - oznajmił.

- Nie mogę dokładnie powiedzieć tego, o co chodziło minister Kempie. Najprawdopodobniej miała na myśli przewóz najważniejszych osób w państwie. Niezależnie od tego są przepisy wojskowe dotyczące przewozu żołnierzy, etc. - dodał.

Kownacki ocenił, że w związku z incydentem nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. - Nie została naruszona instrukcja HEAD. Państwo zadziałało, bo nie doszło do lotu ze złamaniem przepisów prawa. Pilot powiedział, że nie jest przygotowany i część osób nie poleciała - powiedział. Podkreślił, że reakcja pilota była prawidłowa.

Bochenek: istnieje druga, tajna instrukcja HEAD

Rzecznik rządu Rafał Bochenek, pytany o kulisy powrotu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie, oznajmił w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że istnieje druga, tajna instrukcja HEAD - została "bezdyskusyjnie" zawarta w 2013 r. pomiędzy inspektoratem uzbrojenia a przewoźnikiem, a utajnił ja poprzedni rząd. Zaznaczył że lot został zorganizowany zgodnie z jej przepisami.

Rzecznik poinformował, że cywilna instrukcja określa między innymi konfiguracje osób, które mogą znaleźć się na pokładzie jednego samolotu. Dodał, że delegacja rządowa chciała ułatwić powrót z Londynu dziennikarzom.

- Wszystko, zgodnie z procedurami, zostało wcześniej zgłoszone, zaanonsowane, odpowiednie listy pasażerów zostały zatwierdzone i była taka możliwość z uwagi na to, że mieliśmy odpowiednią liczbę miejsc na pokładzie samolotu. I wbrew tym zarzutom, które pojawiają się w opinii publicznej, jakoby miejsc było mniej niż ilość pasażerów, która pojawiła się na pokładzie samolotu, oczywiście to jest nieprawda. Absolutnie nigdy nie może dojść do takiej sytuacji, że na pokładzie samolotu znajdzie się więcej osób niż jest miejsc. Miejsca były - powiedział Bochenek.

Macierewicz: to dezinformacja

Szef MON Antoni Macierewicz doniesienia w sprawie lotu nazwał "intensywnie, znakomicie, perfekcyjnie i z dużą znajomością mediów" zrobioną dezinformacją.

- Nie było żadnego zamieszania, które by komukolwiek czymkolwiek groziło - zapewnił i dodał, że oba samoloty były sprawne.

- Rzecz była tylko w tym, kto w którym samolocie będzie siedział; czy dziennikarze będą lecieli razem z politykami, czy raczej osobno - podsumował Macierewicz.

Zarzucił mediom, że bagatelizują rzeczywiste zagrożenia, "a gdy go nie ma, robicie z niego przedstawienie".

Szczerski: oczekuję, że ktoś przyzna się do błędu

Minister Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Szczerski ocenił z kolei na antenie RMF FM, że sytuacja z Londynu jest "trochę wyolbrzymiona". Zaznaczył jednak, że niepokoją go dwie rzeczy.

- Chciałbym wiedzieć, że ktoś poniesie odpowiedzialność. Nie ma decyzji podjętych w powietrzu - ktoś taką decyzję podjął, sama się nie podejmuje. Oczekuję, że ktoś się przyzna do błędu i zostaną wyciągnięte wnioski - mówił Szczerski.

Dodał, że nie może być tak, że premier Szydło i pół rządu czeka na to, by ludzie się dogadali, kto wyjdzie z samolotu. - Premier, prezydent nie mogą czekać aż urzędnicy dogadają się między sobą, kto jest frajerem i wyjdzie - wyjaśnił.

Nowoczesna zawiadamia prokuraturę. "Dramatyczne łamanie procedur"

Na wtorkowej konferencji prasowej Jerzy Meysztowicz, Grzegorz Furgo i Marta Golbik z Nowoczesnej, odnosząc się do publikacji "Dziennika Gazety Prawnej", zapowiedzieli złożenie w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury.

- Informacje o organizacji wizyty pani premier w Londynie dają pełną podstawę do takiego wniosku - ocenił poseł Meysztowicz.

- Po raz kolejny mamy do czynienia z dramatycznym wręcz łamaniem procedur, jeżeli w ogóle takie procedury istnieją. Ta ekipa nie wyciągnęła żadnych wniosków po katastrofie smoleńskiej, po katastrofie helikoptera rządowego z premierem Millerem, czy też po katastrofie casy - dodał poseł Furgo.

PO: PiS robi sobie kabaret

Głos w sprawie afery zabrała również Platforma Obywatelska. - Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za bałagan (związany z organizacją lotu), tłumaczenia (szefowej Kancelarii Premiera) Beaty Kempy są absurdalne, udowodniła wszystkim, że nie zna przepisów prawa i nie chce wziąć odpowiedzialności za potencjalne niebezpieczeństwo, które mogło doprowadzić do tragedii - powiedział poseł PO Mariusz Witczak na konferencji prasowej w Sejmie.

Jak dodał, na pokład samolotu wpuszczono więcej osób, niż jest miejsc w samolocie. - Nie wiemy, co robił przedstawiciel Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i dlaczego dopuścił do takiego chaosu i bałaganu - zaznaczył Witczak. Jego zdaniem, "rządzący robią sobie kabaret z bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie".

- Bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie pod rządami PiS ma charakter czysto teoretyczny, gołym okiem widać, że państwo polskie, pod rządami PiS nie działa - przekonywał Witczak.

- Kancelaria Prezesa Rady Ministrów pod rządami minister Kempy funkcjonuje nieudolnie - podkreślił z kolei poseł PO Wojciech Król.

Platforma składa interpelację

Poseł PO Marcin Kierwiński poinformował we wtorek rano na Twitterze, że PO składa na ręce premier Beaty Szydło interpelację w sprawie słów Beaty Kempy o instrukcji HEAD. "Czy oprócz tego, że jest tajna, ktoś coś o niej wie? Czy ona istnieje?" - pytał.

"To 'sprawdzam' dla niezdolnego do przyznania się do błędu państwa PiS. Wojskowa HEAD jest publicznie dostępna jako akt prawny" - dodał w odpowiedzi na post Kierwińskiego były szef MON, Tomasz Siemoniak.

Jakiś czas później Kierwiński zasugerował, że sprawą zamieszania wokół rządowego lotu z Londynu powinna zająć się prokuratura.

"Procedur trzeba przestrzegać. Beata Kempa, powołując się na cywilną instrukcję, potwierdza, że nie zna procedur" - dodał Wojciech Król.

W poniedziałek posłowie PO: Marcin Kierwiński, Jan Grabiec i Joanna Kluzik-Rostkowska informowali, że składają na ręce premier inną interpelację - w sprawie samego incydentu w Londynie. "Kto jest odpowiedzialny za łamanie procedur?" - pytali, podkreślając, że z relacji medialnych wyłania się obraz "chaosu, nieprzestrzegania procedur, łamania prawa i braku odpowiedzialności".

Waszczykowski dla WP: artykuł jest nieprawdziwy

O całym zajściu opowiadał w poniedziałek po południu w rozmowie z Wirtualną Polską szef MSZ Witold Waszczykowski, który był na pokładzie embraera. - Nie było afery, ani żadnych okrzyków pilota. Artykuł jest nieprawdziwy. To PO ma poważny wypadek na sumieniu - stwierdził.

- Wyglądało to tak. Kilka miejsc w samolocie było wolnych. Zaproponowano więc dziennikarzom, by z nami polecieli, ale mieli duże bagaże i ostatecznie przesiedli się do casy - relacjonował szef MSZ. Podkreślił, że cała sytuacja trwała kilkanaście minut.

Pytany o opisane przez dziennikarza "Gazety Prawnej" rzekome zachowanie kapitana embraera, Waszczykowski oznajmił, że "to on siedział przy pani premier, a ten dziennikarz z tyłu i nic w porównaniu do niego nie słyszał".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (701)