Rosjanie przerażeni. Ich krewni wściekli. "Boże, co za koszmar!"
Na ukraińskim froncie walczy wielu Rosjan cierpiących na choroby zakaźne, w tym wirusa HIV i wirusowe zapalenie wątroby typu C. Krewni chorych rekrutów są wściekli na działania kremlowskich służb.
- Boże, co za koszmar! - wskazał internauta na czacie przeznaczonym dla bliskich żołnierzy walczących w szeregach grupy Wagnera. W ten sposób zareagował na wieść o tym, że na ukraiński front trafiają Rosjanie zakażeni wirusem HIV.
"Nie ma żadnej selekcji, przyjmują ludzi z zapaleniem wątroby, z HIV i ze wszystkim innym, i nie potrzeba żadnych zaświadczeń" - napisał inny.
Z oficjalnych komunikatów rosyjskich służb wynika, że zakażenie wirusem HIV wyklucza potencjalnego rekruta z udziału w walki w Ukrainie. Rzeczywistość jest jednak inna. Chorzy mężczyźni wciąż są powoływani do służby wojskowej - informuje niezależny serwis Verstka.
Założyciel rosyjskiej organizacji pozarządowej Agora, prawnik Paweł Czikow opowiedział historię jednej z kobiet, która zwróciła się do niego o pomoc. Gdy jej 38-letni brat zakażony HIV skontaktował się z komisarzem wojskowym, by wyjaśnić, że nie może wziąć udziału w wojnie z uwagi na swoją chorobę, mężczyzna zapytał go "co to za różnica, gdzie umrze"?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z rozmówców serwisu Verstka wyjaśnił, że gdy okazało się, że na wojnie "brakuje normalnych żołnierzy", mimo swojej choroby, zgłosił się jako ochotnik. - Od razu powiedzieli mi, kiedy wyjeżdżam, przyniosłem niezbędne dokumenty, mieli akta osobowe - wskazał Alexander. - Nie dbali o nasze zdrowie - komu jesteśmy potrzebni, ochotnicy? - dodał.
Ostatecznie, za zgodą lekarza, mężczyzna trafił na front. Nie powiedział jednak żadnemu ze swoich kolegów, że ma HIV.
- Gdyby ktoś zobaczył, że biorę tabletki, powiedziałbym, że to witaminy. Kiedy latają miny i pociski, nikogo nie obchodzi, kto co bierze. Może to tabletki na lęk. A dlaczego ktoś miałby w ogóle mówić o HIV? Żyj, walcz ramię w ramię. Nie oceniają cię po tym, czy masz HIV, czy nie, ale po tym, jak się zachowujesz, czy jesteś mężczyzną, czy nie. Jeśli nie jesteś narkomanem ani pijakiem, to kogo powstrzyma twoje zakażenie HIV? - wyjawił.
Specjalista z centrum leczenia AIDS na Uralu potwierdził, że rosyjscy żołnierze z HIV bez większych przeszkód trafiają na ukraiński front.
Alexander jest przekonany, że HIV "nie przeszkadza w obronie ojczyzny". - Ci, którzy mówią, że nie są przyjmowani jako ochotnicy z HIV, plotą bzdury. W ciągu jednego dnia rejestrują cię bez żadnych zaświadczeń, czy czegokolwiek. Nie ma żadnych problemów - podkreśla.
Żołnierz, który walczy w prywatnej formacji Prigożyna w Bachmucie w rozmowie z serwisem zaznaczył, że "w jego oddziale szturmowym są dwie osoby z HIV i zapaleniem wątroby", ale "szczerze mówiąc, trudno powiedzieć, że są nosicielami", ponieważ doskonale radzą sobie na froncie.
Gdy zakażony Nikołaj usłyszał, że wagnerowcy "biorą wszystkich", bezzwłocznie zgłosił się do biura rekrutacyjnego. Chciał "udowodnić sobie i bratu, że nie jest kompletnym ćpunem". - Albo umrę jak pies, albo jak bohater - sprecyzował. Ostatecznie nie przeszedł jednak testów sprawności fizycznej, więc nie trafił na front.
Źródło: Verstka